Wpis z mikrobloga

Znowu to zrobili. Można odnieść wrażenie, że ten zespół nie ma limitów, jeżeli chodzi o poziom przeciwnika, któremu jest w stanie skutecznie się przeciwstawić. Postęp nawet z kolejki na kolejkę jest niesamowity, mówimy już nie tylko o remisach czy zwycięstwie z ćwierćfinalistami LE, ale nawet o zwycięstwie z klubem z Premier League.

Trzeba sobie takie rzeczy głośno powtarzać i pisać po kilka razy, bo brzmi to niewiarygodnie. Wielka szkoda, że tak rzadko mamy okazję do takich meczów, dlatego podtrzymuję, to co pisałem – będę chłonął tę Ligę Europy niemal tak samo jak Ligę Mistrzów sprzed pięciu lat, bo kto wie, kiedy powtórzymy coś takiego. Do tego dochodzą jeszcze wyniki, które powodują już właściwie euforię.

Mamy też fragmenty, gdzie nie trzeba się wstydzić za grę. Jasne, że przez większość czasu potrzeba szczęścia i bronienia się głęboko, ale przy takiej różnicy poziomów nie da się tego uniknąć. Za to wartościowe jest, kiedy jesteśmy w stanie grać lepiej od takiego zespołu jak Leicester mniej więcej przez pół godziny. Przy tym wszystkim nie interesują mnie ich problemy i wybór składu, my też mieliśmy swoje, analogicznie jak było ostatnio z nami i z Rakowem w lidze.

Michniewicz wpadł na kolejny pomysł na puchary i zaskoczył swojego przeciwnika w jeszcze inny sposób niż poprzednio. Skład na papierze był mocno defensywny, ale jednocześnie od kilku tych zawodników można wymagać odważnej gry do przodu. Slisz to teoretycznie tylko przecinak od przeszkadzania, ale wciąż stoję na stanowisku, że stać go na więcej w ofensywie. Jeżeli takie mecze go nie wypromują, to już sam nie wiem. W lidze może nie wygląda to tak dobrze, ale na tle poważnych przeciwników wyróżnia się i komuś naprawdę mógłby wpaść w oko.

Starałem się cały czas nadążać na tym, jak ustawiona była Legia w środku pola. Postawiono na częstą wymienność pozycji, tak że Josue czasami bywał najgłębiej ustawiony, a czasami najwyżej, taki Slisz zmieniał jeden skraj boiska na drugi. Najczęściej centralnym zawodnikiem był Charatin, który cały czas poprawia braki i mam do niego coraz mniej zastrzeżeń. Zresztą w ogóle dzisiaj nie potrafię się czepiać nikogo, to nadal jest wpis na gorąco i atmosfera jeszcze się udziela. Zapamiętałem kilka błędów, przede wszystkim Miszty, Wieteski i Mladenovicia, ale sprzyjało nam szczęście, wszystko dobrze się układało, zupełnie odwrotnie niż w lidze.

Kapitalne jest to, jak Emreli potrafi zrobić coś z niczego. Nawet nie możemy powiedzieć, że wszystko mu wpada, bo łatwiejszych sytuacji nie wykorzystuje, ale regularnie robi swoje – to czwarty kolejny mecz ze strzelonym golem. Dał się polubić już od samego początku i też trzeba będzie się cieszyć każdym jego meczem w Legii, bo może się tutaj wypromować jeszcze szybciej niż myśleliśmy. Ciekawe, że w Karabachu grał regularnie w fazie grupowej, ale indywidualnie nic w niej nie zdziałał, za to teraz ma już na rozkładzie Bodo, Slavię (wiadomo, eliminacje) i Leicester w jednym sezonie.

Podobnie jak ze Spartakiem, widzieliśmy pewne niedostatki w umiejętnościach zawodników, które skutkowały szybką stratą piłki w momencie, kiedy potrzebne było jej utrzymanie. Tylko że to nie będzie odkrycie – na tym poziomie te błędy są nieuniknione, i tak przez długi czas wyglądało to świetnie. Po pierwszych kilkunastu minutach czułem, że można tutaj coś osiągnąć i trzeba trzymać ten poziom jak najdłużej, bo stwarza się ogromna szansa. Leicester nie przyjechało w najwyższej formie i trzeba było to wykorzystać. Trochę szkoda, że po golu tak bardzo zostaliśmy zepchnięci, ale trzeba było się z tym liczyć. Obraz meczu ratują kontry z końcówki, nawet mimo że niewykorzystane, pokazaliśmy, że nadal jesteśmy groźni. Wyprowadzenie było dokładnie takie, jakie powinno być, żeby wykorzystać obecność Kastratiego. Natomiast największe wrażenie zrobiła na mnie akcja w pierwszej połowie, w której Emreli nie strzelił, a odgwizdany został niesłuszny spalony. Tam nawet mimo pewnego nieporozumienia, było świetne rozegranie i ostatnie podanie w pole karne. Byłem zachwycony, że byliśmy w stanie tak zagrać.

