Wpis z mikrobloga

Wczoraj wracałem z Warszawy, odbierałem ludzi wracających z delegacji. Spotkała mnie po drodze bardzo miła sytuacja związana z kierowcą Tira. Otóż kiedy byłem w trasie już 5 godzin i zaczynałem odczuwać zmęczenie nagle droga z szerokiej autostrady zmieniła się w jeden rozkopany pas otoczony słupkami ostrzegawczymi. Zbliżała się 3 rano, a ja starałem się zachować czujność.

Wtedy w lusterku pojawił się wielki TIR, którego mijałem już kilkadziesiąt kilometrów wcześniej. Na początku nie zwróciłem na niego szczególnej uwagi, ponieważ droga była średnia, masa znaków ograniczenia prędkości od 50 do 70, co chwila jakieś przewężenia to skupiłem uwagę na samej jeździe. W końcu miałem na pokładzie śpiących ludzi i drogi sprzęt. Utrzymywałem na tempomacie 80 k/h. Mimo, że droga średnia to czułem się z tą prędkością pewnie.

Nagle Tir podjechał bliżej. Zaczął siedzieć mi na zderzaku. Nie wiedziałem o co mu chodzi, ale pozostałem spokojny.
Pierwsze mignięcie długimi - zaczynam się zastanawiać co jest. Sprawdzam - światła, wycieraczki, spryskiwacze, trójkąt ostrzegawczy i gaśnica - wszystko jest. Może Panu z Tira się pomyliło, ręka się omsknęła czy cuś.

Drugie mignięcie - zaczynam się niepokoić, szczególnie że Pan podjechał jeszcze bliżej. Zdenerwowanie wyostrza lekko przytłumione zmysły. Zaczynam podejrzewać o co może Panu z Tira chodzić.

Trzecie mignięcie - teraz mam już pewność co jest nie tak. Ograniczenie na drodze jest do 70, a ja głupi jadę 80. Pan podjechał tak blisko, żeby upewnić się że rzeczywiście przekraczam dozwoloną prędkość i miga mi, żebym się opanował i zwolnił. Zmieniłem tempomat z 80 bardzo powoli na 70. Pan Tirowiec ciesząc się, że wreszcie zmądrzałem sygnalizuje to radośnie klaksonem.

Kilka kilometrów dalej znowu droga rozszerzyła się do 3 pasów, a Pan z Tira wyprzedził mnie machając energicznie i pozdrawiając. Aż do Katowic dojechaliśmy ramię w ramię, jeden za drugim - jak bracia.

  • 7