Wpis z mikrobloga

TLDR;


-----------------------------------

Historia Ligi Mistrzów UEFA jako takiej ma tak naprawdę swój początek w sezonie 1992/93. Rozgrywki te zostały utworzone jako kontynuacja Pucharu Mistrzów, na którym skupimy się może w innym tekście – dzisiaj postaram się napisać trochę o tym jak to było w tym pierwszym sezonie UEFA Champions League. W dobie walk o kasę, prób zdetronizowania przez jakąś sasinowatą superligę może warto sobie przypomnieć jak to wyglądało w pierwszych latach tych najbardziej prestiżowych klubowych rozgrywek na świecie.

W pierwszej edycji Ligi Mistrzów brało udział zaledwie 8 zespołów. Rozpoczynając od fazy grupowej oczywiście – bo wcześniej miał miejsce odpowiednik dzisiejszych kwalifikacji, do których dostawały się jedynie drużyny które były mistrzami w swoich krajach. Do dzisiaj pojawiają się głosy że to była prawdziwa Liga Mistrzów, że wtedy to był prestiż. No cóż, ile ludzi tyle opinii.

W rundzie wstępnej wystąpiły drużyny z lig których do dzisiaj nikt (przynajmniej w Polsce) nie ogląda. Może pomijając ligę naszych wschodnich sąsiadów – Ukrainy. Teraz ta liga wydaje się mocniejsza niż kiedyś – w sezonie o którym dziś mowa reprezentowała ich Tawrija Symferopol. Ten zespół zdobył mistrzostwo Ukrainy aż raz, ale dzięki temu zagrali w historycznej, pierwszej edycji LM. Oprócz nich, w rundzie wstępnej zagrali reprezentacji takich krajów jak Irlandia, Malta, Islandia, Izrael, Łotwa, Słowenia i Estonia. Czyli zespoły, które do dziś sieją grozę wśród polskich drużyn które przez przypadek znajdą się w eliminacjach do Ligi Europy.

Wtedy to właśnie wspomniana Tawrija awansowała dalej, a zawtórowało im izraelskie Maccabi Tel Awiw, Skonto Ryga z Łotwy i Olimpija Lublana – która trafiła w kolejnej rundzie prawie najgorzej. Dlaczego prawie? Bo trafiła na AC Milan.
AC Milan w pierwszej rundzie rozprawił się gładko z ówczesnym mistrzem Słowenii, aplikując im w dwumeczu 7 bramek, nie tracąc przy tym żadnej. Nieco lepiej trafił mistrz Łotwy – a nawet możnaby powiedzieć że trafił najlepiej ze wszystkich drużyn z rundy wstępnej, bo zmierzył się z Lechem Poznań. Pomimo największych chęci Łotyszy brak szybkiego murzyna na skrzydle spowodował porażkę w pierwszym meczu 2:0 po bramkach Mirosława Trzeciaka i Jerzego Podbrożnego z karniaczka. Na swoim boisku piłkarze z kraju w którym ponoć często występują halucynacje z niedożywenia i gułagi nie zdołali przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść, jedynie remisując z Kolejorzem.

Mistrzowie Holandii – PSV Eindhoven w których składzie występowały takie tuzy jak Koeman czy Numan tłukli naszego północno wschodniego sąsiada z Litwy niemiłosiernie, bo na swoim stadionie strzelili 6 bramek, a w Wilnie – bo z tego miasta pochodzi Żalgiris – tylko 2. Holendrzy oczywiście nie stracili bramki.

Tymczasem Real Madryt mógł sobie oglądać w telewizji jak FC Barcelona - która akurat sezon wcześniej zdobyła mistrza różnicą jednego punktu – minimalnie przechodzi norweskiego reprezentanta – Viking FK. Klub ze Stavanger tak się tym faktem załamał, że postanowił że nie zaryzykuje ponownego udziału w Lidze Mistrzów i do tej pory nie wygrał ligi w swoim kraju.

W pojedynku dla koneserów FC Kusysi z Finlandii po udanym pierwszym meczu w którym pokonało Dinamo Bukareszt 1:0 nie dało rady na rumuńskim terenie – choć walczyli dzielnie, bo doprowadzili do dogrywki. Podobno niektórzy Finowie po dziś dzień mówią, że Dinamo było wtedy do przejścia.

