Aktywne Wpisy
artyom07 0
Czemu w Polsce jest pozwolenie na blokowanie Ukraińskich towarów i tranzytu? Gdzie w tym kraju jest policja i służby? SBU ma namiary na blokujących i oni zostaną rozliczeni za to.
Na zdjęciu ziarno wysypane przez Polaków w Ukraińskim Dorohusku. To jest w Ukrainie wielki grzech zrobić coś takiego jak wyrzucić chleb lub zboże.
Na zdjęciu ziarno wysypane przez Polaków w Ukraińskim Dorohusku. To jest w Ukrainie wielki grzech zrobić coś takiego jak wyrzucić chleb lub zboże.
#ukraina
Biden, Macron, Scholz- dawać broń!
Byliście pierwsi do robienia sobie zdjęć z Zelenskim, obiecywania wsparcia, chwalenia są walkę o wolność i demokrację a teraz co? Braki w amunicji, brak dostaw pojazdów, brak części zamiennych.
Biden, Macron, Scholz- dawać broń!
Byliście pierwsi do robienia sobie zdjęć z Zelenskim, obiecywania wsparcia, chwalenia są walkę o wolność i demokrację a teraz co? Braki w amunicji, brak dostaw pojazdów, brak części zamiennych.
Przez intensywny tryb życia o. Maksymilian Kolbe z końcem 1919 roku ponownie podupadł na zdrowiu. Termometr wskazywał 40 stopni gorączki. "Nikt go nie odwiedzał - pisze w swoich zeznaniach brat Bombrys, który przebywał wtedy w Krakowie - Obawiano się zapewne bakcyli, gdyż choroba była zaraźliwa". Brat Bombrys opisuje celę chorego: "W kąci stała szafa. Łóżko przypominało pryczę z siennikiem wypatroszonym, niczym żłób. Na szafie, przed łóżkiem stała figurka Niepokalanej. Na stole dwa święte obrazki: Teresa z Lisieux i Gemma Galgani".
Stan chorego był tak ciężki, że w końcu zdecydowano się wyprawić go do Zakopanego. Spędził tam niemal cały rok, wypełniony po brzegi cierpieniem, ale także czynnym apostolstwem. Z właściwą sobie bystrością, od razu zorientował się w sytuacji. Niektóre sanatoria były całkowicie pozbawione opieki duszpasterskiej i w ręku wojujących antyklerykałów. Dom "Bratniaka" wydawał się cytadelą sekciarstwa. Pewnego pięknego dnia o. Maksymilian napełnił kieszeń medalionami Niepokalanej i ruszył na zwiady. "Niepokalana pozwoliła mi zbliżyć się do akademików, przebywających tu w domu zdrowia Bratniej Pomocy - pisze do brata Alfonsa - Mają oni sławę niereligijnych i to nie bez powodu. Zarząd socjalistyczny, złożony kto wie z jakich głów... W całym tym mizernym domu jest tylko jedna akademiczka z Wilna praktykująca i jedna służąca...".
Dalej zareferował, że "zapraszają mnie do siebie chorzy studenci, żebym im wyjaśnił sprawy religijne. Urządziłem więc seryjkę pogadanek apologetycznych, w których każdy mógł dowolnie głos zabrać. Przeszliśmy istnienie Boga, aż do Bóstwa Chrystusa Pana. Pokupili sobie nawet Nowy Testament Szczepańskiego, Wieczory nad Lemanem Morawskiego..... Wiele zmieniło się na dobre"
Dokładny obraz tej świętej wizyty daje nam owa studentka z Wilna. Zdaniem jej, chory franciszkanin wziął szturmem całe grono studenckie, "gdyż ma w sobie jakiś dziwny urok, któremu nikt nie mógł się oprzeć". Jednym wejrzeniem, uśmiechem, podbijał serca. Nie przeczuwając potrzasku poproszono go o pogadanki, "które do góry nogami wywróciły cały dom". Przygwożdżona do łóżka studentka nie brała udziału w zebraniach, których przebieg referowano jej skrupulatnie za każdym razem. Studenci nie mogli wyjść ze zdumienia, że ten "młody ojczulek, z buzią niby żak", jest taką "studnią wiedzy", na wszystko ma odpowiedź i "bije na łeb" oponentów nieodpartymi argumentami, tak że w końcu nikt już nie śmie wyzywać go na plac...
Wkrótce czterech wojujących niedowiarków postanowiło się nawrócić. Wielu innych zadeklarowało się na spowiedź. Do najpilniejszych uczestników pogadanek o. Maksymiliana należał młody, ciężko chory Żyd, student medycyny. Pewnego razu oświadczył o. Maksymilianowi, że już więcej nie przyjdzie, gdyż zabierają go na oddział "leżących", z którego wraca się zwykle w trumnie. O. Maksymilian przyrzekł solennie, że go odwiedzi - aczkolwiek księżom wstęp był wzbroniony - i dotrzymał słowa. Wówczas młody Żyd poprosił o chrzest. O. Maksymilian przeczuwał, że Niepokalana go wysłucha, zjawił się więc w pełnym ekwipunku, że zaś nie było czasu do stracenia, ochrzcił z miejsca konającego, dał mu Wiatyk i uzbroił na wielkie przejście w Ostatnie Namaszczenie, oraz w medalion Niepokalanej. Student nieposiadał się z radości. Wyznał, że dlatego nie zdecydował się wcześniej na krok stanowczy, ponieważ bał się rodziny, fanatycznie przywiązanej do wiary ojców... "Co będzie, gdy mama przyjdzie?" "Nie bój się dziecko, przedtem będziesz w niebie". Istotnie nawrócony umarł o 11, a matka jego, zacięta "husytka", przyjechała w południe. Rzuciła się z krzykiem na ciało syna, zerwała mu z szyi Cudowny Medalik i zaczęła krzyczeć wniebogłosy: "Zabiliście mi syna, ukradliście mi syna".
Zrodziła się z tego afera. Dyrektor, który już miał dość tych wszystkich wizyt i sam był antyklerykałem, wezwał o. Maksymiliana i oświadczył, że zabrania mu przychodzić do sanatorium. Trafiła kosa na kamień. Misjonarz Kolbe nie zrażał się tak łatwo. "Niepokalana dała mi trochę stanowczości - pisał po tym zajściu do brata Alfonsa - więc oparłem się temu, twierdząc, że jestem gość jak inni, że przychodzę w godzinach wizyt, a wyjątków robić nie można".
=================
Źródło: Fragment książki "Szaleniec Niepokalanej" - biografia Kolbe
Wpis wrzucam na prośbę pewnego użytkownika, który kiedyś miał tu konto, w formie w jakiej wpis został mi przesłany.
#kolbe #polska #historia #katolicyzm #4konserwy