Wpis z mikrobloga

Opowiadania z szuflady cz.3
#tworczoscwlasna #mirekpisze #opowiadanie #pasta

Godzina szósta trzydzieści dwie, Ozimek, Polska. Do mieszkania numer jedenaście puka dwóch policjantów uzbrojonych w nakaz przeszukania lokalu. Mężczyzna, który zamieszkiwał lokal o numerze jedenaście został zupełnie zaskoczony wizytą o tej godzinie. Zachował jednak zdrowy rozsądek, pomimo tak wczesnej pory. Nim otworzył, zerknął przez wizjer. Serce naszego bohatera podskoczyło pod samo gardło, a trzeba Ci wiedzieć czytelniku, że nie należał on do strachliwych. Na dowód jego odwagi, podpowiem, czym ów delikwent się zajmował. Otóż, sprzedawał zabronione przez Prawo substancje.
Dzięki wspomnianej wcześniej trzeźwości umysłu, nasz bohater, zdążył odszukać i spuścić w muszli klozetowej, to co stanowiło przedmiot jego nielegalnej działalności. Odrobinę zdyszany i wystraszony zatrzymał się w przedpokoju, by uspokoić swój oddech i umysł.
Policjanci zapukali ponownie. Zapukali mocno. To było ostatnie ostrzeżenie. Właściciel mieszkania numer jedenaście, zachował zimną krew, przybrał zaspany wyraz twarzy i ruszył w stronę drzwi. Gotowy na wszystko, otworzył.

- Dzień dobry, co się stało? - zapytał
- Dzień dobry, obywatelu. Mamy nakaz przeszukania mieszkania, oto on - oczom naszego bohatera ukazał się pogięty cienki papier zadrukowany brzydką czcionką.
- Tu u mnie to nie ma czego przeszukiwać ale wejdźcie, jeśli chcecie -
- Dziękujemy

Ten z funkcjonariuszy, który prowadził tę krótką rozmowę, zatrzymał się już w przedpokoju i za pomocą swojego służbowego spojrzenia przytrzymał tam też naszego bohatera.
Drugi natomiast, począł wywracać wszystko do góry nogami i prześwietlać specjalnym urządzeniem wykrywającym wszystkie możliwe nielegalne substancje.
Po około pięciu minutach, podczas których, całe mieszkanie zostało doszczętnie zdemolowane, policjant numer dwa, zjawił się w przedpokoju i oświadczył:

- Czysto, żadnych nielegalnych substancji! -
- Hmm... Posterunkowy, pamiętasz może, co się stało zaraz po tym, jak zapukaliśmy do drzwi? - zapytał powoli, gładząc się po gęstym, siwym wąsie, policjant numer jeden.
- Czekaliśmy na udostępnienie lokalu sierżancie! -
- Stało się coś jeszcze. Usłyszałem spłuczkę muszli klozetowej - Zauważył wąsaty, nazwany sierżantem i zmierzył wzrokiem przeszukiwanego, oczekując na jego wytłumaczenie
- Panie władzo... Ja... Ja robiłem kupę -
- Tak? Posterunkowy, proszę wejść do toalety i sprawdzić pomieszczenie na ewentualność występowania w nim smrodu
- Sierżancie?
- Wykonać! -

Posterunkowy, wyprężony jak struna, pomaszerował w kierunku toalety i stał tam chwilę.

- I co? -
- Nie śmierdzi, sierżancie!
- Zabieramy go

- Otwieram przewód sądowy. Oskarżony, proszę usiąść -
Oskarżony usiadł, miał kajdanki na rękach i pilnował go jeden policjant. Na sali panował spokój. Nikt się nie odzywał. Wreszcie, w momencie, w którym wszyscy już uznali, że sędzia zapomniał gdzie się znajduje i co powinien robić, sędzia powiedział:

- Oskarżony, oskarżony jest o... - Sędzia zaczął przeglądać dokumenty leżące na biurku - handel nielegalnymi substancjami. Tak. -
- Wysoki sądzie! Jestem niewinny, nic w moim mieszkaniu nie znaleziono! Nie mam pojęcia, na jakiej podstawie zostałem wywieziony z mojego domu i przetrzymywany w celi! To jakiś absurd!
- Cisza. - Przerwał sędzia, a później zastukał młotkiem. Dopiero po chwili sobie przypomniał, że powinien był to zrobić.

Sierżant wstał. - Z całym szacunkiem, wysoki sądzie. W trosce o czas wysokiego sądu i wszystkich tu obecnych, chciałbym przedstawić dowód, dzięki któremu błyskawicznie dowiodę winy oskarżonego i zamknę sprawę. Formalności można pominąć, na nic się nie zdadzą.
- Proszę bardzo sierżancie, nie widzę przeszkód
- Dziękuję. - Sierżant wstał - podczas przeszukania, które miało miejsce piętnastego kwietnia bieżącego roku, o godzinie szóstej trzydzieści, nie natknęliśmy się na nielegalne substancje...
- Widzicie?! To nieporozumienie! - ...Nie mniej - kontynuował sierżant - stało się coś, co jednoznacznie świadczy o winie oskarżonego.
- Co takiego?
- Dokładnie minutę po pierwszym stuknięciu przeze mnie w drzwi, w mieszkaniu usłyszałem spłukiwaną w muszli klozetowej wodę.
- Jak waszym zdaniem sierżancie miałoby to świadczyć o winie oskarżonego? - Zapytał wyraźnie zaciekawiony sędzia.
- To proste, oskarżony spłukał wszystkie dowody w klozecie
- Tak, ale, w jaki sposó...
- Oczywiście oskarżony tłumaczył, że robił tam kupę, ale sprawdziliśmy to. Nie robił kupy.
- Możecie to udowodnić sierżancie?
- Oczywiście, wysoki sądzie. Posterunkowy, proszę powiedzieć, czy podczas przeszukania, które miało miejsce piętnastego kwietnia bieżącego roku, o godzinie szóstej trzydzieści, sprawdzaliście toaletę na okoliczność występowania smrodu.
- Tak, wysoki sądzie, sierżancie, sprawdzałem toaletę.
- I?
- Nie śmierdziało kupą, sierżancie, wysoki sądzie

W tym momencie sędzia poprawił mankiety swojej togi i się wyprostował.

- Posterunkowy, czy zdajecie sobie sprawę z powagi tego urzędu i obecnej sytuacji? – Zapytał sędzia, badając wzrokiem posterunkowego
- Zdajemy sobie sprawę ze wszystkiego, wysoki sądzie! -
- Zatem, zapytam raz jeszcze, czy podczas przeszukania mieszkania oskarżonego, w toalecie śmierdziało kupą?
- Nie śmierdziało, wysoki sądzie!
- Przysięgasz?
- Przysięgam, wysoki sądzie!

Sędzia wstał, pewnie chwycił młotek, napił się wody ze stojącej na biurku szklanki i orzekł:

- Wobec niepodważalnych dowodów, wskazujących jednoznacznie na winę oskarżonego, skazuję go na osiem lat więzienia! Sprawa zamknięta, zabierać go!