Wpis z mikrobloga

Jeden z założycieli i liderów ruchu StopACTA2 został zbanowany permanentnie przez Facebooka. Poniżej jego oświadczenie:

--- początek wpisu ---

Poniżej przedstawiamy tekst Grzegorza – administratora fanpage'a StopACTA2, który w dniu wczorajszym, z niewyjaśnionych przyczyn został NA STAŁE zablokowany przez Facebooka.

Jeden czyjś kaprys, czyjeś dwa kliknięcia i... nie ma Ciebie ani idei, której poświęciłeś lata.

Stało się – w dniu wczorajszym ni stąd ni zowąd wywaliło mnie z aktywnych sesji Facebooka na wszystkich moich działających w tamtej chwili urządzeniach. Równocześnie straciłem także dostęp do Messengera. Szybka próba zalogowania się poprzez aplikację mobilną na Androidzie i od razu prośba-żądanie od Marka Zuckerberga o weryfikację moich danych, ponieważ – jak się okazało – "konto zostało zablokowane". Byłem pewien, że cały problem wziął się stąd, że FB wreszcie przypomniał sobie (po 12 latach!), że nie posiada na swoich serwerach kopii żadnego z moich dokumentów tożsamości. Wszak na ekranie blokady straszył komunikat z prośbą o dołączenie skanu dowodu lub paszportu. Długo trwała moja wewnętrzna walka, czy to aby na pewno rozsądny krok, by takim dokumentem podzielić się z prywatną firmą z siedzibą w Dublinie, lecz bilans potencjalnych zysków i strat doprowadził mnie do wniosku, że w zasadzie nie mam wyjścia.

I tutaj wisienka na torcie – moje zgłoszenie nie zostało przesłane dalej. Sekundę po zweryfikowaniu mojego adresu email przez automat, dowiedziałem się, że na moje konto nałożono blokadę stałą i że ta decyzja jest nieodwracalna, a konto zostanie usunięte w przeciągu 30 dni. Jedynym wytłumaczeniem dla zaistniałej sytuacji było "naruszenie zasad społeczności", którego miałem się rzekomo dopuścić. I żeby było jasne – To NIE JEST ban 30-dniowy. Nie otrzymywałem wcześniej ŻADNYCH ostrzeżeń i NIGDY wcześniej nie byłem zbanowany. Nawet tymczasowo. Tym razem po prostu BEZ DANIA RACJI pozbawiono mnie dostępu do konta, które założyłem w 2009 roku…

Co straciłem? Rozmiary strat mogę na razie jedynie oszacowywać, choć już teraz wiem, że nie są małe – nie mogę chociażby wrócić do jakichkolwiek konwersacji, które prowadziłem z ludźmi poprzez facebookowy Messenger, nie mogę pobrać zdjęć oraz innych materiałów, które kiedykolwiek zamieszczałem za pośrednictwem mego konta na Facebooku czy przesyłałem przez Messenger, odcięty zostałem od 602 kontaktów, które tuż przed blokadą znajdowały się w sieci moich znajomych (nie mam wątpliwości, że sporej części z nich już nigdy nie odzyskam), a jakaś tam część facebookowych stron, których byłem jedynym administratorem pójdzie na dno razem z moim kontem. Nie ma na Facebooku śladu po mnie – nie ma tam już moich komentarzy, postów ani pozostawionych przeze mnie reakcji. To konto miało prawie 12 lat. Kawał historii starty z facebookowych tablic zakurzoną od kredy gąbką…

Jedyna chyba dobra wiadomość w tym wszystkim jest taka, że udało się utrzymać stronę StopACTA2.Poland, gdzie mieliśmy – poza mną – jeszcze kilku innych administratorów. Są to konta osób, które ustawione zostały na wypadek, gdyby wydarzyło się coś tak niespodziewanego, jak historia, która przytrafiła się mi. Stosowne operacje zostały już dokonane przez obecnych adminów w dniu wczorajszym, aby w jeszcze większym stopniu zadbać o kwestie bezpieczeństwa strony na wypadek, gdyby również i oni pewnego dnia obudzili się rano bez konta na Facebooku. A teraz już nie mamy wątpliwości, że tak się może zdarzyć. Klucz, którym posługuje się Facebook w procesie identyfikacji kont użytkowników przeznaczonych do zablokowania jest całkowicie niezrozumiały i w mojej ocenie abstrakcyjny, oderwany od rzeczywistości i niesprawiedliwy. W Centrum Bezpieczeństwa, do którego zostałem odesłany przez FB zostały mi przedstawione "standardy społeczności", które miałem rzekomo naruszyć. Zapoznałem sie z nimi wnikliwie. I wierzcie mi lub nie – ja naprawdę nie mam sobie nic do zarzucenia. Moja aktywność nie naruszała facebookowych standardów. Szkoda tylko, że nie mogę tego udowodnić, ponieważ serwis nie dał mi na to szansy. Nie wytłumaczył mi, w jaki sposób i kiedy owe standardy społeczności naruszyłem. Wcześniej nie przesyłał mi też żadnych ostrzeżeń.

