Wpis z mikrobloga

Tak sobie czytałem ostatnio tag coolstory i przypomniała mi się pewna historyja z mojego życia. Miałem wtedy 18-19 lat, to były wakacje. Wyjechałem w te wakacje na miesiąc do pracy, do Austrii. Dokładnie w miejscowości wiejskiej Sant Leonhart (czy jakoś tak), oddalonej od wiednia 30-40 minut drogi samochodem. To oczywiście była praca na budowie, którą nagrał mi mój kuzyn 2 lata starszy i zabrał tam jeszcze swojego przyjaciela ze studbazy. Zajmowaliśmy się tam wykańczaniem domu, pracowaliśmy w 9 polaków no i w tym domu mieszkaliśmy, jedliśmy i mieliśmy tojtoja. Niestety nie było wody i pryszniców więc z myciem ciężko. My we troje młodziaki - pomocnicy, 1 elektryk, 2 hydraulików, stolarz i dwóch majstrów od wszystkiego. Z tym wyjazdem wiąże się kilka śmiesznych opowieści, ale przytoczę jedną.

Tyczy się ona ów elektryka, na imię ma Staszek. Staszek miał wtedy podobno 60 lat, wyglądał na 20 lat starszego, ale krzepę to miał muszę przyznać. Mówili na niego - DŁUGOPIS, taką miał ksywe więc i my po 2 dniach zamiast zwracać się do niego PANIE STASZKU mówiliśmy EJ DŁUGOPIS. Nie wiedzieć czemu wszyscy budowlańcy z niego śmieszkowali i mieli do niego zero szacunku pomimo tego, że był tam najstarszy. Staszek jest wieloletnim alkoholikiem, a kiedy my mieliśmy pobudkę 6-6:30 on już siedział w kanciapie i pił 2 piwo. Pewnego razu jak robił z prądem to coś #!$%@?ł bo szef nie kupił nam tego dnia browarów to tak go popieściło bo mu się łapy trzęsły, że potem nie był w stanie utrzymać w dłoni śrubokrętu. Dopiero jak szefuncio pojechał do sklepu i kupił mu Amundlerka (tak to nazywali coś wino/szampano podobnego) połtorej czy dwa litra, on go obalił i wtedy mógł wrócić do swojej pracy.

Cała ekipa budowlana robiła swoje, 2 gości od wszystkiego ocieplali dom z zewnątrz, hydraulicy na parterze robili hydraulikę, a my 3 młodziaków pod okiem stolarza ocieplaliśmy poddasze watą, robiliśmy stryszek, podłogę itd. A na naszym piętrze był również Długopis, który robił całą elektrykę i zabawiał nas opowieściami swojego życia, w które nikt mu nie wierzył poza mną xD Staszek cały to czas opowiadał o tym jak pracował w Austrii, do 35~ roku życia, żył jak król i przywoził taxówkami kapelusze i alkohole z Ojczyzny bo go było stać. I ile on to hajsów nie zarabiał na obczyźnie w tamtych czasach. W wieku 35 lat z tego co pamiętam wrócił do Polski i poślubił swoją długoletnią friendzone z rozsądku. Oboje mieli 30+ lat, lubili się, nie kochali, ale wiedzieli, że to czas żeby się hajtnąć. Mówi, że lubią się i szanują do tej pory. Mają syna na studiach (wtedy jak to opowiadał) itd, itd. Jedna z historii Stasia opowiadała o jego wielkim przyjacielu z młodości, z którym robili w Austrii przez 10 lat i on tam został, a Długopis wrócił do kraju i tam zaczął życie. Opowiadał, że ten jego kolega (imię jego to o ile mnie pamięć nie zwodzi HENRYK) wysłał mu list po swoim ślubie i pisał, że kupuje kury i zaczyna życie na roli i farmie, że interes się kręci i będzie miał dużo kurczoków. Spotkali się raz od rozstania w Austrii, poznali swoje żony i od 20 lat ponad się nie widzieli, nie utrzymywali kontaktu.

Pewnego dnia wszyscy mieli ochotę na jajkocznice więc staszek przy śniadaniu w formie piwa ponownie wspominał o HENRYKU i jego kurach mówił zdania typu "NO GDYBYM TO JA HENIA ZNALAZŁ TO ON BY NOM DAŁ JAJA I BYŚMY SE ZJEDLI". Nasz ukochany szefuncio się #!$%@?ł i powiedział "TYYYYY! DŁUGOPIS SKOŃCZ JUŻ OPOWIADAĆ BAJKI BO I TAK NIKT CI NIE WIERZY!". Oburzony Staszek wstał i zaczął wymachiwać wielkimi łapskami i krzyczał "#!$%@? TO JA WAM UDOWODNIE ZNAJDE GO I PRZYNIOSEM JAJA I UDOWODNIE!!!", szef na to "DOBRA TO JA WYŚLĘ SZYMKA Z TOBĄ I DAM MU JEEPA, JAK WIESZ GDZIE TEN HENRYK MIESZKA TO POJEDZIECIE". Staszek się zgodził, dodał tylko "JA PAMIĘTAM GDZIE HENIU MIESZKAŁ 20 LAT TEMU NIE WIEM CZY DALEJ TAM MIESZKA". No i szef na zakończenie "TO POJEDZIECIE I SPRAWDZICIE I SIĘ OKAŻE CZY NIE KŁAMIESZ".