W Szkocji akurat mistrzem zostali Rangersi, a że trafili na mistrzów Danii to nie mieli trudności żeby wpakować im u siebie dwie bramki. Jedna gratis w rewanżu i drużyna Lyngby solidarnie z Vikingiem zakończyła swoją przygodę z Champions League. Na amen, bo już więcej tam nie zajrzeli. Też solidarnie z kolegami ze Stavanger.
Mówi wam coś nazwisko Couto? Wbrew pozorom nie chodzi o eksperta Polsatu który teraz głosi jakieś swoje prawdy. Fernando Couto to był całkiem niezły obrońca, który reprezentował barwy między innymi Lazio, Barcelony czy Parmy. Kluby nie w kij pierdział, a w meczu na wyjeździe z US Luksemburg zdobył bramkę. Jedną z czterech. Do tej pory nie wiadomo dlaczego dali sobie wtrącić honorówkę, w każdym razie u siebie już przejechali się po Luksemburczykach i gładko przeszli dwumecz wynikiem 9:1. Couto w drugim meczu nie strzelił. Ale był obrońcą, to ile miał nastrzelać. Z innych ciekawostek, to właśnie Fernando Couto pogratulował Paulo Sousie zostania selekcjonerem naszej kadry narodowej w tym roku. Na Instagramie, może nawet do niego zadzwonił. Także prawdopodobnie są kolegami. Mogłem też coś #!$%@?ć, ale wydaje mi się że na 90 procent tak było.

Czy o tym, że CSKA Moskwa pokonało mistrzów Islandii, czy że Maccabi Tel Awiw przegrało z Club Brugge też muszę wspominać? To raczej niezbyt interesujące wyniki, tak jak zresztą wszystkie na tej fazie rozgrywek. AEK Ateny pokonał dwoma remisami (1:1 i 2:2) Apoel Nikozja, a jedyny pozostały na placu boju reprezentant Skandynawii – IFK Goteborg pokonał Besiktas. Mistrz Czechosłowacji Slovan Bratysława wyeliminował Ferencvaros.
Irlandia Północna - a raczej jej mistrz Glentoran jakimś cudem znalazł się bezpośrednio w tej fazie, nie musząc przechodzić rundy wstępnej. Co prawda #!$%@? 0:5 u siebie wspominają pewnie do teraz, ale mogą śmieszkować z kolegów z tej drugiej Irlandii że zaszli dalej. Na wyjeździe do tych pięciu Olimpique Marsylia dorzucił jeszcze 3 bramki i drużyna z Francji przeszła dalej.

Mistrz Niemiec jednak nie przeszedł dalej – to były jeszcze czasy kiedy mistrzem niekoniecznie zostawał Bayern. No ale Stuttgart łatwo nie miał, bo trafił na angielskie Leeds, w którym grali tacy goście jak Gordon Strachan czy Eric Cantona. Wyobrażacie sobie teraz Ligę Mistrzów bez żadnego reprezentanta Anglii? No właśnie, a wtedy było tego bardzo blisko. Dlaczego? Stuttgart u siebie pokonał Leeds 3:0. Na wyjeździe jednak sztab niemieckiego klubu nie podumał i odwalił Ostrowską. Kluby miały bowiem wtedy limit obcokrajowców na boisku – konkretnie trzech. No i Dieter Hoeness i Christoph Daum (z którym wiąże się ciekawa historia. Mianowicie 8 lat później został trenerem kadry Niemiec. Nie na długo – nawet dobrze nie zaczął pracować, a #!$%@? go za używanie kokainy) zostali później wskazani na winowajców tego, że na boisku pojawił się Serb Jovo Simanic. Wynik po końcowym gwizdku dawał Niemcom awans dzięki bramkom na wyjeździe – przegrali bowiem 4:1. Niestety dla nich przyznano walkower na korzyść Anglików i postanowiono, że zostanie rozegrany jeszcze jeden mecz. W Barcelonie, która została wybrana jako neutralny teren górą byli Anglicy, wygrywając tym razem 2:1. Więc nie tylko Legia odpadła z europejskich pucharów w tak frajerski sposób. Hasztag #letfootballwin wtedy nie funkcjonował w internecie.

Zanim zaczęła się faza grupowa, rozegrano jeszcze jedną rundę eliminacyjną. A mieliśmy w tej rundzie reprezentanta Polski, bo przecież Lech Poznań przeszedł wcześniej Skonto! Tym razem przyszła pora aby zmierzyć się ze szwedzkim Goteborgiem. Dwumecz bez większej historii, porażka 1:0 na wyjeździe i #!$%@? 0:3 u siebie szybko zweryfikowały ligomistrzowskie zapędy Lecha.

Kiedy myślę Ally McCoist – mam przed oczami pierwszą FIFĘ w jaką zagrałem. To była FIFA 2001 i właśnie McCoist z Johnem Motsonem komentowali mecze. Za wiele z tego wtedy nie kumałem, ale ten głos jest dla mnie niepodrabialny po dziś dzień. A piszę o tym dlatego, że w barwach Rangersów ten właśnie gość był jednym z architektów wyeliminowania Leeds. Battle of Britain – pod takim hasłem można znaleźć w internecie opisy tego dwumeczu. Teraz to nie do pomyślenia – a wtedy górą byli dwukrotnie Szkoci. Dwa razy po 2:1 i Leeds pożegnało się z Ligą Mistrzów.

