Wpis z mikrobloga

Rozczarowany, ale nie zaskoczony. Wypad do Płocka z góry był spisany na straty, biorąc pod uwagę sytuację obu drużyn. Realnie patrząc, jedyna szansa na jakiekolwiek punkty do końca roku pozostaje z Zagłębiem, ale z Radomiakiem znów nie będzie większych szans.

Już nie będę wracał do serii czterech zwycięstw z rzędu nad Wisłą Płock, która była jeszcze aktualna przed tym spotkaniem. Wróciłem sobie za to do meczu pierwszej kolejki przeciwko temu rywalowi, na który wyszliśmy rezerwowym składem. Zaskakująco dużo zawodników z tamtego meczu grało również dzisiaj: Nawrocki, Muci, Slisz, Josue i Lopes grali wtedy w pierwszym składzie, a Pekhart wszedł z ławki. Dodatkowo, z dzisiejszych rezerwowych, wystąpili także Skibicki i Luquinhas. Wtedy wygraliśmy, był to wynik na wyrost, ale wydawało się, że tylko w kontekście tego pojedynczego meczu i składu. Teraz okazuje się, że to wynik na wyrost w skali całego sezonu, gdzie codziennością są porażki, a zwycięstwa w lidze zdarzają się rzadziej niż raz na miesiąc.

Dzisiejszy skład był wynikiem głównie tego, że wielu zawodników brakuje i nie ma większego wyboru przy ustalaniu składu. Mimo wszystko rozwiązałbym to inaczej. Mecz pokazał, że proporcje w składzie zostały zaburzone. Jedyny pozytyw był taki, że nie brakowało zawodników w polu karnym przeciwnika. Tylko że potem, kiedy trzeba było wracać, oni tego nie robili. Zawodnicy byli podzieleni na dwie grupy, a w środku była wielka dziura, przez którą raz po raz wyprowadzała piłkę Wisła Płock. Rozumiem, że Martins, Charatin czy Celhaka zupełnie nie przekonują. Rozumiem też, że nie ma czasu, aby pewne rzeczy przećwiczyć. Jednak wydaje się, że pod względem taktycznym dużo lepiej byłoby postawić na 4-3-3 z jeszcze jednym zawodnikiem do środka, który zapewniłby odpowiedni balans w tej formacji. Slisz nie był w stanie za każdym razem asekurować obrońców i rozpaczliwymi akcjami ratunkowymi kasować rozegranie Wisły. Naprawiał też swoje błędy, bo i jemu się przytrafiały, ale wielu innym zawodnikom można sporo zarzucić. Jakakolwiek strata, w dowolnej strefie boiska, kończyła się fatalnie. Zamiast żeby od meczów takich jak ze Stalą czy Górnikiem był postęp w powrocie do obrony po stracie, to dziś było pod tym względem jeszcze gorzej.

To wszystko dotyczy głównie pierwszej połowy, bo w drugiej Wisła już aż tak nam nie zagroziła, ale co z tego? W pewnym sensie podobnie było ze Spartakiem i skończyło się tak samo. Nie stać nas na przesypianie połowy meczu albo nawet dłuższego fragmentu. A nie dość, że tracimy czas na boisku, to w zasadzie zawsze tracimy gola już w pierwszej połowie. Ostatnio nie stało się to tylko z Jagiellonią, a wcześniej trzeba się cofać do Napoli i Świtu Skolwin. Jeżeli mecze tak często kończą się dla nas już w pierwszej połowie, to o czym tu mówić.

Jeżeli Gołębiewski zrezygnował (oficjalnie nic jeszcze nie ma, więc z wpisem o trenerach w lidze muszę się wstrzymać), to dobrze zrobił. Już jego wypowiedź na konferencji wiele zapowiadała, bo wyglądało to podobnie, jak po ostatnim meczu Michniewicza. Mógł pewnie zrobić to wcześniej, ale jeszcze półtora tygodnia temu była jeszcze możliwość dźwignięcia się. Kolejne trzy mecze to już kolejne dobicie się, zresztą to pierwszy raz w tym sezonie, kiedy w trzech kolejnych meczach nie strzelamy gola. Gołębiewski nie dał rady i nic w tym dziwnego; zdziwiłbym się, gdyby sobie poradził. Samo zwolnienie Michniewicza nie wystarczyło, aby ratować tę rundę, bo następca nie dźwignął tego ani w krótkim, ani w trochę dłuższym okresie. Teraz mamy sytuację, gdzie już żadnego meczu nie możemy zlekceważyć i uznać, że samo się kiedyś odkręci. Trzeba punktować już od następnego spotkania, bo już i tak wydawało się, że limit nieszczęść i porażek został wyczerpany, ale każdy kolejny mecz pokazuje, że przy braku reakcji, może się to ciągnąć dalej.

Trener ma swój wpływ, ale nie jedyny i nie decydujący. On może sobie nie poradzić pod względem taktycznym albo nie umieć podbudować piłkarzy w tej trudnej sytuacji (nic dziwnego), ale na pewne sytuacje nie ma wpływu. Jak się coś powtarza już któryś raz, to nie jest to przypadek… Ale co może zrobić trener, gdy zawodnik kolejny raz wykłada idealnie piłkę, ale przeciwnikowi na akcję bramkową, zaś inni nie potrafią, mając całą odsłoniętą bramkę, trafić w nią lub nawet oddać strzału. Niektórych sytuacji i tak nie trzeba żałować, bo był spalony, ale i tak były pudła, które teoretycznie nie miały prawa mieć miejsca… W taki sposób nie ma szans czegokolwiek zrobić. Zawodnikiem Legii, który ostatnio ma najwięcej pojęcia w znalezieniu się pod bramką przeciwnika, jest Wieteska, którego dzisiaj brakowało. Nawet ze Spartakiem to on jako pierwszy ruszał z próbą dobicia strzału, a nie napastnicy. W dodatku brakuje go w obronie, gdzie miał do tej pory wiele na sumieniu, ale Nawrocki i Hołownia wyglądają obecnie jeszcze gorzej. Pewnie i tak to by nic nie zmieniło w kontekście końcowego wyniku, w końcu grał też w tych wszystkich przegranych meczach, ale był to szczegół, który rzucił mi się w oczy.

