Wpis z mikrobloga

Wpis numer siedem

No dobra, były śmieszki heheszki, były szykany, był wątek z uzależnieniem, coraz więcej materiału na konkretną książkę ( ͡° ͜ʖ ͡°). Zastanawiam się co pocznę z wątkiem miłosnym (erotycznym) i póki co do głowy przychodzi mi jedynie fakt, że w jednym z naszych aut zostało poczęte OFICJALNIE jedno dziecko. Ile było tych nieoficjalnych- niewiadomo, ale od dłuższego czasu w firmie obowiązuje zakaz zabierania osoby towarzyszącej w trasę (mowa o wyjeździe na 1-2 tygodnie, nikt nie ma nic przeciwko w przypadku jazdy wkoło komina).

Zapewne się zastanawiacie czemu, więc spieszę z odpowiedzią- zakaz zaczął obowiązywać po tym, jak jeden z kierowców w ramach wakacji zabrał swojego ~7 letniego wówczas syna na wyjazd i wszystko byłoby spoko, gdyby nie fakt, że w czasie pauzy weekendowej ledwo mógł wsiąść do ciężarówki (na tym konkretnie wyjeździe).

W tym momencie część z Was zapewne zacznie się burzyć, że to był jego prywatny czas i mógł z nim robić co chciał (i macie 100 procentową rację), syn zresztą też było jego (prawdopodobnie ( ͡° ͜ʖ ͡°) ). Stwierdziliśmy jednak, że to nie jest odpowiednie miejsce (widoki) na wakacje dla dziecka. Bo tak- po prostu :-). Kolejna kwestia to taka, że osoba towarzysząca w trakcie podróży mogłaby się poczuć źle i potrzebować pomocy medycznej- kto miałby wtedy o to zadbać? Co z terminowością dostawy w momencie, kiedy kierowca musiałby pojechać z osobą towarzyszącą do szpitala? Co w przypadku gdy osoba towarzysząca zrobi sobie krzywdę w trakcie pracy kierowcy?

No ale mniejsza- wracając do historii, którą chciałbym dziś opowiedzieć uprzedzam, że dziś nie będzie jazdy po kierowcach.
Całość również działa się parę łaaadnych lat temu, mianowicie podczas moich praktyk, które odbywałem po maturze w niemieckiej spedycji. Pracowałem tam trochę jako magazynier, trochę (z racji znajomości języka) jako dyspozytor/ łącznik pomiędzy polskimi kierowcami, a niemieckimi spedytorami, trochę jako zapchaj dziura w okresie urlopowym/ przynieś podaj pozamiataj.

Było mi wówczas dane poznać i działać z Panem Zdzisiem (tak naprawdę wcale nie miał tak na imię, ale chcę zmienić imię z oczywistych względów, a Zdzisio dobrze mi się kojarzy), który był mega pozytywnym gościem. Wyglądał na jakieś 85 lat, w rzeczywistości miał około 55-60 lat. Życiowa sytuacja Pana Zdzisia wyglądała mniej więcej w taki sposób, że dzieci miał odchowane i na emigracji, żona którą bardzo kochał zmarła, ale po paru latach (w czasie których m.in. walczył z depresją) poznał kolejną kobietę i szczęśliwie spędzali ze sobą późne lato/ jesień życia. Generalnie każdy jego wolny tydzień starali się w pełni wykorzystać, głównie podróżując.

Pan Zdzisio był jednym z nielicznej grupy kierowców, z którymi naprawdę bardzo dobrze mi się pracowało, a oprócz tego rozmawiało. Ze dwa razy zdarzyło się nawet, że po pracy zamiast jechać do wynajmowanego pokoju zostawałem z nim na placu w ciężarówce i po prostu rozmawiałem- o wszystkim i o niczym.

Pan Zdzisio był również złotym pracownikiem- zero nerwów, zero narzekań, że wsiada na stare auto, zawsze pełna czilera. Kierowca z pokolenia McGyverów, którzy mając trytytkę i trzy śrubokręty+ młotek potrafili wymienić sprzęgło na parkingu (żeby nie było- nie popieram dziadowaniai "łatania" aut zamiast ich serwisowania itp., ale nie popieram też sytuacji, w których kierowca nie jest nawet skłonny do pomocy w zdalnej diagnozie "bo on jest kierowcą, a nie mechanikiem"), możecie sobie gadać co chcecie, ale faktem jest, że dzięki takim ludziom Polska stała się potęgą transportową w Europie.

Tego tygodnia pracowałem akurat w biurze jako dyspozytor, był upalny piątek, ale wszyscy już w dobrych nastrojach, bo najcięższą robotę wykonaliśmy i można było powoli się zbierać do domu i myśleć o weekendzie. Nagle szef dostał telefon od partnerki Zdzisia, że ta ma złe przeczucia i chyba coś się stało, bo tak jak zawsze rozmawiali ze sobą przez telefon w czasie jazdy, a Zdzisio nagle się rozłączył i nie odbiera. Sprawdziłem szybko plan zjazdów- Zdzisio zjeżdża dziś na wolne (opowiadał mi przecież o kolejnym planowanym wyjeździe na urlop), oraz GPS- Zdzisio ma 15km do bazy. Zbagatelizowaliśmy temat, bo pomyśleliśmy, że pewnie standardowo w piątek po południu utknął w korku.

Za chwilę dostaliśmy telefon od innego kierowcy, że jadąc w przeciwnym kierunku mijał jedną z naszych ciężarówek leżącą na poboczu/ w rowie. W tym momencie zaczęły się nerwy i liczne próby dodzwonienia się do Pana Zdzisia, a w międzyczasie ktoś zadzwonił na policję i dowiedział się, że faktycznie był jakiś wypadek, ale póki co nikt nic nie wie. Pan Zdzisio wciąż nie odbierał, a po jakimś czasie zadzwonili do nas policjanci pracujący na miejscu zdarzenia- poinformowali o tym, że kierowca zasłabł, działa pogotowie, ale sami nie chcieli/ nie mogli udzielić informacji na temat stanu Zdzisia. Po którymś z kolei telefonie poinformowali nas, że niestety lekarze nie zdołali odratować Pana Zdzisia, a ten zmarł prawdopodobnie w wyniku zawału serca. Musiał poczuć, że coś jest nie tak, bo praktycznie udało mu się wyhamować do zera i zjechać na pobocze, tylko "delikatnie wjeżdżając do rowu".

Teraz może i trochę zaleci zabobonami, ale ja tam wierzę w jakąś siłę wyższą- Pan Zdzisio zmarł w dniu imienin ukochanej, zmarłej żony, a szef który był obecny z rodziną podczas "oględzin/ identyfikacji" zwłok przed ich transportem do Polski powiedział mi potem, że jeszcze nigdy nie widział tak uśmiechniętego zmarłego.

P.S. Ciężarówka, którą wówczas jechał zyskała złą renomę w firmie i nikt nie chciał nią jeździć, toteż konieczna była jej sprzedaż.

#bekaztransa #zycietruckera #bakysspedytor

Wołam użytkowników, którzy zaplusowali następujący wpis lub komentarz:
https://www.wykop.pl/wpis/61990583/wpis-numer-szesc-uwaga-bo-poleci-geste-historia-dz/#comment-219678279

  • 8