Wpis z mikrobloga

Hej Mirasy, poniżej podsumowanie trzeciego dnia #wyprawakajakowa #kajaki

Wstaliśmy około 7 rano i zaczęliśmy się ogarniać, śniadanie, higiena i pakowanie. Z racji że mój towarzysz już podjął decyzję o rezygnacji ze spływu w #lublin to rzeczy swoje spakowałem na stałe do kajaka który pożyczyliśmy a mój kajak miał trafić do mnie na stancje w Lublinie.

Około 8:30 wyruszyliśmy w rejs, rzeką za prawiednikiem jest szeroka ale nurt jest nadal dość silny. Po około 45 minutach dotarliśmy do Zalewu zemborzyckiego. Tu zaczynał który znam dość dobrze, gdyż często spędzam w okolicy czas jeżdżąc rowerem w około tego zbiornika (pewnie jak większość lublinian).

Fala na zalewy była bardzo korzystna dla nas, gdyż wiało w plecy i pchało nas do przodu. Zakładałem że przepłynięcie zbiornika zajmie około godziny, jednak dzięki korzystnym warunkom udało się to zrobić w 30 minut. Dopłynęliśmy w okolice łączki obok Słonecznego wrotkowa. Następnie przenieśliśmy kajaki na drugą stronę tamy i spuściliśmy je do rzeki. W międzyczasie skontaktowałem się z mirasem @ubeusz który miał nam popilnowac jeden z kajaków w trakcie przenoszenia drugiego do mnie na stancje.

Droga przez Lublin była bardzo ładna, widać że rzeką jest tu zadbana, choć na brzegach zdarzają się śmieci. Rybacy na początku Lublina przy ścieżce na zalew nie byli do konica zadowoleni z naszej obecności (jeden z nich komentował że po co tu pływamy skoro mamy cały zalew, inni krzywo się patrzyli) ale jestem już przyzwyczajony do takich sytuacji z rybakami ( ͡º ͜ʖ͡º)

Przepływając przez miasto udało mi się ustrzelić kilka fajnych zdjęć "kultowym" obiektom w okolicach rzeki, z poziomu rzeki. Dodatkowo fajnym uczuciem było odwiedzanie znanych sobie miejsc z innej perspektywy. Sporo osób robiło nam zdjęcia po drodze, pewnie wynika to z tego że kajaki przez Lublin przepływają rzadko (sam widziałem tylko raz).

Po około półtorej godziny od przepłynięcia zalewu dopłynęliśmy do jazu na ulicy firlejowskiej. Tam też czekał kolega @ubeusz Wyciągnęliśmy kajaki na brzeg i zrobiliśmy szybki rozładunek i podział "majątku" do mnie na stancje poszedł kajak i worek ze śmieciami. Wraz z kompanem zanieśliśmy go, po czym zaszłem jeszcze do sklepu po zapasy. Następnie przenieśliśmy kajaki za jaz i pożegnałem się z kolegami i popłynąłem dalej. Miałem zajechać na kebaba na turystycznej ale ostatecznie to nie wypaliło i około 12:30 wypłynąłem z Lublina.

Za Lublinem rzeka nadal była dość szeroka i czystą, lecz brzeg robił się wyższy i tylko gdzie nie gdzie były łagodne zejścia. Dość szybko dopłynąłem do obwodnicy i pełen nadziei ruszyłem dalej, jednak mój optymizm szybko zbladł gdy zobaczyłem pierwszą zaporę tego dnia. Otóż było to przewrócone drzewo przez szerokość rzeki, które normalnie mógłbym przepłynąć przerzucając kajak przez nie. Jednak w tym przypadku nie dało się dopłynąć do tego drzewa gdyż dzielił mnie od niego 10 metrowy kordon zbitych śmieci. Nie było wyjścia trzeba było przeciągać kajak lądem po stromym brzegu. Jakoś się to udało i ruszyłem dalej by przy kolejnym zakręcie spotkać kolejna taka przeszkodę i znowu powtarzać operacje. Oprócz tego typu przeszkód, było masa powalonych drzew które blokowały cały przepływ i trzeba było albo przenosić kajak nad nimi albo przepływać pod nimi. Ostatecznie przez cały odcinek który tego dnia przepłynąłem musiałem pokonać ponad 20 takich przeszkód (po 10 przestałem liczyć) w tym 4 gdzie musiałem przeciągać kajak lądem.

Co gorsza po 17 zaczął padać deszcz ale mimo to zdecydowałem się płynąć dalej by choć spróbować dopłynąć do ujścia rzeki. Około 18 dotarłem pod Spiczyn, gdzie napotkałem jedną z największych przeszkód czyli kilka drzew obalonych obok siebie i tu też musiałem przeciągać kajak po lądzie i co gorsza dość duży dystans i w deszczu. Po tym zabiegu byłem już mega zmęczony i szukałem miejsca na nocleg, które znalazłem po kilkudziesięciu metrach. Spływ zakończyłem około 18:30.

Rozbicie namiotu w deszczu również okazało się dość trudne, szczególnie że jeden z pałąków napreżajacych mi się uszkodził. Ostatecznie jakoś mi się to udało, szybko wniosłem do namiotu wszystko co potrzebne resztę zostawiłem w kajaku. Rozebrałem się wytarłem i zmieniłem ciuchy na suche. Okryłem sie szczelnie i i zjadłem zimna kiełbasę z chlebem (która kupiłem w Lublinie z myślą o ognisku), przejrzałem trochę internetu i poszedłem spać zmęczony.

Teraz piszę to o 4 rano bo się przebudziłem. Przestali już padać ale słychać wiatr. Jest mi średnio ciepło ale jakoś daje radę. Poleżę jeszcze do 7 a potem zacznę się zwijać.

Słów kilka o rzece na tym odcinku. Otóż bardzo ona przypomina mi Wieprz w górnym odcinku (za nieliszem), jest mega kręta i ma dość strome brzegi. Widać tu też że populacja bobra musi być sporą bo widać sporo ich śladów bytowania. Drzew nie jest za wiele ale są to głównie wierzby. Niestety drzew jest dużo w wodzie, część wyglądała na świerze ale część już musi leżeć w wodzie kilka lat. Ogólnie cała Bystrzycą to dla mnie kraina martwych i obalonych drzew. I to chyba najtrudniejsza rzeką jaką do tej pory płynąłem (a napewno najwięcej energii trzeba na nią było włożyć)

Pozdrawiam z mokrego namiotu ( ͡º ͜ʖ͡º)
Pobierz
źródło: comment_16202715161TOCdQrk19FLjDvMZE0OXf.jpg
  • 22
@G_O_ chciałem przepłynąć rzekę.

To prawda jest syf ale rzeki jednak mają też swoje walory estetyczne i przyrodnicze, w szczególności Wieprz więc jak najbardziej warto nimi pływać. Nie myje się w tej wodzie więc nic mi się nie dzieje. Druga sprawa że jednak te wody bogate są w różnego rodzaju organizmy (rośliny zwierzęta) które mimo nienajlepszej jakości estetycznej tej wody sobie radzą