Dzień pracy przebiegał normalnie, Staszek był jakiś zaniepokojony, że wszyscy się na nim zawiodą i będą go besztali znowu, nikt mu nie uwierzy w jego coolstory z życia wzięte (które naprawdę były ciekawe, Długopis mimo, że prosty alkoholik z budowy to wiele przeżył i w sumie to bardzo inteligentny facet. Pomijając fakty, że przed 29 dni się nie mył i chodził w tych samych ciuchach i obesranych spodniach bo miał hemoroidy oraz to, że codziennie kładł się spać #!$%@? na wacie szklanej, a drugą jej warstwą się przykrywał). Koło 15-16 usiedliśmy do obiadu, zjedliśmy. Szymek (ten kumpel mojego kuzyna ze studiów) nie pił bo miał nadzieje powozić się jeepem szefa, ale temat ucichł. Po tym jak zjedliśmy i czilowaliśmy przy piwku drugi Stosek (tak od wszystkiego) przypomniał szefowi o akcji i o dziwo Szymon dostał w łapę kluczyki, wziął Staszka na fotel pasażera i popruli w świat. My wróciliśmy do swoich zajęć. Godzina 18, 19.. Ich nie ma. 20.. Dalej ich nie ma, już zaczynaliśmy się martwić bo nie było telefonów wtedy, nie każdy miał. Godzina gdzieś 21-22 wszyscy pospinani, że się zgubili albo mieli wypadek.. A tu nagle słychać jadące auto po wsi, jechało tam auto 10 razy dziennie max więc wiedzieliśmy, że to muszą być oni. Wszyscy biegną do tego garażu gdzie mieliśmy kanciapo-pakamerę i czekamy na nich. Oni wychodzą tacy ucieszeni i Staszek z wypięta piersią wchodzi.. Ktoś krzyczy?

- I CO DŁUGOPIS GDZIE MASZ TE JAJKA?

Szymek powiedział:

- Nieeee, nie ma żadnych jajek, nie znaleźliśmy. (Staszek dalej stał z wypiętą piersią)

- Szef mówi, no i #!$%@? długopis skończysz z opowiadaniem bajek!

Staszek Długopis na to - IDŹCIE DO SAMOCHODU!

Wszyscy potruchtali w stronę dżipka szefa, było ciemno, otwierają samochód i bagażnik, a tam #!$%@? PALETY PA LE TY PA LE TY!!!! PALETY #!$%@? JAJ XD XD XD Cały bagażnik, naczepka, tylne siedzenie w jajach! Naliczyliśmy jakoś 2500-3000 sztuk na oko kiedy je wszystkie przenosiliśmy do garażu żeby miały chłodzik. Staszek był w #!$%@? dumny, a nikt nie dowierzał. Tylko mnie rozpierała w środku dumna i myśl:


Mój kuzyn zaczął smażyć jajecznice na kolacje xD A my obok zasiedliśmy przy Sztoczku, browarkach i słuchaliśmy opowieści Szymka i Staszka. Długopis milczał, Szymon mówił:

- No i dojechaliśmy do takiej dużej farmy i stoimy przed wjazdem, nie ma dzwonka ani nic. Z 10-20 minut stoimy i ktoś wychodzi z domu, jakaś stara kobieta z praniem w rękach. Usłyszała jak krzyczymy i podąża w naszą stronę. Idzie.. Idzie.. była już dość blisko, upuściła to pranie i rzuciła się Staszkowi na szyje. Nic nie mówili, ona płakała, on płakał. Pobiegła do domu chyba tak szybko jak potrafiła otwiera drzwi i krzyczy "HENRYK! HENRYK! ZOBACZ SZYBKO KTO PRZYJECHAŁ DO CIEBIE!!!!". Wyszedł podchodzi i mruży oczy, nagle poznał i oboje rzucili się sobie w ramiona. Zaprosili nas do środka, opowiadali o swoich przeżyciach, o tym co robią. Staszek opowiedział też o całym zakładzie z jajkami, a Heniek powiedział, że jak chce to jutro ciężarówkę jajek przyśle, odmówiliśmy, a i tak załadował nam tyle ile się zmieściło do samochodu i na naczepkę. Posiedzieliśmy kilka godzin i wróciliśmy do Was. Generalnie chyba bardzo dobrze się Heńkowi wiedzie bo ma gigantyczne pole i kilkanaście wielgachnych paru piętrowych kurników.

Staszek pił piwo powoli, milczał, miał łzy w oczach. Wyglądał trochę jakby zobaczył ducha zmarłej lata temu matki. Widać było, że stary alkoholik przejął się całą sytuacją i przeżył coś w rodzaju wewnętrznego katharsis. Potem zjedliśmy jajecznice i poszliśmy spać, a niespełna 3000 jajek stało w garażu.


tl; dr


#coolstory #truestory #nostalgia
  • 10
@LibertyPrime: Wiesz co - zjedliśmy jakoś 1/3 z tego co pamiętam. Ja, kuzyn i Szymek byliśmy tam tylko na miesiąc, reszta ekipy została. Właściciele tego domu co budowaliśmy też wzieli od groma jaj dla znajomych. Szef jak jeździł do Polski po materiały 2 razy w tygodniu to też zabierał troche, ale z tego co wiem to zjedli wszystko ostatecznie.