Aktywne Wpisy
KRZYSZTOF_DZONG_UN +103
Wysłałem przez ostatni miesiąc około 100 CV. Efekt – 1 rozmowa o pracę, na której zostałem odpalony i nie przeszedłem rekrutacji. Reszta ofert, na które aplikowałem CISZA.
Wysłałem przez ostatni miesiąc około 1000 zaproszeń/polubien na różnych aplikacjach randkowych. Efekt – 4 pary, z czego 3 to jakieś fejk konta/scamy i jedna – 36-letnia bezrobotna bambaryła z 3 bękartów. (Nie pytajcie czemu dałem jej lajka, po prostu każdego dodawałem).
Chciałem się wyprowadzić od
Wysłałem przez ostatni miesiąc około 1000 zaproszeń/polubien na różnych aplikacjach randkowych. Efekt – 4 pary, z czego 3 to jakieś fejk konta/scamy i jedna – 36-letnia bezrobotna bambaryła z 3 bękartów. (Nie pytajcie czemu dałem jej lajka, po prostu każdego dodawałem).
Chciałem się wyprowadzić od
3x32 +7
Z tego powodu nie chcę, żeby to był wpis głównie o trenerze, choć jest to zrozumiałe, że zdominował dyskusję wokół tego meczu. To już naprawdę był wóz albo przewóz – decyzja o odstawieniu kilku zawodników musiała sprawić, że kolejne plotki będą wychodzić na światło dzienne, a sytuacja w tabeli jest już całkowicie podbramkowa. To znaczy, być może zwycięstwo i tak by nic nie zmieniło, ale tego już się nie dowiemy. To był ostatni moment, żeby Michniewicz coś tu wygrał i się uratował, ale nawet taka zagrywka nic mu już nie dała, a sam trener wyglądał na całkowicie pogodzonego z losem.
Nie zgodzę się z tym, że zawodnikom się nie chciało czy że nie walczyli. Moim zdaniem Michniewicz wziął ze sobą tych, którzy są po jego stronie i będą właśnie walczyć o to, aby on został. Chociażby po Wietesce nie spodziewałbym się, aby chciał go zwolnić, skoro jest ulubieńcem szkoleniowca. Po prostu zjechał z formą do poziomu z początku roku, nałożyły się pewnie inne rzeczy (mentalne, fizyczne, można zgadywać) i zawiódł, tak jak większość (wszyscy?) dzisiaj. Bardziej dziwi mnie, że Josue jeszcze nic nie odstawił i to nie on rozwala ten zespół od środka. A że są podziały i to wychodzi na wierzch – dziwi mnie, że dopiero teraz, bo przy tylu porażkach i wcześniejszych decyzjach trenera, atmosfera musiała siąść.
Jeśli chodzi o sam mecz, wpisał się w tradycję starć z Piastem. Wiem, że przy porażce 1:4 będzie to brzmieć absurdalnie, ale z samej gry nie mieliśmy prawa tego przegrać. Tak, broniliśmy koszmarnie, ale nie na tyle, aby dostać aż cztery gole. Z całym szacunkiem dla Piasta, nie zagrał nic szczególnego, a sam był dobrym celem do trafienia, zwłaszcza z tym środkiem obrony (Huk to jeszcze ok, ale ten Hiszpan obok niego to żart). Toril do tej pory też kompletnie zawodził, a my go wypromowaliśmy. Po raz pierwszy od pewnego czasu próbowaliśmy grać w piłkę, bo Piast nam na to pozwalał, zostawiał przestrzenie, w które można było zagrywać i wbiegać. Jak sobie przypomnimy, to ostatni dobry mecz ligowy, to nawet niekoniecznie jest mecz z Pogonią, a ten w Gliwicach, który wygraliśmy tylko 1:0, ale był materiał na znacznie wyższy wynik. Ile tam Juranović i Mladenović mieli wtedy miejsca, to aż trudno oddać słowami. Teraz Piast nie wyglądał dużo lepiej niż wtedy, naprawdę można było przy tak grającym rywalu rozwinąć skrzydła i złapać pewność siebie, tylko zanim to nastąpiło, zdążyliśmy dostać dwa gongi i jak zwykle ten zespół nie umiał się z tego podnieść.
