Wpis z mikrobloga

W Lidze Europy, a gdzie. To jest miejsce, w które dostała się Legia. Pewnie trochę na wyrost, patrząc na to, kogo musiała wyeliminować i z kim może zagrać w fazie grupowej. Te rozgrywki nie są stworzone dla takich klubów jak nasz. Ale może jeszcze w nich zaskoczymy, tak jak dzisiaj.

Początek meczu bardzo szybko zmienił oczekiwania. Tu już nie mogło być wyczekiwania, tylko nagle Legia stanęła przed ogromną szansą na awans. Nawet mimo że nie była faworytem, musiała zagrać tak, jakby nim była. A to, jak wiemy, nie jest jej specjalnością. W dodatku Slavia, nawet w osłabieniu, nie poddawała się, grała intensywnie, robiła co mogła. Po obserwacji ich w zaledwie tych dwóch meczach, mam to samo wrażenie co w przypadku Bodo/Glimt – niezależnie od okoliczności grają zawsze to samo. Niesamowita konsekwencja i może nie tak wielkie umiejętności techniczne, ale kapitalne przygotowanie fizyczne i organizacja. Pokonanie i wyeliminowanie takiego zespołu to wielkie osiągnięcie.

Przez długi czas wynik był niekorzystny, ale nie miałem wielu zastrzeżeń do gry Legii. Właściwie nawet więcej miałbym ich w defensywie, gdzie w wyniku naprawdę głupich błędów zawodnicy Slavii wychodzili sam na sam. W ofensywie było zaś o wiele lepiej niż poprzednio. Trzeba przyznać, tydzień temu w Pradze mieliśmy mnóstwo szczęścia. Ono też nam sprzyjało przy czerwonej kartce, że stało się to tak szybko, ale potem na wszystko trzeba było zapracować. Odpowiednia liczba zawodników atakowała, może nawet zbyt duża, ale w pewnym momencie trzeba było już podjąć ryzyko. Pierwszego gola dla nas z pewnością by nie było, gdyby nie obecność i ruch zawodników w polu karnym. Tu jak na dłoni widać różnicę Slavia vs Dinamo. Nadal są komentarze, że Legia strzela tylko z dośrodkowań, fuj () No ale jak się nie widzi różnicy między dośrodkowaniami w tych dwóch domowych meczach, to ja nic na to nie poradzę ¯\_(ツ)_/¯

Sytuacja kadrowa Legii była niejednoznaczna. Odszedł Juranović, szybko wypadł Andre, ale wrócił Jędza, w pełni sił byli Lopes, Pekhart i Slisz. Poradziliśmy sobie z tym naprawdę nieźle. Jędza w ofensywie wyprzedził moje oczekiwania, choć on czasami grywał w ten sposób, gdy podłączał się jako środkowy obrońca. Slisz zagrał jeden ze swoich lepszych meczów w Legii, oprócz pracy w defensywie dał kilka takich podań, których od początku próbuje Josue, ale łącznie wyszło mu ich mniej niż Sliszowi tylko w tym meczu. Takie mecze powodują, że powinniśmy mieć oczekiwania, aby nawet nasi defensywni zawodnicy byli kreatywni. Skoro może ze Slavią, to dlaczego nie w lidze? Jasne, tam nie zawsze gramy 11 na 10, ale naprawdę są warunki do takiej gry. Cieszy też dużo lepszy występ Mladenovicia w ofensywie (bronienie przemilczę…), wreszcie podkreślony asystą.

Rzecz jasna bohaterów jest dzisiaj dwóch. Bramkarz to jedna z kluczowych pozycji, bez niego ani rusz. Nie mogliśmy narzekać przez ostatnie miesiące czy lata, ale Boruc zagrał dziś wybitnie. To były interwencje jak za najlepszych lat. Trzeba też przyznać, że pomógł nam też detal w postaci zmarnowanej sytuacji Slavii w doliczonym czasie, ale więcej znaczyły jednak parady Boruca. Bronił w sytuacjach, w których często bramkarz jest skazany na porażkę, więc nie tylko zrobił swoją robotę, ale i dał coś ekstra.

Drugim oczywiście jest Emreli. Ostatnie tygodnie miał słabsze, byłem zaniepokojony, że po świetnym wejściu w zespół, ten zawodnik gaśnie w oczach, zwłaszcza z Dinamem było to widoczne. Odblokował się i w ten sposób przyczynił się do wyeliminowania dwóch mocnych rywali – Bodo i Slavii. Florę załatwił Lopes i tak można żyć. Czas Pekharta przyjdzie w fazie grupowej ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Cieszy mnie, że Legia nie pękła w tym meczu mentalnie. Spisała się dobrze w sytuacji, w której musiała wygrać, a straciła gola jako pierwsza, miała też inne problemy. W rewanżu z Dinamem, mimo że starała się wyrównać, można było mieć wrażenie, że zagrała zbyt bojaźliwie. Tutaj tego nie było, wręcz w pewnych fragmentach było zbyt odważnie. Zgadzam się, że taka gra może i powinna przynosić efekt, ale patrząc na naszą kadrę w porównaniu do Slavii, było to naprawdę ryzykowne. Dobrze, że to się nie zemściło.