Fanpage StopACTA2.Poland jest miejscem, wokół którego od czerwca 2018 roku zbierały się osoby, którym nieobca była idea walki o to, by Internet pozostał miejscem swobodnego przepływu informacji. Cała ta nasza wspólna inicjatywa rozpoczęła się na skutek niepokojących doniesień z Brukseli o dobiegających końca pracach instytucji europejskich nad dyrektywą #acta2, która miała zmienić nasz Internet w dużo gorsze miejsce niż to, jakim znaliśmy go do tej pory. To ja skrzyknąłem te wszystkie zaniepokojone osoby i połączyłem ze sobą na stworzonej przeze mnie facebookowej grupie powiązanej z tą stroną. To na tej grupie właśnie zrodziły się pierwsze plany akcji protestacyjnych wobec niebezpiecznych przepisów, które miały odebrać nam wolność słowa w Internecie. To właśnie ta grupa skoordynowała protesty #stopacta2, o których kilka dni później mówiły już wszystkie polskie i europejskie media. To dzięki naszym kanałom społecznościowym i nieustannej kampanii informacyjnej, którą staraliśmy się prowadzić nieprzerwanie od czerwca 2018 roku do dziś, kwestia utrzymania wolności słowa w Sieci, otrzymała tak dużą uwagę tych, którzy pociągają za sznurki.

To dzięki nam ŻADEN z polskich europosłów nie zagłosował za dyrektywą prawnoautorską w pierwszym głosowaniu plenarnym w PE w lipcu 2018 roku, kierując dokument tym samym do dalszych prac nad poprawkami. My jednak nie poddawaliśmy się nawet wtedy, gdy już prawie nikt o nas nie pamiętał. Nie bez powodu prezydent Andrzej Duda w ostatniej debacie prezydenckiej wymienił zapobieganie ACTA2 jako jeden ze swych priorytetów na kolejną kadencję. Ta deklaracja nie wzięła się znikąd. To nasza i Wasza zasługa i naprawdę efekt naszej wspólnej żmudnej pracy. Gdybyśmy się wtedy nie zebrali, nie byłoby dziś takiego miejsca. Totalnie niezależnego – nie tylko od polityków, ale także od wszelkich innych podmiotów, stowarzyszeń, fundacji, organizacji pozarządowych. Tych mniej i tych bardziej zbliżonych do polityków. Jesteśmy autentyczną i JEDYNĄ istniejącą w kraju stroną społeczną, która rzeczywiście reprezentuje interesy ludzi, dla których kwestia niezależnego i wolnego Internetu jest priorytetem. I to my, jako jedyni, możemy sobie pozwolić na to, by pochwalić każdego, kto działa na rzecz ochrony wolności słowa, ale również na to, by zganić tego, kto ewidentnie działa na jej niekorzyść. I nie musimy przy tym patrzeć, jakie polityczne interesy ten ktoś reprezentuje, bo nigdy nie zależeliśmy i nigdy od jego politycznych wpływów zależeć nie będziemy. To duży komfort.

Byliśmy w swym przekazie dość często krytyczni wobec pojawiających się w ostatnim czasie pomysłów na to, by wyposażać organy państwowe w narzędzia, które mogłyby być wykorzystywane przez rząd do kontroli nad serwisami społecznościowymi w celu rzekomej "ochrony wolności słowa". Dużo w ostatnich tygodniach rozlało sie w Internecie żalu pod adresem Facebooka na to, że zamyka ludziom usta i blokuje treści przez nich udostępniane. Kwestią czasu było więc, aż państwo zacznie wdrażać stosowne regulacje, których spora część z Was również wyczekuje z niecierpliwością.