Indywidualnie to są kolejne świetne historie. Miszta, będący pod wielką presją po Wigrach i Rakowie, nadal popełniał błędy, ale wszystko kończyło się dobrze, plus potem popisał się kapitalną interwencją na linii. Będzie ogromna praca do wykonaniu w grze na przedpolu, ale mam nadzieję, że to jest do poprawienia. Ogólny schemat naszych bramkarzy w ostatnich latach był taki: stary – młody – stary – w tej chwili przygotowywani są kolejni młodzi. Fajną kontynuacją byłoby sprzedanie Miszty za powiedzmy 2 lata i powrót Fabiańskiego, po nim Tobiasz/Kochalski i tak dalej. Natomiast to jest jeden mecz. On może zbudować Misztę, ale trudniejsze będzie utrzymanie równej i solidnej formy w lidze.

Kolejny raz nie można zapomnieć o Nawrockim, który jest jakoś znakomicie przygotowany gimnastycznie, bo potrafi w niezwykle trudnych sytuacjach się wyciągnąć i sięgnąć piłkę w polu karnym. Jego historia jest niesamowita, a to wszystko trwa już od niecałych dwóch miesięcy. Utrzymanie tak równej i wysokiej dyspozycji jest u nas bardzo rzadkie. Trochę słabszy mecz zaliczył Wieteska, Jędrzejczyk musiał swoje agresywne wjazdy zaliczyć, ale ogólnie z tej trójki obrońców można być bardzo zadowolonym. Nie jest przesadą, że co najmniej jeden z nich powinien być powołany chociaż do szerokiej kadry reprezentacji. Grają regularnie na wysokim poziomie, nie pękli w rywalizacji z kolejnym mocnym zespołem europejskim. Co więcej mają zrobić i jakie są argumenty przeciwko, oprócz tego, że grają w Legii?

Grupa sprawia wrażenie postawionej na głowie, wszystko miało być odwrotnie, ale nas to oczywiście nie martwi. Trzeba sobie powiedzieć jasno – ostatnie miejsce po takim starcie byłoby katastrofą. Jest możliwe, że przegralibyśmy wszystko do końca, bo gramy po prostu z lepszymi zespołami od siebie, ale wierzę w chociaż remis, który powinien już praktycznie dawać minimum trzecie miejsce. W przypadku nawet wyższej lokaty euforia byłaby pewnie nie do opisania, ale na razie nie ma co odlatywać. Cieszmy się zwycięstwem z Leicester, a tym, co dalej w LE, będziemy martwić się za kilka tygodni. To mimo wszystko powinny być przyjemne „zmartwienia”.

Czesław? Czerczesow? Obaj TOP, natomiast zdaję sobie sprawę, że sytuacja jest niezręczna. Ważne, aby Michniewicz nie dawał pretekstów do zwolnienia. Zanosi się na nie już od czerwca/lipca mimo braku meczów w tamtym okresie, co pokazuje, jak było nerwowo. Puchary mocno to ratują, ale teraz pytanie, co zrobić, aby w lidze nie tracić aż tak dużo. Teraz atmosfera na pewno jest znakomita, ale ponownie nie mam wątpliwości, że takiego zaangażowania z Lechią po prostu nie będzie. Sposób widzę właściwie jeden – wystawić maksymalnie rezerwowy skład, tak aby to Lechia była zdecydowanym faworytem, i pojechać na patencie pucharowym. To sprawdza się znakomicie, z kolei gdy próbujemy grać inaczej w lidze, to wygląda to kiepsko. Teraz, gdy każdy jest świadomy obciążenia pucharowego, pewnie i tak nie będziemy faworytami w Gdańsku. Jeżeli mało kto będzie na Legię stawiał, powinno być ok, a przynajmniej tak było do tej pory.

#kimbalegia #legia
  • 3