Jak wiadomo, nie do końca popularne jest tutaj chwalenie Michniewicza, ale jeżeli robi takie wyniki, to nie ma wyjścia. W tegorocznych eliminacjach trener zrobił dużą różnicę rozpracowaniem rywali i przygotowaniem zespołu. Ono nie zrobiło się tylko w ostatnich dniach, większość zawodników wypracowała już swoje podczas niemal rocznej współpracy. W defensywie grał zawodnikami, z których dwóch pół roku temu było głębokimi rezerwowymi w klubach Ekstraklasy, a trzeci popełniał błąd za błędem. Bez zmienników w środku pola osiągnął przynajmniej tyle, że nie przegrał całkowicie tej strefy w meczach z lepszymi rywalami. Potrafił znaleźć miejsce na boisku dla trzech napastników i każdy jest potrzebny z uwagi na inne atuty. Wypadli mu kluczowi zawodnicy, dla których nie ma zastępstwa w tej kadrze, a i tak był w stanie zatuszować te braki. Można tak wymieniać, ale na końcu i tak zawsze liczy się wynik. Ten był pozytywny w trzech z czterech rund, a przecież w dwóch z nich wcale nie musiał. Wieszczono nam lanie już z Bodo. Tymczasem mamy cel środkowy – nie minimum, ale też nie całkowite spełnienie marzeń, bo Liga Mistrzów też była w zasięgu.

Nikt nam nie dał niczego za darmo. Ścieżkę mieliśmy lepszą od innych polskich klubów, bo zapracowaliśmy na to mistrzostwem kraju, a wcześniej tymi kilkoma sezonami w pucharach, które dały nam rozstawienie w pierwszych dwóch rundach. A i tak nic nam by to nie dało, gdybyśmy na boisku nie okazali się lepsi. Tak naprawdę styl awansu nie jest ważny, moim zdaniem w 2016 roku też nie był, bo liczyła się przygoda w LM, ale wciąż pamiętają nam m.in. Dundalk. Trudno. Teraz też można wyciągać, że Bodo z osłabieniami, a Slavia z czerwoną kartką, ale jakoś nas nikt nie usprawiedliwiał, kiedy odpadaliśmy ze słabszymi. Najważniejsze, że jesteśmy znowu w fazie grupowej nie ze względu na stworzenie nowych rozgrywek, a wcześniej musieliśmy pokonać przynajmniej jeden poważny zespół (a dla mnie tak naprawdę dwa).

Nie wiem, co będzie dalej. Te koszyki w Lidze Europy wyglądają dość potężnie. Mam nadzieję, że tylko tak straszą na papierze, a w rzeczywistości będzie lepiej. Dajcie nam chociaż 1-2 zespoły do powalczenia z nimi, jeden może być atrakcyjny poza zasięgiem. Chyba takie proporcje byłyby ok. Może coś w rodzaju Napoli, Lokomotiw, Sparta Praga?

W ogóle fajnie wreszcie pisać o awansie i grze w fazie grupowej i w ogóle się tym emocjonować. Minęło pięć lat, a te wpisy z sierpnia zawsze wyglądały tak samo. Po latach rozczarowań taki awans smakuje wyjątkowo.

W niedzielę gramy z Wisłą Kraków, co pewnie nie skończy się dobrze. Zwycięstwo uznam za naprawdę spory pozytyw. Nie wiem też, czy po raz trzeci z rzędu wytrzymałbym psychicznie stratę gola na 0:1 oraz odrobienie jej po golach Pekharta. Jednak jak spojrzałem, to na stadionie przy Reymonta idzie nam ostatnio naprawdę nieźle, oprócz jednego meczu za Sa Pinto, więc może jest to do zrobienia.

#kimbalegia #legia
  • 14
@elvp: Dokładnie nie wiem, jak wleci sprawozdanie finansowe za poprzedni sezon, to sporo powinno się rozjaśnić.

Podobno były zakładane wpływy z gry w IV rundzie eliminacji Ligi Mistrzów (5 milionów euro), ale ponieważ napisał to Wandzel, to jestem trochę ostrożny wobec takich rewelacji.

Jeżeli to prawda, to mamy dziurę 5 milionów, z których około połowę pokryła sprzedaż Juranovicia. W tej sytuacji sam udział w LE nie byłby niczym na plus ani