W tym meczu, oprócz momentów, kiedy traciliśmy gole, najmniej podobał mi się pierwszy kwadrans drugiej połowy. Pierwsza dawała jeszcze nadzieję, ale nie wykorzystaliśmy dobrze tego okresu. W drugą część weszliśmy niestety podobnie jak w wiele poprzednich meczów i dopiero trzeci gol dla Piasta wywołał jakąś reakcję. A sytuacja przecież cały czas była zła i wymagała działań. Mimo że pierwszy raz od meczu z Rakowem Legię dało się przynajmniej częściowo oglądać w ofensywie, to jednak wielu zawodników za ten mecz nie pochwalimy. Luquinhas i Muci, którzy odegrali kluczowe role w akcji bramkowej, w innych sytuacjach powinni zrobić więcej. Emreli był aktywny, też nie można powiedzieć że nie chciał, i że woli promować się w Europie. Tak samo tu, jak i w Neapolu, trafił w słupek, i właściwie co z tego? Jego sytuacje to tylko wierzchołek góry lodowej – polegającej na tym, że musimy liczyć na to, że akurat teraz mu siądzie, bo jeśli nie, to po chwili sami dostaniemy w łeb i już się z tego nie wygrzebiemy, bo nie ma na to pomysłu, a zespół jest przybity i dodatkowo osłabiony.
Dużo jest też tekstów o braku lidera. W tym momencie cierpimy na brak Boruca w bramce, bo żaden z młodych bramkarzy na dłuższą metę się nie sprawdza. Dziś jakby przeanalizować Tobiasza, to druga bramka jest jego, a trzecią i czwartą miał na dłoni, co musi frustrować, że było blisko, a jednak nie dał rady. Bramkarz jest konieczny, wiadomo, że nie może wpadać wszystko, co leci w bramkę, a w naszym przypadku najczęściej ostatnio tak się dzieje. Obecność Jędrzejczyka niewiele by zmieniła, natomiast napiszę kolejny raz, że zadatki na lidera w drugiej linii ma Josue. Chłop ciągle chce piłkę, przechodzą przez niego akcje, ustawia innych, ale zwyczajnie nie daje rady. Może nieodpowiedni typ zawodnika jak na tę ligę, może nie to ustawienie (za głębokie), bo umiejętności jednak ma. Ponieważ gość poza boiskiem ma potencjał na bombę wybuchową, pewnie nie byłoby zbyt mądre budowanie drużyny wokół niego, ale jeżeli rzeczywiście trzeba lidera na już, to ja bym typował właśnie jego. Luquinhas od dłuższego czasu jest bez formy, lubię też Muciego, daje coraz więcej konkretów, ale też nie zawsze dojeżdża. Mimo wszystko jest komu grać, ten skład powinien być wystarczająco mocny, aby chociaż nie kompromitować się w Ekstraklasie, a robić w niej przynajmniej przyzwoite wyniki.
Inne wydarzenia w tym meczu to też z kategorii „śmiechu warte”. Nawrocki i jego kontuzja to historia wcale niewiele lepsza od tej, co stało się z Kapustką, bo sytuacja pod bramką była mniej więcej tak samo groźna jak wtedy, gdy gra się nie toczyła. Łatanie prawej obrony Skibickim to dramat, ten chłopak nie potrafi bronić, a maksimum dla niego to powinno być wchodzenie na skrzydło w końcówkach przy otwartych przestrzeniach, na wszystko inne jest obecnie za krótki. Klasyka z rzutami rożnymi – z 14 zagrożenie przyniósł jeden, a to i tak trochę przez przypadek. Ale co z tego, skoro wybicie z linii bramkowej oznacza to samo, co zwykle – brak efektu, jaki chcielibyśmy uzyskać. Z naszych ataków wynikało niewiele konkretów, bo wiele z nich kończyło się rzutami rożnymi, a po nich, no właśnie – wiadomo jak jest.
Czesław defensywny trener, umie tylko murować, jego drużyny nie grają w piłkę – ok, tylko ja bym chciał zobaczyć w końcu ten dobry mecz w defensywie i murarkę, bo ostatnio te gole wlatują taśmowo i to już przechodzi wszelkie pojęcie. Po trzy stracone gole z Radomiakiem, Rakowem i Lechią, cztery z Piastem? Dwa czyste konta w 10 ligowych meczach? Nie wygląda to jak wizytówka defensywnego trenera. Wszystko, absolutnie wszystko się rozpadło, nie działa już kompletnie nic i w tym układzie naprawdę nie widać szansy na poprawę sportową.
