Wpis z mikrobloga

Ponad rok temu, moja matka przywiozła z Włoch słoiczek suszonych papryczek chilli. Były bardzo ostre, więc, mimo że używałem ich praktycznie do wszystkiego, to przez rok zużyłem niecałą ich połowę,

Chciałem dzisiaj ich dodać do gulaszu, więc wyjmuję je z szafki i otwieram plastikowy słoik. Wyjmuję papryczkę i widzę, że jest na niej coś białego, jakby pajęczyna, czy pleśń. Po szybkiej konsultacji z rodzicami, komisyjnie stwierdzono, że to nie jest pleśń, tylko jakiś nalot, ewentualnie pajęczyna, zwłaszcza, że okazało się, że oblepia ona całą górę słoika.

No cóż, można żyć z pajęczyną - pomyślałem i postanowiłem umyć papryczki i kontynuować przygotowanie posiłku, lecz jednak nie dawało mi spokoju, że również papryczki z samego środka słoika były oblepione. No i skąd miałby się tam wziąć pająk, skoro słoik przez cały czas był zamknięty?

W końcu spojrzałem na nakrętkę słoika, a tam pełzały sobie dwie larwy #!$%@?. Wysypałem papryczki do miski i moim oczom ukazało się o wiele więcej larw. Z ciężkim sercem musiałem się pozbyć ponad pół słoika zajebistych papryczek [*]

#sadstory #coolstory
  • 12
@cheft: Ale stary z tych larw mogly wyrosnac niezle skurywysyny skoro od malego rosly na papryczkach, ktorymi mozna wytruc cala wioske. Trzeba bylo je hodowac dalej i zobaczyc czy urosna tak do rozmiarow czerwiow z Diuny, mialbys darmowy transport przez pustynne regiony.