Ja jednak nie zamierzam korzystać z narzędzi, które oferuje lub oferować będzie państwo. Nie skorzystam także z istniejącej obecnie ścieżki odwoławczej uruchomionej niedawno przez Ministerstwo Cyfryzacji (tzw. "odwołanie od decyzji portalu"). W dalszym ciągu stoję na straży opinii, że to prywatny podmiot (w tym przypadku Facebook) ma prawo decydować o tym, czy możesz z jego usług korzystać czy nie. Nie uważam, aby państwo i jego instytucje posiadały jakikolwiek autorytet, aby w tym sporze stawac pomiędzy dwiema stronami – dostawcą oraz odbiorcą usługi. Nie zmienia to faktu, że w mojej ocenie Facebook, jako usługodawca, nie dostarczył mi zamawianej przeze mnie usługi zgodnej z regulaminem. Sądzę również, że został mi dostęp do tej usługi bezprawnie odebrany, czyli to Facebook naruszył zapisy regulaminu świadczonej dla mnie usługi i zamierzam domagać się w tym zakresie zadośćuczynienia oraz naprawienia strat. Przez naprawienie strat mam na myśli ponowne przyznanie dostępu do usługi przez zdjęcie blokady z mojego konta. W przypadku gdyby ww. warunki nie były możliwe do spełnienia przez usługodawcę, wówczas będę domagał się wyjaśnienia powodów, dla których moje konto zostało zablokowane, czyli przedstawienia konkretnych treści przeze mnie udostępnionych, a które to treści pozostawały rzekomo w konflikcie z zasadami określonymi przez usługodawcę w jego polityce. Nie wiem jeszcze, czy uda mi się tę nierówną walkę wygrać, ale jeśli ktokolwiek z Was ma wiedzę, doświadczenie, a może jakąkolwiek radę, co można w tej sytuacji jeszcze zrobić, to bardzo chętnie się z tym zapoznam. Możecie zostawić informację w komentarzu lub wysłać poprzez PW do adminów strony. Ktoś zawsze będzie mógł to do mnie przekazać :)

Facebook najwidoczniej również nie przejął się tym, że to właśnie StopACTA2 w ostatnim czasie mocno broniła swobód m.in. tych serwisów, które znalazły się na celowniku instytucji państwowych, pracujących nad regulacjami, które w efekcie bardzo mocno uzależnią sposób działania tych serwisów od przepisów polskiego prawa. Zawsze krytykowaliśmy pewne elementy polityki Facebooka, zwłaszcza w zakresie ograniczania swobody wypowiedania się i blokowania treści przez ten serwis, jednocześnie jednak podkreślaliśmy (a przynajmniej część z nas), że istnieje przecież całe spektrum alternatyw i innych serwisów, z których możemy korzystać zamiast niego i że samo konto na Facebooku nie jest naszym niezbywalnym prawem, a jedynie przywilejem. Każdy z nas ma drogę wolną i może w każdej chwili stąd wyemigrować. Tylko jakoś nikomu nigdy się nie chciało, choć my na przykład apelowaliśmy o to wielokrotnie. Być może potrzeba jeszcze więcej zablokowanych kont, aby ten trend przechodzenia z Facebooka do innych serwisów stał się zauważalny i może podziałał niektórym na wyobraźnię. Niestety to, że Facebook strzela nawet do tych, którzy tak naprawdę nigdy nie działali na jego szkodę, a nawet w pewnym sensie stawali po jego stronie, pokazuje, że te nadchodzące regulacje być może wcale nie są mu nie na rękę. Być może obserwujemy właśnie kolejną zasłonę dymną, która powstaje pozornie z myślą o szarych użytkownikach społecznościówek, a która już dawno została przemyślana przez największych graczy poza kulisami. I to przemyślana w taki sposób, że Facebookowi nic się nie stanie, a państwowe narzędzia i tak powstaną i posłużą do realizacji wielu innych "pożytecznych" celów, znajdujących się w interesie państwa.

