Wpis z mikrobloga

  • 35
2233 + 1 = 2234

Tytuł: Głód
Autor: Martín Caparrós
Gatunek: literatura faktu
Tłumacz: Marta Szafrańska-Brandt
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Liczba stron: 795
Forma książki: książka, e-book
Ocena: ★★★★★★★★★★

W Sta­nach Zjed­no­czo­nych na po­cząt­ku XXI wieku hek­tar ziemi na­wo­żo­nej i na­wad­nia­nej daje 10 ton zboża, a każdy rol­nik może ob­ro­bić śred­nio 200 hek­ta­rów; pro­du­ku­je zatem 2 ty­sią­ce ton. W Sa­he­lu na po­cząt­ku XXI wieku z hek­ta­ra po­zy­sku­je się 700 ki­lo­gra­mów zboża, a każdy rol­nik ob­ra­bia prze­cięt­nie hek­tar ziemi, pro­du­ku­jąc 700 ki­lo­gra­mów. Nieco mniej niż chłop w ce­sar­stwie rzym­skim przed dwoma ty­sią­ca­mi lat, dwa ty­sią­ce razy mniej niż współ­cze­sny far­mer ame­ry­kań­ski. W nie­wie­lu dzie­dzi­nach nie­rów­ność jest tak wi­docz­na, tak krzy­czą­ca, jak w rol­nic­twie – pod­sta­wo­wym za­ję­ciu ludzi, za­pew­nia­ją­cym im po­ży­wie­nie.


Książka, która jest smutna i czyta się ją z bardzo mieszanymi uczuciami. Jest napisana świetnie i właściwie odpowiada na pytania, które sobie stawiałem przed jej przeczytanie: Czy da się zlikwidować głód na świecie? Czy jeśli nasza populacja będzie stale rosnąć i przebije granicę 10 miliardów, czy będziemy w stanie wszystkich wykarmić?

Autor podszedł bardzo rzetelnie do tematu, przeprowadził szereg wywiadów z mieszkańcami regionów, o których wspomina, próbował poczuć, jak to jest żyć w skrajnym ubóstwie za mniej niż 1 dolara dziennie, a właściwie $1,25, bo to jest uznawane za oficjalną granicę. Pokazuje śmierć, głód, brak wiedzy i edukacji w zakresie czegoś tak podstawowego, jak odżywianie. A w tym stanie żyje 1 miliard ludzi, w tym 25% w Indiach:

Jedna czwar­ta gło­du­ją­cych świa­ta żyje – żyje? – w In­diach. Około 220 mi­lio­nów Hin­du­sów nie zjada tyle, ile po­trze­bu­je, owych 2100 ki­lo­ka­lo­rii dzien­nie, przez wszyst­kich eks­per­tów za­le­ca­nych jako mi­ni­mum ener­gii ko­niecz­nej do funk­cjo­no­wa­nia or­ga­ni­zmu. Nie­któ­rzy jedzą tro­chę mniej, inni – wielu, wiele mi­lio­nów – znacz­nie mniej.


Dla nas są to bardzo abstrakcyjne kwoty, sam autor podaje, że jest to ponad 2x mniej niż wydajemy na utrzymanie zwierząt:

Eu­ro­pej­skie krowy są stwo­rze­nia­mi ma­ją­cy­mi naj­więk­sze na na­szym glo­bie bez­pie­czeń­stwo żyw­no­ścio­we. Na ich kar­mie­nie wy­da­je się 2,70 do­la­ra dzien­nie. Dla­te­go przy­wód­ca chłop­ski z Vi­dar­bhy za­py­ta­ny, jakie jest jego ma­rze­nie jako rol­ni­ka in­dyj­skie­go, od­po­wie­dział: «Ma­rze­niem rol­ni­ka in­dyj­skie­go jest uro­dzić się po­wtór­nie jako krowa eu­ro­pej­ska»


Głód też wygląda inaczej w różnych rejonach, mi najbardziej kojarzył się z wychodzonymi dziećmi z Afryki, ale nie wszędzie jest tak samo:

– Za­po­mnij o wszyst­kim, co wi­dzia­łeś w te­le­wi­zji – mówi mi, ledwo przy­by­łe­mu, jeden z we­te­ra­nów Le­ka­rzy bez Gra­nic. – Tutaj jest ina­czej. Tutaj nie zo­ba­czysz tych strasz­nych ob­raz­ków, dzie­ci ze wzdę­ty­mi brzu­cha­mi i nóż­ka­mi jak pa­ty­ki, istne szkie­le­ty i muchy do­oko­ła. Tu jest ina­czej.

