Wpis z mikrobloga

#policja #zalesie #takbylo

Była upalna noc 1.07.2021 kiedy to obudziły mnie dziwne dźwięki dochodzące z salonu. Wyrwany ze snu wbiegam do salonu gdzie przez uchylone okno balkonowe widzę dłoń która łapie za klamkę od wewnętrznej strony i słyszę "dobra jesteśmy w środku". Pierwsza myśl była żeby złapać za noż z blatu kuchennego. Druga była taka żeby wjechać z kopa w drzwi i przytrzasnąć/połamać znajdującą się w moim mieszkaniu obcą rękę. Ale najpierw wydarłem ryja "co tu się #!$%@??!". Ręka szybko się cofnęła. Opuściłem rolety i zobaczyłem migające pod moim balkonem (1 piętro) światła latarek. Wyszedłem na balkon i zobaczyłem grupę strażaków i dwóch policjantów. Ponieważ moja żona była w 9 miesiącu ciąży to poszła długa wiązanka co myślę na ich temat z żądaniem wyjaśnień zaistniałej sytuacji. Policjanci kazali mi być cicho bo jest środek nocy (no shit!) i wezwali mnie do zaprzestania kierowania inwektyw w ich stronę. W tym czasie strażacy wchodzili już na balkon obok ponieważ jak się później okazało, samotna (ponad 80 lat) sąsiadka przewróciła się w swoim mieszkaniu i nie była w stanie samemu się pozbierać/wstać (2h czołgała się na plecach do drugiego pokoju żeby dostać się do telefonu komórkowego i wezwać pomoc). Ponieważ w wyniku stresu żona źle się poczuła poprosiłem strażaków o wezwanie dla niej karetki (szacun dla nich bo szybko ogarnęli temat, przeprosili i powiedzieli, że oni działają na polecenie policji która to wskazała im nasze mieszkanie). Od dwóch policjantów którzy to zostali skierowani do tego zgłoszenia nie usłyszałem słowa przepraszam. Zrzucali winę na sąsiadkę, że to ona wzywała pomocy i wskazała im ten balkon co było kompletną bzdurą bo jak powiedziała sama sąsiadka (Pani pomimo swojego wieku jest bardzo ogarnięta i zaradna) jasno i wyraźnie przekazała policji informację, że jej balkon jest drugi od strony płotu i posiada niebieską osłonę na barierce. Najwidoczniej trafiłem na funkcjonariuszy z łapanki którzy nie potrafią liczyć do dwóch i są daltonistami (mój balkon ma na barierce osłonę z wikliny). Żona po kilku godzinach badań w szpitalu wróciła do domu i o 6 nad ranem udało nam się zasnąć. I na tym myślałem, że temat ten się zakończy. Niestety po kilku dniach odkryłem, że w wyniku działań strażaków zostało uszkodzone skrzydło drzwi (jak się później okazało nożyce zostały wygięte/uszkodzone). Ustaliłem jednostkę straży pożarnej która podejmowała działania i poprosiłem ich o kontakt do ubezpieczyciela w celu wypłaty odszkodowania za powstałą szkodę. Straż odpowiedziała, że działali na polecenie policji i to oni ponoszą odpowiedzialność za powstałe uszkodzenia. Ustaliłem z którego komisariatu byli Ci dwaj geniusze którzy podejmowali decyzje. O zgrozo są oni z komisariatu który sąsiaduje z moim podwórkiem. Można by pomyśleć, że super, blisko są to szybko wyjaśnimy sprawę. Niestety z komisariatu zostałem odesłany do stołecznej. Tam polecono mi usunąć szkodę na własny koszt i przesłać im fakturę wraz z opisem sytuacji. Tak też uczyniłem (faktura na nieco ponad 400PLN). Sprawa trafiła do wydziału finansów komendy stołecznej. Pani powiedziała, że teraz stołeczna zwróci się do komisariatu z prośbą o wyjaśnienie zaistniałej sytuacji (muszą zbadać czy należy nam się rekompensata) i odpowiedzą w ciągu maksymalnie 30 dni. Termin ten już oczywiście dawno został przekroczony. Stołeczna 14.09 przesłała otrzymane od nas dokumenty do komisariatu którego policjanci wykonywali czynności. Ponieważ termin 30 dni został już dawno przekroczony to wykonaliśmy telefon do Pani z wydziału finansów w stołecznej. Dzisiaj się okazało, że Pani z komisariatu zajmująca się skargami (zespół kontroli) powiedziała, że do niej pismo ze stołecznej nie trafiło i odesłała Panią ze stołecznej do sekretariatu (klasyczna spychologia) żeby sprawdzili gdzie zostało dekretowane pismo w naszej sprawie... Ciąg dalszy nastąpi.

Pewnie cały ten proces można by przyspieszyć i usprawnić (wyeliminować problem dekretacji) gdyby Policja korzystała z poczty elektronicznej a nie tradycyjnej. No ale żyjemy w kraju z gówna i mchu...

Ps. sąsiadka ma już numer telefonu zarówno do mnie jak i do żony. W razie problemów ma dzwonić o każdej porze.
  • Odpowiedz