Cały czas szukamy winnych, których można by spalić na stosie i wreszcie pozbyć się problemu. Niestety nie jest to tak proste, że Mioduski może zrzucić 90% winy na Michniewicza, a np. kibice 100% winy na Mioduskiego. Piłkarze, trenerzy, zarząd, wszyscy są odpowiedzialni za to, co dzieje się teraz. Nawet jeżeli ci pierwsi są rozbici i mają obiektywne trudności, z którymi muszą się mierzyć, to też w jakiś sposób świadczy o nich. Teraz już za późno, ale był czas na to, żeby oni sami, we własnym zakresie wzięli się w garść i pokazali charakter. Nikt nie zabronił im też pracować nad tym, żeby być w formie fizycznej, jak i nad swoimi brakami, nawet brak czasu na treningi wszystkiego nie tłumaczy. O Michniewiczu było już dużo, swoje zrobił, ale swoje też rozwalił. Popełnił podobny błąd jak wcześniej Vuković, a więc znacznie mniej doświadczony trener, który w pewnym momencie zadowolił się minimalizmem i myślał, że grając w taki sposób będzie punktował i wszystko będzie w porządku. Już pal sześć wiosnę, Michniewicz dostał ostrzeżenie od Radomiaka, a potem wyszedł z takim niezrozumiałym podejściem na Wisłę Kraków i Śląsk. Zespół jeszcze obudził się na chwilę z Rakowem, ale nie odrobił strat, a potem wpadł już w korkociąg, gdzie tym razem nie udało się z niego wyjść w meczu z Lechem.

Wreszcie Mioduski i Kucharski, którzy niby zrobili teraz o tyle dobrą rzecz, że sprowadzili niezłych na papierze zawodników, a Michniewiczowi dali czas na wyjście z kryzysu. Tylko że, jak widać, rewolucja personalna na aż taką skalę nie była potrzebna. Do tego już latem miały przecież miejsce nieporozumienia z zawodnikami i Michniewiczem. Zamiast je rozwiązać, to piłkarzy z kończącymi się kontraktami pożegnano, a i z trenerem ani nie doszli do porozumienia, ani nie potrafili wymyślić nic poza zwolnieniem go i z braku planu wsadzeniem w jego miejsce trenera rezerw. Niby transfery i trzymanie Michniewicza to lepsze działania niż decyzje w poprzednich latach. Ale to właśnie teraz Legia osiąga wyniki, które pod wieloma względami już są najgorsze w historii, a wciąż jest możliwość, żeby było jeszcze gorzej.

W tej chwili nawet nie bardzo chce mi się czekać na to, co wydarzy się wkrótce i jakie info będzie wypływać. Interesuje mnie tylko to, żeby przyszedł ktoś do ratowania sezonu, bo w Papszuna od zimy nie wierzę. O Ojrzyńskim już parę razy pisałem i niech będzie, że podtrzymuję zdanie. W przypadku Gołębiewskiego chcę tylko wiedzieć, kiedy będzie tekst do napisania, choć tym razem nie będzie specjalnie potrzeby roztrząsania tego epizodu. Akurat on, mimo ewidentnych błędów, jest tu najmniej winny i szkoda, że tak to się potoczyło. Ale też nie trzeba było szczególnych umiejętności, aby przewidzieć taki scenariusz. Można było tylko się łudzić i z czystej życzliwości nie skreślać człowieka na samym starcie, ale już wtedy ciężko było o optymizm, a co dopiero teraz.

Dziś ciężko mieć ochotę na cokolwiek, ale naprawdę widziałbym szansę z Zagłębiem, które jako jedne z nielicznych w lidze nawiązuje do nas poziomem. Byle wreszcie pozbyć się złudzeń, że w tej chwili możemy kogokolwiek zdominować piłkarsko i tak punktować. Trzeba się skupić na najprostszych środkach i punktach, bo tych bardziej skomplikowanych rzeczy i tak nie zdążymy w najbliższym czasie poprawić.

#kimbalegia #legia
  • 4
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@Kimbaloula: z ciekawości zapytam jakie masz zdanie na temat Ojrzyńskiego? Moim zdaniem nic mie pokazał w poprzednim sezonie ze Stalą oprócz wygranego meczu na Ł3 XD
@Gorkel: Krótkoterminowo się sprawdził. Oprócz Legii zremisował jeszcze z Lechem, wygrał z Jagiellonią i odrobił stratę dwóch goli z Zagłębiem. Początek wiosny też był niezły. Miał sporo pecha w takich meczach jak z Piastem i Górnikiem, kiedy zawodnicy marnowali stuprocentowe okazje, w tym rzut karny, i mimo prowadzenia przegrywali w końcówkach. Nie patrzę tylko na Stal Mielec, ale na całokształt - żeby nie cofać się do Korony, można przywołać np. Arkę