Wpis z mikrobloga

Witajcie przy wieczornej niedzieli. Trochę tekstu na rozruszanie szarych komórek, wiedzy nigdy za wiele ( ͡º ͜ʖ͡º) Co oni mieli z tym wykopywaniem trupów i wrzucaniem do Wisły? to ja nie wiem, drugi Ganges normalnie ;) Zapraszam do lektury.

#mrokisredniowiecza #bekazkatoli #kosciol

Gdy jezuici z taką gorliwością bronili przed ramieniem świeckim tłumy pospólstwa, żaków, studentów, gdy stali się siewcami najdzikszej nienawiści wyznaniowej, ich wychowanek i dobrodziej, przyjaciel ks. Skargi, wojewoda krakowski, Mikołaj Zebrzydowski, urządził w Stężycy zjazd niezadowolonej z króla arcykatolickiej szlachty. Zjazd ten był zaczątkiem późniejszego rokoszu, który na lat prawie cztery zwichrzył stosunki wewnętrzne w Polsce.

Złączyła ich nienawiść do króla i nienawiść do jezuitów. W rokoszu szukali ratunku przed krzywdą, zniewagą i obrażaniem najwznioślejszych uczuć przez tłumy zdziczałe, kierowane przez „hiszpańską szarańczę", jak wówczas nazywano jezuitów. Żądano, aby prawo przeciw tumultom raz na zawsze ustalone zostało oraz aby sprawcy zaburzeń bezpośredni lub podżegacze, posługujący się pośrednictwem podsuniętych do tego ludzi, którzy na kościoły, klasztory, zbory, cerkwie, szpitale, cmentarze i szkoły napadali i burzyli, i gwałty tam znajdującym się ludziom wyczyniali, do odpowiedzialności byli pociągani przed sądy doraźne, z prawem apelacji do trybunałów z samych świeckich deputatów się składających.

Rokoszanie zostali pod Guzowem pobici. Zwycięstwo króla było też zwycięstwem jezuitów.

„Pospólstwo" w Krakowie, nie czując nad sobą siły prawa, nie mając pod ręką zboru, uczciło zwycięstwo królewskie zrujnowaniem w roku 1607 ewangelickiego cmentarza, powtarzając znane z dawniejszych lat sceny z wydobywaniem z grobów zwłok, wystawianiem ich przy murach, w stanie obnażonym do góry nogami, i włóczeniem po drogach.

W latach następnych, 1610 i 1611, zniszczono w Krakowie prywatny dom, gdzie się schodzili ewangelicy na nabożeństwa. Żacy zaś napadają na pogrzeby, grasują i po prywatnych domach, wiedzeni tam żądzą rabunku.

Nauki uczniów Ignacego Loyoli oddziaływały na młodzież akademicką, która przy wszystkich gwałtach nie tylko jest czynna, ale obejmuje akcję kierowniczą. Przeniesiony do Aleksandrowie zbór razi ją, więc i tam w roku 1610 urządza napad, niszczy szpital i schronisko dla starców, wykopuje trupy na cmentarzu i znieważa je. Uczniowie szkół parafialnych krakowskich napadają na domy prywatne, urządzają jeszcze raz wypad do Aleksandrowic, gdzie profesor uniwersytetu, Grymza, pałką morduje duchownego ewangelickiego, Habichta, a drugiemu duchownemu, starcowi Bitnerowi, akademicy obcinają palce i podpalają jego dom, nie zapomniawszy go wpierw zrabować.

Jezuici triumfowali, gdyż na usługach ich kościelnej polityki stały państwowe trybunały. Nie trzeba było trybunałów i wyroków Św. Inkwizycji, bo tłumy ogłupiałe i sfanatyzowane w dziele zniszczenia innowierców Św. Inkwizycję zastąpiły.

Król Władysław IV, był inny niż ojciec. Zaprzysiągł on przy objęciu tronu dotrzymanie pokoju religijnego w Polsce i przez całe życie pozostał wierny tej przysiędze. Że innym duchem owiana była władza, pokazało się to zaraz w sprawie krakowskich akademików, którzy porwali trumnę ze zwłokami żony jubilera Francuza i zaprzągnąwszy do niej konie włóczyli po ulicach, a potem, przywiązawszy kamień, trumnę tę ze zwłokami wrzucili do Wisły. Król zajął się tą sprawą. Za jego dekretem główny sprawca został skazany na śmierć, ułaskawienie jednak nastąpiło za wstawieniem się także ewangelików. Ewangelikom musiano zapłacić karę, za którą urządzono kolekty w kościołach, wreszcie wykrytych uczestników napadu wydalono z Akademii. Surowiej jeszcze obszedł się król ze studentami i klerykiem, którzy — wracając w święto Wniebowzięcia z odpustu z Kalwarii Zebrzydowskiej — napadli w Chorowicach na dwór dzierżawcy ewangelika. Spłoszeni uciekli, atoli po śladach stwierdzono, że byli to studenci. Wyłapano ich wszystkich i skazano na śmierć. Ścięto ich jednego po drugim przed ratuszem krakowskim w obecności wszystkich studentów. Ostatni dał głowę pod topór katowski ów kleryk.

Były to jednak rozprawy z szakalami plączącymi się na pobojowisku, na którym znacznie wcześniej rozstrzygnęły się losy reformacji polskiej. Zła wola i bezczynność Zygmunta Wazy, połączona z agresywnością podjudzanego zbrodniczego „pospólstwa", zlikwidowała w miastach reformację religijną. Na pobojowisku została triumfująca reakcja z ojcami jezuitami na czele. Ani prawo „o zatrzymaniu pokoju pospolitego", ani ścinanie tumultantom głów na pniakach magistrackich już nie stanowiły dla nich żadnego niebezpieczeństwa. Gdy tumulty traciły cechę wyznaniową, a przybrały charakter zwykłych bandyckich rabunkowych napadów, żaden jezuita nie potrzebował powściągać ramienia świeckiego, by surowo zbrodnie te karało. Wszakże w roku 1641 „hultajstwo" wraz ze studentami nawet kamienice burzyło w Krakowie, jedną Serwacego Cypsera i drugą Łukasza Szmuka.

Tam jednak, gdzie jeszcze innowiercy ostać się potrafili przed niszczącymi falami tłumów, praca nad zlikwidowaniem zborów i ich ministrów nie ustaje. W roku 1656 kler podburzył górali nowosądeckich przeciw arianom. Parotysięczny tłum napadł na miasto Nowy Sącz, „heretyków" wymordował, bez różnicy płci i wieku, domy ich obrabował i zrównał z ziemią. W Czarkowie w podobny sposób załatwiono się z dworem Moskorzewskiego.

116/136/420
Pobierz P.....k - Witajcie przy wieczornej niedzieli. Trochę tekstu na rozruszanie szarych ko...
źródło: comment_16254251418xCxqnZJe8cU5kl2fSIR17.jpg