Wpis z mikrobloga

Głupia sprawa, ale jednak nie dowiecie się zbyt dużo o Beethovenie, a przynajmniej nie ode mnie. Okazało się bowiem, że ten obraz jest jednym z najłatwiejszych obrazów Schippera, jakie zdarzyło mi się malować. Wskutek tego, jak również wolnej niedzieli, obraz jest na ukończeniu, chociaż zaczęłam go wczoraj wieczorem. Zostanie mi pracy na jeden wieczór, może na dwa przy ostrożnym dawkowaniu. Do rzeczy więc.

Ludwig Van Beethoven pochodzi z dzisiejszej Belgii, a konkretnie z Flandrii, raczej z niezbyt zamożnej rodziny. Po Mozarcie i Haydnie był ostatnim z wiedeńskich klasyków, którzy tworzyli na przełomie XVIII i XIX wieku, a w większości właśnie w Wiedniu, który był stolicą europejskiej muzyki. Nie miał własnej rodziny, chociaż zaadoptował syna jednego ze swoich 2 braci, chciał go nawet wykierować na muzyka, ale chłopak nie miał talentu, a Beethoven zdolności pedagogicznych. W ogóle o jego trudnym, kłótliwym charakterze chodzą legendy. Jednak geniuszowi, a takim na pewno był, dużo uchodziło płazem – a był pierwszym, który został doceniony w sensie dosłownym za życia i ze swojej twórczości nie tylko żył, ale też zbijał grubą kasę. Natomiast jego ciężki charakter był z cała pewnością spowodowany potworną frustracją i depresją.

W wieku 30 lat, kiedy był już uznanym kompozytorem, sławnym i rozchwytywanym, po raz pierwszy pojawiły się u niego objawy problemy ze słuchem, a w wieku 35 lat nie słyszał już prawie nic. Są różne teorie na temat przyczyn głuchoty – zakażenie tyfusem poprzez ukąszenie pchły, zatrucie ołowiem, zawartym w wodach leczniczych, kiłę, otosklerozą, zanik nerwu VIII, neurosarkoidozę, zapalenie błędnika, przewlekły zrostowy nieżyt ucha środkowego, chorobę kości Pageta, zapalenie ucha środkowego, zapalenie nerwu słuchowego i przewlekły niedosłuch odbiorczy. Kiła wydaje mi się prawdopodobna, biorąc pod uwagę, że pomimo braku rodziny prowadził swego czasu rozrywkowy tryb życia.

Z początku Beethoven posługiwał się trąbką słuchową, lecz wkrótce przestała być użyteczna. Gdy w 1814 roku dyrygował swą VII Symfonię, nie słyszał jej cichych fragmentów i skończył wiele taktów przed orkiestrą. Kompozytor korzystał też z dość prymitywnego urządzenia, które usprawniało słyszenie. Był nim „hełm” umożliwiający odczuwanie drgań. Sam Beethoven tak go opisał: „Kaptur skupiał dźwięki poprzez wibracje”. By móc pracować, ciągle szukał nowych metod leczenia i rozwiązań ułatwiających słyszenie. W ostatnich latach życia artysta posługiwał się dostępnymi narzędziami, np. drewnianą pałeczką, której jeden koniec umieszczał w pudle fortepianu, a drugi między zębami. To tzw. dentafon wykorzystujący przewodnictwo kostne. Małe okrągłe naczynie wyposażano w membranę, którą łączono drutem owiniętym materiałem z kawałkiem drewna. Dźwięki wibrujące w naczyniu przechodziły przez drut, następnie przez drewniany klocek na zęby, a stamtąd przez kość trafiały do ucha środkowego. Używał tych środków, by słyszeć, kiedy komponował. Ponoć obciął nawet nogi od fortepianu i siadał na drewnianej podłodze, by lepiej odbierać wibracje.

Faktem jest, że głuchota niemal zamknęła go na świat wewnętrzny, Beethoven poświęcił się w całości komponowaniu, po utracie słuchu był wściekły na los, rozżalony i rozgoryczony, sfrustrowany na brak możliwości słyszenia muzyki. To wszystko jednak obudziło w nim siłę ducha i wolę walki, paradoksalnie wtedy też powstały jego najgenialniejsze kompozycje, w tym IX Symfonia, z której pochodzi Oda do Radości, uznawana za Hymn Unii Europejskiej. Do porozumienia ze światem zewnętrznym Beethven używał tzw Zeszytów Konwersacyjnych, prawie 140 z nich uchowało się do dziś i daje nam wgląd w jego myśli. Chyba bym chciała taki zeszyt poczytać.

W ogóle nie mogę przestać o tym myśleć. Jak można, tylko na podstawie wspomnień muzyki i przekazywanych drgań, komponować? Już samo komponowanie muzyki jest tak cholernie trudne, a co dopiero komponowanie na papierze, bez możliwości odsłuchania – jakim geniuszem trzeba być, aby w myślach słyszeć wszystkie dźwięki naraz, jaką tworzą harmonię, jak się uzupełniają, przeplatają bądź wykluczają, dla mnie to aż absurdalne i niewyobrażalne. Wg mnie tak działa umysł autystyka.

#schipper #beethoven #operacja #muzykaklasyczna #najwspanialszyobrazzestosuchwaly

#malowanieponumerach do śledzenia #mpn do czarnolistowania
NieJedynaNaWykopie - Głupia sprawa, ale jednak nie dowiecie się zbyt dużo o Beethoven...

źródło: comment_1632074632HAxITykW3rqa4BVPuAEAF0.jpg

Pobierz
  • 3
@NieJedynaNaWykopie: zjawisko ''słyszenia'' muzyki w głowie, bez jej fizycznego udziału, jest nazywana audiacją. Jest możliwe nauczenie się tej umiejętności, większość ludzi umie to w jakimś podstawowym zakresie (np. jak jakaś piosenka chodzi Ci ''po głowie", czyli umiesz ją sobie odtworzyć w myślach bez fizycznego słuchania), a muzycy w znacznie bardziej zaawansowanym, czyli czytanie nut w ''głowie'', czy odwrotnie, zapisywanie wymyślonych melodii w nutach. Nie przypisywałbym tego tylko autystykom, bo wśród znajomych