Najgorsze, że z informacji, które teraz wychodzą, w zasadzie żadna mnie nie zaskakuje. Jakby co, ja nic nie wiem, nie jestem z kumatych, ale przy Michniewiczu wszystkie te motywy już przerobiliśmy w innych zespołach. Nawet z kwestią lojalności asystenta dzieje się podobnie, jak w Zagłębiu i Termalice. Że ma swoich faworytów, też było wiadomo, a pewnie gdyby Kapustka nie wypadł z kontuzją, to sądzę, że byłby teraz mocno zajeżdżany, a jeden zawodnik więcej narzekałby na brak szans.
Oczywiście winnych jest więcej i nie jest to tylko trener. Część odejść z drużyny trzeba przypisać jemu, ale swoje dołożył też dyrektor sportowy. To jest problem w tym kontekście, że przez tak dużą liczbę tych ubytków trzeba było ściągnąć wielu nowych, a wiadomo, że nie wszyscy wypalą i że potrzeba czasu na zbudowanie tego od nowa. Zawodnicy też nie są święci, bo nie ma co bronić trenera, ale oni też mają swój udział, niezależnie czy na boisku, czy poza nim. Całokształt wygląda u Mioduskiego tak jak zwykle i mam coraz mniej nadziei, że kiedyś to się zmieni. Jak widać, faza grupowa pucharów nic nie zmieniła. Plus jest taki, że pozwala trochę złapać oddechu finansowego, a my mimo wszystko mieliśmy kilka fajnych wieczorów w środku tygodnia. Natomiast całość leży tak, jak leżała do tej pory.
Powtarzam, że czas na zwolnienie Michniewicza już był, teraz już tylko straciliśmy czas i punkty, być może nawet z kimś tymczasowym byłoby lepiej. Przypominam, że ostatnie zwycięstwo ligowe z Michniewiczem na ławce odnieśliśmy w połowie sierpnia z Wartą (z Górnikiem Łęczna zespół prowadził Di Petrillo). I wiecie co? Chcecie fachowca zza granicy, a klub nie potrafi nikogo znaleźć ani wybrać? Lepszy byłby nawet tymczasowy?
Sam wolałbym kogoś z zewnątrz, kto miałby to ułożyć po swojemu, ale na to potrzeba czasu. Taki ktoś musiałby tu trafić najpóźniej zimą, tylko do tego momentu musielibyśmy jeszcze mieć realne szanse na eliminacje pucharów, bo to pod nie należałoby budować tę drużynę.
Przed nami mecz ze Świtem Skolwin w Pucharze Polski. Nie lekceważyłbym go. Trzeba realnie zakładać brak mistrzostwa, nawet z podium może być problem, bo przynajmniej na razie czołówka punktuje na poziomie rzadko spotykanym w tej lidze (ponad 2 punkty na mecz; jak na miejsca 3-4, średnia 1,83-1,92 też jest mocna). W PP też znajdziemy kilku mocnych konkurentów, ale może będzie łatwiej wygrać te 5 meczów niż zdziałać coś w lidze. Wiadomo, PP nigdy nie wynagrodzi mistrzostwa, to nie będzie to samo. Ale zdobycie trofeum ratowałoby twarz i dałoby przede wszystkim wejście do pucharów. Świt można przejść pewnie nawet i bez trenera, ale oczywiście nie lekceważąc nikogo. To zespół mniej więcej na poziomie naszych rezerw. Nie interesuje mnie jak, ale muszą ich przejść i ewentualnej wpadki nie traktowałbym tak obojętnie, jak było to w poprzednich latach.
A teraz pozostaje tylko czekanie na komunikat…
#kimbalegia #legia
Nie wiem co mówił Żewłakow i na ile to jest wiążące. Może niefortunnie napisałem z mistrzostwem, ale o podium chyba już tak należy - że będzie problem z wywalczeniem go. A czwarte czy piąte miejsce nie robi
Komentarz usunięty przez autora
Komentarz usunięty przez autora