Wpis z mikrobloga

Jak czytam rady dawane przegrywom cierpiącym na samotność i brak życia towarzyskiego, żeby po prostu wyszli z piwnicy do ludzi i zaczęli chodzić na różne wydarzenia to czuję się jakby te teksty pochodziły z innego uniwersum gdzie panuje alternatywna rzeczywistość. I piszę to jako osoba, która lubi poznawać nowych ludzi, ma dużo znajomych i właśnie tym bardziej znając realia społecznej dynamiki tego typu gadanie strasznie mnie zadziwia.

Szczególnie jak ktoś za przykład podaje, żeby pójść w pojedynkę na koncert i że tam na pewno kogoś się pozna. Wychodzenie całkiem samotnie bez żadnego towarzystwa by poznać nowych ludzi to jest coś naprawdę strasznie ciężkiego nawet jak ma się dużą łatwość w nawiązywaniu kontaktów z ludźmi, brak oporów przed zagadywaniem i stalową psychikę. Wygrywom postawionym w takiej sytuacji ciężko jest się odnaleźć by nie być jak creep, a co dopiero normikom nie mówiąc już o przegrywach.

Zawsze trzeba mieć jakiś punkt zaczepienia wychodząc gdzieś w ciemno. Co najmniej tą jedną osobę towarzyszącą, która gdzieś jest w okolicy i jak gadasz z obcymi ludźmi i rozmowa się nie kolei to zawsze możesz do niej uciec i omówić swoje doświadczenia.
Bardzo dużo ludzi jest zamkniętych, siedzi w grupach znajomych tych samych od dekady, przesiąknięci mentalnością wpajaną od dziecka "nie rozmawiaj z obcymi". Dla nich kontakt z kimś spoza ich środowiska jest wielkim dziwactwem odpalającym tryb "kto to jest, co on tu robi, czego chce" i dadzą ci to odczuć. Naprawdę chciałbym zobaczyć tych doradców od wychodzenia z przegrywu demonstrujących na własnym przykładzie jak im wychodzą tego typu akcje.

Poznawanie nowych ludzi jak już jesteś gdzieś z grupą wesołych znajomych jest o wiele poziomów łatwiejsze, ale też ludzie zdarzają się różni i bardzo wielki procent normictwa jest strasznie #!$%@?. Będąc otwartym na innych ludzi musisz mieć farta by natrafić na innych również otwartych i przyjaznych ludzi, których jest stosunkowo niewiele. Przerabiając dziesiątki różnych wyjść w rozrywkowe miejsca z rozrywkowym towarzystwem można ostatecznie poznać dużo fajnych ludzi, bo te nieczęste sytuacje poznania kogoś nowego fajnego będą się nagromadzać z czasem, ale to zupełnie nie działa tak, że "nie masz przyjaciół, bo nie wyszedłeś z piwnicy na koncert".
Takie optymistyczne gadanie, żeby #!$%@?, czyli ktoś z ogarnięciem społecznym słabszym od przeciętnego wyszła sama z piwnicy szukać przyjaciół wśród obcych ludzi to jak kazać niepełnosprawnemu tańczyć breakdance'a. To jest coś co przeciętniakom słabo wychodzi, a co dopiero ludziom typu #przegryw
#wychodzimyzprzegrywu
  • 4
@szary2 Coś w tym jest co prawda jakoś mega po barach czy koncertach nie bywam ale nawet na spotkaniach / kursach odnośnie jakiś zainteresowań też jest ciężko, niedawno byłem na kursie fotograficznym co prawda weekendowym ale chcąc nie chcąc grupa ponad 20 osób w drugim dniu zaczynała się fajnie zgrywać , nawet ja jak na kogoś kto ma prawie że zerowy skill w small talku jakoś mi szło z niektórymi osobami ale
szukać przyjaciół wśród obcych ludzi to jak kazać niepełnosprawnemu tańczyć breakdance'a.


@szary2: i to jest trafna pointa
już widzę każdego doradcę co przebywania wyłącznie ze znajomymi jak jest sam na koncercie i próbuje się odzywać do ludzi

po czym od każdego, do którego coś tam próbuje nawijać słyszy żeby spadał na bambus bo jest jakiś #!$%@?. A o pogodzie to sobie może ze starą pogadać xD