Pamiętajcie o tym, że Facebook nie jest chmurą dla Waszych danych ani bezpiecznym archiwum konwersacji. Za jednym kliknięciem bezdusznego kursora myszki stracicie wszystko i nie pozostanie po Was tutaj ślad. Nie będziecie mogli się od tego odwołać i nikt nie wyjaśni Wam, co złego zrobiliście, że aż tak Was potraktowano. Stracicie kontakty z ludźmi, których być może nigdy już nie zobaczycie. Utracicie projekty, nad którymi pracowaliście być może wiele lat. Nie dowiecie się już o wydarzeniach, które mogłyby Was zainteresować. Tylko dlatego, że zaufaliście tej jednej platformie, która w sprytny sposób podporządkowała sobie rynek serwisów społecznościowych. Pamiętajcie, że to tylko i wyłącznie od nas zależy, jak będzie wyglądał Internet za 5, 10, 15 i 20 lat. Jeśli nadal będziemy godzić się na to, aby grupy interesu w komitywie z politykami decydowały o tym, jak ma wyglądać nasza cyfrowa rzeczywistość, to kiepsko to widzę…

Może sie okazać, że Internet już wkrótce będzie dla nas tym, czym teraz telewizja jest dla naszych rodziców i dziadków. Będziemy sobie, jak te prole, przeskakiwać z Facebooka na Instagram czy Netflix, tak jak oni teraz pilotem przeskakują między TVP, Polsatem, a TVN. Coraz mniej w tym wszystkim wolności i niezależności. Coraz bardziej traci się w tym wszystkim wartość dodaną przez nas samych, a równocześnie zmusza się nas do pozostawania przede wszystkim w roli odbiorcy konkretnych komunikatów i treści, które i tak już wcześniej ktoś poddał stosownej kontroli i obróbce. Stopniowo zamyka się nam usta i zabiera dostęp do miejsc, w których moglibyśmy swodobnie dzielić się informacją czy ideą. Najgorsze, że to my wszyscy dajemy na to nasze ciche przyzwolenie. I mam tylko nadzieję, że nie jest jeszcze za późno, by to zmienić…

Czerwiec 2018 to był czas, w którym w Polsce znowu było czuć zapach napalmu i wszyscy wiedzieli, że dzieje się coś ważnego. Wtedy na biegu poznawaliśmy się ze sobą nawzajem, a jednocześnie przedstawialiśmy się Polsce i całemu światu, zapowiadając, że tak łatwo naszego Internetu to my politykom nie oddamy. Mówiliśmy o tym jeszcze przed pierwszą falą protestów m.in. w KonteStacja , gdzie ByteEater przemaglował nas konkretnie w swojej 3-godzinnej audycji, by pomóc zrozumieć wszystkim, co to właściwie jest to StopACTA2 i o co nam chodzi.

Po wywiadzie Byte wyemitował legendarny kawałek Kultu - "Po co wolność", który na samo zakończenie tego przydługawego tekstu dedykuję Wam, ze szczególnym uwzględnieniem poniższego jego fragmentu:

https://www.youtube.com/watch?v=i00fmNRE-w0

"Na tym świecie każdy jest zachłanny i pazerny
Na tym świecie każdy chce pieniądze i koncerny
Kilku frajerów rządzi świata tego polityką
A potężniejsi z nich myślą o władzy nad galaktyką"

---- koniec wpisu ----

Źródło: https://www.facebook.com/387982448378169/posts/1032169557292785/
Mirror: https://archive.is/V5VDH

#stopacta2 #oswiadczenie #cenzura #facebook #internet #4konserwy #neuropa #ciekawostki
  • 10
@Enviador: Jeśli masz kontakt z Grzegorzem, dowiedz się czy przypadkiem w ciągu ostatnich dni nie udostępniał na swoim prywatnym koncie jakiejś nagości (to nie musi być pornografia, po prostu treść ukazująca nagość). Facebook bardzo ostro reaguje na takie treści, odzyskanie konta graniczy tutaj z cudem, choć są tacy, którym się to podobno udało.
@a__s: hej, dzięki za komentarz :) Zgodnie z prośbą
zainteresowanego, przekazuję odpowiedź od Grzegorza na Twój komentarz:

--- początek wiadomości ---

Dzięki za trop. Ogólnie to ja byłem dość ostrożny jeśli chodzi o wrzucanie różnych rzeczy na FB z uwagi na obawę przed banem. To się tyczy zarówno komentarzy pod publicznymi postami, jak i rzeczy zamieszczanych na mojej tablicy. A już na pewno nie było tam nigdy publikowane nic w rodzaju