Wpis z mikrobloga

Na 30-ste urodziny postanowiłem spełnić marzenie z dzieciństwa i kupiłem sobie Opla Kadetta GSi - tak, wiem, Opel rdzwieje i ciągnie olej, ale marzenie to marzenie. Poza tym taki Kadett GSi jest over 9k razy rzadszy niż kolejne E30 na BBS-ach czy Fiat 125p z dorabianymi naklejkami ,,Monte Carlo". Kupione auto oceniam na 3+, ale dużą zaletą są całe i niepordzewiałe progi oraz podłużnice. W ogóle karoseria jest w naprawdę dobrym stanie, gorzej z detalami. Ale od czego są sklepy i internet? No właśnie, niby wszystko jest w necie, ale np. zderzaka przedniego z dokładką Kamei, nie było nawet na niemieckim Ebay-u.

Postanowiłem zajrzeć na pobliski Auto-Złom, może uda się coś znaleźć? Właściciel tego przybytku okazał się być, pomimo moich obaw, całkiem przyjaznym i kumatym gościem. - Kadettów to już dawno u nas nie było, ale kilka Nexii by się znalazło - powiedział. OK może być i Nexia, w końcu to auto produkowane było na licencji Kadetta E. Powędrowałem zatem w kierunku wskazanym mi przez pana Tomka, i moim oczom ukazała się pozbawiona kół, ale za to kompletna, dwudrzwiowa Nexia. Na pierwszy ogień, poszły drzwi, pomimo że te w moim Kadecie były w całkiem dobrym stanie, warto było wziąć kolejne na zapas. Otworzyłem maskę i, no dobra, aż tak kompletna to ona nie była, bo po silniku zostało tylko wspomnienie. Wyciągnąłem sobie tylko zbiorniczek wyrównawczy, który się ostał. Nie byłem pewien na 100% czy będzie pasował, ale zawsze to kolejna część - a za darmo to i ocet słodki. Tak za darmo, za części metalowe cena była stała - 50 groszy za kilo, ale plastiki mogłem brać do woli. Kolejna Nexia była już dość pordzewiała, na dodatek był to sedan, a mój Kadett to dwudrzwiowy hatchback.

Zainteresowała mnie jeszcze Astra F, stojąca nieopodal, bo wiele jej mechanicznych części, mógłbym z powodzeniem wykorzystać w moim aucie, ale tego co zobaczyłem za chwilę, nie spodziewałem się w nawet najśmielszych snach. Na stosie dwóch zdezelowanych samochodów stał stary Kadett GSi. Tak, dokładnie taki jak mój! Poleciałem na przód, bo ostrzyłem sobie zęby na przedni zderzak, ale niestety już go tam nie było. Odsłonięte pordzewiałe tarcze mówiły dobitnie, że ,,alusami" też już ktoś się zaopiekował. No i z dołu to było wszystko co zdołałem zauważyć. Ale nie dałem za wygraną! Postanowiłem wdrapać się na górę i zajrzeć choć do bagażnika - może została ładna zapasówka, daj Boże na alufeldze, a i fabrycznym zestawem kluczy bym się zadowolił. Wejście na przysadziste Volvo 940 kombi, stanowiące fundament tej osobliwej konstrukcji, nie sprawiło mi problemu, gorzej było z wejściem na kolejne auto. Spróchniały Scenic wyglądał jakby miał się zaraz rozpaść, a na dodatek Opel Kadett, który był celem tej karkołomnej wspinaczki, zaczął się nagle chybotać. - Dobra, najwyżej spadnę, przecież się nie zabiję - pomyślałem.

Żeby dostać się do oplowskiego bagażnika, postanowiłem otworzyć maskę starego Scenika i stanąć na jej brzegu. Tak, wiem, ani to mądre, ani bezpieczne, ale ciekawość, a może i chciwość zwyciężyła. Dobra, jakoś stanąłem, choć w duchu modliłem się żeby pręt podtrzymujący maskę utrzymał moje prawie 100 kilowe cielsko. Złapałem za uchylony bagażnik, podniosłem go do góry i zobaczyłem coś, czego nie wymażę z mojej pamięci do końca życia. Na środku wybebeszonego wnętrza Kadetta leżało w dziwnym uścisku dwóch facetów: dość biednie wyglądający ,,metalowiec" z nadwagą i sepleniący okularnik w czapce z daszkiem. Zapytacie skąd wiem, że ten pierwszy to metalowiec - wywnioskowałem to po skórzanej kurtce z ćwiekami którą miał na sobie. Niestety, była to jedyna rzecz na jego nagim ciele, ale w porównaniu ze swoim kompanem, ubranym jedynie w czapkę z daszkiem z napisem ,,C&G", to i tak był jeszcze w miarę zakryty. Bóg jeden wie, co ci dwaj tam robili, ale akumulator i kable z pewnością nie służyły im do odpalenia silnika. Ten przykry widok na tyle mnie zaskoczył, że straciłem równowagę i spadłem na mokrą ,,szlakówkę" jaką wysypany był cały plac. W amoku popędziłem do domu i ze stresu zwymiotowałem do plastikowego wiaderka.

Dopiero po dłuższej chwili zorientowałem się, że zapomniałem wziąć ze sobą części zamienne, po które tam pojechałem. Z zadumy wyrwał mnie dzwonek do drzwi - trochę się go przestraszyłem, ale że nie było jeszcze po zmroku, postanowiłem otworzyć. Przed drzwiami nikogo nie było, ale o mur domu oparte stały: drzwi od Daewoo Nexii, zbiorniczek wyrównawczy i idealnie zachowana oryginalna alufelga (z oponą) od Kadetta GSi. W kole czekała na mnie niespodzianka - znajdował się tam zestaw oryginalnych kluczy, z nalepką #zawszegratem*. Z przejeżdżającego czerwonego Renault Kangoo, machał do mnie ten ,,metalowiec", a okularnik w czapeczce prowadził, Widocznie byli to pracownicy tego Auto-Złomu, a pan Tomek polecił im żeby przywieźli mi te części. Nie wiem co o tym wszystkim sądzić - niby fajni goście, że mi te części przywieźli, z kolei okoliczności w jakich ich poznałem, a raczej nakryłem, powinny dawać do myślenia. Ale skąd kurde wiedzieli gdzie mieszkam? Chyba takie hobby to nie dla mnie.

#pasta #samochody #heheszki
eugeniusz_geniusz - Na 30-ste urodziny postanowiłem spełnić marzenie z dzieciństwa i ...

źródło: comment_16256950498cTtL2jGyjAwLbiu5cp3WE.jpg

Pobierz
  • 1