Tu, to zna­czy ogól­nie w In­diach. Ale też, bar­dziej kon­kret­nie, w Bi­rau­lu w sta­nie Bihar, jed­nym z naj­bied­niej­szych. Bihar mógł­by być dzie­sią­tym kra­jem świa­ta pod wzglę­dem lud­no­ści, ale nie jest kra­jem, jest pro­win­cją. Liczy sto mi­lio­nów miesz­kań­ców – wię­cej niż Hisz­pa­nia i Ar­gen­ty­na razem wzię­te – stło­czo­nych na stu ty­sią­cach ki­lo­me­trów kwa­dra­to­wych ży­znej ziemi – trzy­dzie­ści razy mniej niż Hisz­pa­nia i Ar­gen­ty­na razem wzię­te.


Czy jesteśmy w stanie wygrać z głodem globalnie?
Nie, a odpowiedź jest prosta, ludzie głodujący, to ludzie, którzy są na etapie technologicznym sprzed 2000 lat, nauka jest dla nich czymś niepojętym i niewyrażalnym, że nie potrafią jej okiełznać. Oni żyją i uprawiają ziemię w sposób, który nie jest w stanie ich wykarmić, ale nawet dając im "wędkę" w postaci technologii, nie pomożemy.

Wielu spo­śród tych chło­pów we­ge­tu­je, upra­wia­jąc zie­mię w nie­wła­ści­wy spo­sób i osią­ga­jąc wy­daj­ność godną epoki Je­zu­sa Chry­stu­sa. Trud­no za­prze­czyć, że można go­spo­da­ro­wać le­piej. W la­tach 1700–1960 licz­ba lud­no­ści świa­ta wzro­sła pię­cio­krot­nie, po­wierzch­nie upraw­ne rów­nież. Ale w ciągu ko­lej­nych trzy­dzie­stu lat, w okre­sie zie­lo­nej re­wo­lu­cji, lud­ność wzro­sła o 80 pro­cent, po­wierzch­nia ziemi upraw­nej zaś je­dy­nie o osiem pro­cent – ilość żyw­no­ści zwięk­szy­ła się dla­te­go, że ta sama zie­mia da­wa­ła lep­sze plony.


Czy możemy im pomóc tam na miejscu?
Też nie, jak sam autor przyznaje, korupcja i ceny żywności wywindowane do niewyobrażalnych granic przez pomoc humanitarną sprawiają, że pomagając właściwie przeszkadzamy. Jest też fragment, który mówi o tym, żeby dzieci nie głodowały dostarczono im batony ze wszystkimi suplementami niezbędnymi do prawidłowego rozwoju, wtedy ich matki przestały je karmić zwykłym jedzeniem. A przecież batony miały tylko uzupełniać dietę, więc dzieci znowu były głodne.

Książ­ka, za­ty­tu­ło­wa­na The Po­pu­la­tion Bomb (Bomba de­mo­gra­ficz­na), roz­po­czy­na­ła się od stwier­dze­nia: „Ba­ta­lia o wy­kar­mie­nie ludz­ko­ści za­koń­czy­ła się. W la­tach sie­dem­dzie­sią­tych setki mi­lio­nów ludzi umrą z głodu mimo wszel­kich moż­li­wych pro­gra­mów po­mo­cy. Jest już za późno, aby za­po­biec znacz­ne­mu wzro­sto­wi wskaź­ni­ka śmier­tel­no­ści w świe­cie...”.


Polecam, bo jest to świetna, choć dołująca lektura. Mimo zapewnieniom WHO, że 30 miliardów dolarów rocznie wystarczy, żeby rozwiązać problem głodu na świecie, nie da się go rozwiązać pieniędzmi.

Wpis dodany za pomocą tego skryptu
162/150
#bookmeter #czytajzwykopem #legimi
ali3en - 2233 + 1 = 2234

Tytuł: Głód
Autor: Martín Caparrós
Gatunek: literatura ...

źródło: comment_1639035948XFMCjsOqDFXE9GPOGsfZaI.jpg

Pobierz
  • 2
  • Odpowiedz