Wpis z mikrobloga

@wemnieplywaswiatecznykarp: @cubus92: Tak, paraliż jest możliwy. Nie miałam czucia przez trochę w tej części szczęki, ale dlatego się bierze tabsy i daje czas nerwom. Dużo zależy od tego, jak korzeń jest umiejscowiony: czy styka się z kością, czy jest gdzieś zawinięty itd. Może w Twoim przypadku nie jest aż tak źle i usunięcie to będzie tylko czyste cięcie. Mój był wyciągany w kawałkach, chyba z godzinę spędziłam na fotelu. Nie
@6th_Sense: No właśnie deal był taki, że godzinę męczarni bo korzeń był tej samej wielkości co korona - nie dało się tego sensownie naruszyć. Pani chirurg jeszcze mówiła, że korzeń miał kształt beczki czyli mniej więcej na środku się poszerzał co skutecznie uniemożliwiło jego ruszenie :D I tak reszta korzeni puściła a na jednym się trzymało :D

Co dziwne póki co nie boli. Minęło 14 h i nie ma dramatu -
@cubus92: to ja miałam małą gehennę, na ketonalu i innych środkach non stop (a mam dosyć wysoki próg bólu!), spuchłam, nie licząc oczywiście tego, że pękł policzek i miałam tam też zakładane szwy. Także ciesz się, bo z tego co piszesz przechodzisz to "lajtowo" :))