Mistrzowie Czechosłowacji z Bratysławy mieli tyle samo szczęścia w II rundzie, co Słoweńcy w pierwszej. W dwumeczu z Milanem nie mieli zbyt dużo do powiedzenia i przegrali u siebie 0:1, żeby na wyjeździe za to przegrać 4:0.

Dinamo Bukareszt postawiło się w pierwszym meczu Olimpique’owi Marsylia. Udało się zremisować u siebie, ale na wyjeździe Francuzi postanowili jednak zdobyć te dwie bramki dające awans. Wystarczyłaby w sumie jedna, bo Dinamo nie strzeliło nic – za to Alen Boksic, chorwacki napastnik OM miał akurat chęć na dwie. I strzelił dwie.

Club Brugge – Austria Wiedeń? Brzmi jak spotkanie którego dzisiaj nikt by nie oglądał pewnie nawet w Belgii i Austrii gdyby w tym samym czasie grał Juventus z Barceloną. Ale nie grali, i ten ciekawy dwumecz zakończył się triumfem Brugge – pomimo porażki w drugim meczu 1:3, wystarczyła im zaliczka z meczu domowego. A tam pokonali klub z ojczyzny pewnego akwarelisty 2:0. Z ciekawostek, w drużynie z Wiednia grał wówczas obecny menedżer Southampton – Ralf Hasenhuttl.

Belgom się może udało, Szwajcarom już nie. Okazało się, że Portugalczycy są mocniejsi niż Ukraińcy i o ile po pierwszym meczu piłkarzom FC Sion mogłoby się wydawać, że remis 2:2 to całkiem niezły wynik, dający jakąś względnie dobrą pozycję wyjściową do pokonania Porto w dwumeczu… No, to na wyjeździe zostali sprowadzeni na ziemię. 4 razy. I Couto znowu trafił, niczym Sousa do naszej kadry. W końcu kumple. Gładkie 4:0 i Porto gra dalej.

AEK Ateny u siebie podjął drużynę potężnych Koemana i Numana. Udało im się wygrać 1:0, więc do rewanżu przystąpili w naprawdę optymistycznych nastrojach – przecież wystarczy zremisować na wyjeździe. No przecież PSV nie może być aż takie mocne. Niestety, nie pomógł żaden z greckich bogów. Pod koniec spotkania w Eidhoven po trybunach niosło się rozżalone ‘Romario tu, Romario tam, Romario trójkę #!$%@?ł naaaam…’. Tylko że po grecku. 3:0 dla Holendrów, Grecy za burtą.

Real Madryt zajadając przed telewizorem czipsy w tym czasie mógł sobie obejrzeć konfrontację mistrza ich kraju z CSKA Moskwa. W składzie Katalończyków – Guardiola, Stoiczkow, Laudrup, Ronald Koeman. Nawet Jose Maria Bakero, który już wtedy odpadał z pucharów razem z Lechem. Skład Barcelony na papierze wyglądał znakomicie, ale w meczu na Łużnikach udało się jedynie zremisować 1:1. Na Camp Nou w Barcelonie wszystko szło po myśli gospodarzy… Do końcówki pierwszej połowie. Wtedy zaczęły się kłopoty, kłopoty drużyny Cruyffa. W 44 minucie Bushmanov, w 57 Mashkarin i żeby już całkiem pozbawić Katalończyków złudzeń – Karsakov na 2:3. Dużo młodszy ruski zespół wyrzucił wielką Barcelonę z Pucharów. Niezwykłe, niesamowita historia.

I tym jakże wesołym akcentem, jakim niewątpliwie jest fakt że właśnie przeczytaliśmy o #!$%@? jaki dostała Barcelona, płynnie przechodzimy do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Coś na co czekaliśmy wszyscy od samego początku tego zmulonego tekstu.

Nie wszyscy wiedzą, ale wtedy punktacja minimalnie różniła się od obecnej. Za zwycięstwo nie było 3, a 2 punkty. Zwycięstwo teoretycznie więc miało mniejszą wartość, ale kto wtedy nie chciał wygrywać? Podzielono zakwalifikowane 8 zespołów na dwie grupy. Zwycięzcy obydwu z nich spotkali się później w finale, aby ostatecznie rozstrzygnąć kwestię tego kto jest mistrzem mistrzów lig w Europie.

Do pierwszej grupy trafili: Rangersi, Olimpique Marsylia, Club Brugge i CSKA Moskwa. Niestety, ci ostatni jak się okazało swoje chwile chwały mieli już za sobą – w grupie udało się tylko dwukrotnie zremisować. Były to za to remisy z mocnymi zespołami – i Marsylii i Rangersów nikt przecież nie zdołał pokonać w trakcie tego turnieju. Co prawda Francuzi u siebie się po nich przejechali 6:0, ale remisu 1:1 na Łużnikach nikt im do tej pory nie odebrał. W meczu z Rangersami u siebie co prawda minimalnie przegrali 0:1, ale za to udało się urwać im punkt na wyjeździe. Dwukrotnie zdołało ich pokonać tylko Brugge, co poza remisem z Rangersami u siebie dawało Belgom jedyne punkty w tej fazie. I 3 miejsce w grupie. Szkoci natomiast walczyli z Francuzami o finał i dwukrotnie udało im się zremisować – niestety, nawet gdyby udało im się pokonać Brugge, musieliby to zrobić znaczną różnicą bramek. Olimpique bowiem strzelił Belgon 3 bramki u siebie żadnej nie tracąc, a i na wyjeździe dołożył Boksic dołożył bramkę na wagę zwycięstwa. OM weszło do finału.

W grupie numer 2 sytuacja była znacznie jaśniejsza. Milan spuścił #!$%@? komu się dało i wjechał z buta do finału. Stracili w 6 meczach tylko jedną bramkę, którą strzeliło PSV. Szkoda tylko, że tak naprawdę Holendrzy nie nawiązali nawet walki w tej grupie, zdobywając tylko 1 punkt – w meczu z FC Porto. Dość powiedzieć że na 4 ich bramki w fazie grupowej 3 strzelił genialny Romario, a jedną dołożył Numan. Nie Koeman. Porto przegrało swoją rywalizację o drugie miejsce z Goteborgiem – czy to jest do pomyślenia w dzisiejszych czasach przy takich roznicach w zapleczu finansowym? Nie wiem, choć się domyślam. Cóż, oba zespoły poszły w kompletnie innych kierunkach rozwoju – jeden jest teraz jedną z najlepszych na świecie kuźni talentów, a drugi od kilku lat nawet niezbyt liczy się w walce o mistrzostwo kraju. Co nie zmienia faktu, że jest bardzo zasłużonym klubem.
No i najważniejsze.

Creme de la crème tego turnieju. Finał. Drużyny AC Milan i Olimpique Marsylia przyjeżdżają na Olympiastadion w Monachium, aby ostatecznie rozwiązać kwestię tego który z nich ma się wpisać na pucharze z wielkimi uszami.
Po jednej stronie Barthez, Desailly, Boksic, Rudi Voller, Deschamps.
Z drugiej – Franco Baresi, Paolo Maldini, Rijkaard, van Basten czy Papin.

I żaden z nich nie strzela bramki. Basile Boli w 44 minucie najwyżej wyskakuje po rzucie rożnym wykonywanym przez Pele (nie tego o którym pomyśleliście, ten strzelał tylko ogórom na fawelach) i kieruję piłeczkę w długi rożek brameczki. Nikt więcej już nie decyduje się na zdobycie bramki, drużyna z Francji podnosi puchar z uszami wielkimi jak te Urbana. Po raz pierwszy i ostatni Marsylia. Po raz ostatni Francja. Historyczny moment dla nich, jak i dla Ligi Mistrzów – to był początek turnieju, jaki znamy do dzisiaj.

Fabien Barthez – Jocelyn Angloma (61 Jean-Philippe Durand), Éric Di Meco, Basile Boli, Franck Sauzée, Marcel Desailly, Jean-Jacques Eydelie, Alen Bokšić, Rudi Völler (78 Jean-Christophe Thomas), Abédi Pelé, Didier Deschamps

TRENER: Raymond Goethals

Sebastiano Rossi – Mauro Tassotti, Paolo Maldini, Demetrio Albertini, Alessandro Costacurta, Franco Baresi, Gianluigi Lentini, Frank Rijkaard, Marco van Basten (86 Stefano Eranio), Roberto Donadoni (55 Jean-Pierre Papin), Daniele Massaro

TRENER: Fabio Capello

#pilkanozna #ligamistrzow
  • 2
  • Odpowiedz
przegrali bowiem 4:1


@fxd_: Czyta się fajnie, ale do jednej rzeczy się przyczepię. Jak piszesz, że ktoś przegrał to 1:4, a nie 4:1 bez względu na to czy był gospodarzem czy grał na wyjeździe.

Co do zwycięzcy opisywanej edycji LM to Marsylia kupiła w tamtym sezonie mecz w lidze przez co sezon później zdegradowali ich do drugiej ligi i odebrali mistrzostwo kraju.
  • Odpowiedz