Wpis z mikrobloga

Mirki opowiem wam dziś historię wczorajszego poszukiwania samochodu dla znajomej bo szlag mnie mało nie trafił jak jeździłem i oglądałem. W tym kraju nie można uczciwie obejrzeć wozu, bo każdy próbuje Cię wpieprzyc na mine i jak nie masz kogoś że sobą kto się zna, to Cię wydymają bez poślizgu a Ty jeszcze będziesz zadowolony.

Ale od początku. Otóż znajoma postanowiła, że 5 lat po zdaniu prawa jazd, to wystarczający czas na to by zaleczyć rany psychiczne z egzaminu. W związku z tym jednym z jej noworocznych postanowień stało się zakupienie auta i jeżdżenie nim. Poprosiła mnie o pomoc bo się na autach znam, mam odpowiedni sprzęt i doświadczenie by takie wozy oglądać i wydawać w miarę rzetelne opinie.

Budżet: na całość z ubezpieczeniem, rejestracją, niezbednym wkładem na początek - 12k. Jak na pierwsze auto imo o połowę za dużo. Ale cóż klient nasz pan.
Cały tydzień wertowaliśmy wspólnie olx i otomoto aby we Wrocławiu znaleźć coś godnego uwagi. Po całym zaś tygodniu poszukiwań sobotę mieliśmy kilka do obejrzenia. Tydzień wcześniej oglądaliśmy małe piździki miejskie ale zgodnie stwierdziliśmy że ona szuka większej klasy B lub małej klasy C.

Pierwszego Clio to nie zdążyliśmy do mojego wozu wsiąść żeby ruszyć na oglądanie a Pani zadzwoniła i powiedziała, że anon z internetu jej zaliczę 50% za wóz wpłacił i już nieaktualne.
Ten czas poświęciliśmy więc na odwiedzenie dwóch pobliskich komisów w poszukiwaniu okazji. W pierwszym była nie brzydka Ibiza(przynajmniej z daleka). Ale jak podszedłem i zobaczyłem to dzieło pogranicza garncarstwa, metalurgii i kreatywności to od razu wiedziałem że nie ma sensu próbować patrzeć. Sytuacji nie poprawił rozładowany do 0 aku (więc do wyrzucenia). Sprzedający sam śmiał się z tego Seata, że mu gościu takiego wstawił, nie chce z ceny zejść a co miesiąc musi za niego płacić.

Polecił za to Modusa, którego osobiście z Niemiec niby przywiózł. "Perełka panie igła stan, nic nie lakierowane". Przebieg dumne 150000, cena równie dumne 12000(do rejestracji). Po otwarciu drzwi dostałem w ryj wunderbaumem o zapachu maskowanych fajek i świeżo pranej tapicerki. Kierownica przetarta do drutu, fotel jak w 30 letniej taxi. O dziwo silnik zagadał z obrotu i to nawet ładnie. Z tym igłastanem i nielakierowaniem jednak dużo mocniej rozjechaliśmy. I żeby nie było, ja rozumiem, że nowy to w salonie a za 12k cudów nie szukaj ale po co mi walisz ściemę, jeszcze jak widzisz że z miernikiem w ręce stoję?? Nie lakierowane były drzwi kierowcy i dach. Cała reszta podwójny lakier a dwa elementy szpachla. Jeszcze mi na bezczela mówi, że mi się miernik rozkalibrował. No myślałem że mu piznę w ten łysy łeb.

Po tym jakże miłym i uczciwym początku dnia udaliśmy się do drugiego komisu. Tam całe szczęście nie było na czym oka zawiesić, więc tylko połaziliśmy.

Na 13 umówieni byliśmy na oględziny kii Rio, w międzyczasie zaczął padać śnieg. Umówiliśmy się przy nieczynnym McDonaldzie. O 12:50 dzwonimy ze jesteśmy babka na to że czemu wcześniej nie dzwoniliśmy, ona przecież nie jest przygotowana(nie to że na sztywno na 13 byliśmy umówieni nie?). W końcu po kolejnych 30 minutach przyjechała. No oglądam auto, wszystko w miarę fajnie, trochę rysek, jeden element podwójny lakier i troche szpachli na nim ale bez tragedii. Sprawdziłem komputer przez obd, brak błędów no fajne auto. Patrzę na opony a tam lato. Jeszcze w dodatku łyse, no myślałem że mnie trafi. No ale wsiadle, przejechałem się kawałek i o dziwo wszystko bangla. Dodatkowo dopiero co zmienione sprzęgło (chodzi lepiej niz, w salonowych autach) i rozrząd z najechanym 20 k. Z mankamentów wnętrze do prania, pani woziła pieski i trochę zaniedbane plastiki w środku.

Umówiliśmy się na 8k z kołami zimowymi w pakiecie, podobno były zamknięte w garażu i dlatego nie zmienili ale jakbyśmy chcieli auto, to wlascicielka z mężem pojedzie i je wrzuci do bagażnika. Do tego auto miało OC do października i przegląd do listopada. Dla kierowcy, który kupuje pierwsze auto we Wrocławiu samo OC jest warte z 1000 zł.

My mieliśmy jeszcze jedno auto do obejrzenia. W opisie było "Wrocław centrum" w rzeczywistości było 35 km od tegoż centrum. Miała to być corolla, właściciel prosił żeby mu zadzwonić 30 min wcześniej to dojedzie na miejsce. Zadzwoniliśmy i jedziemy. Na miejscu patrzymy a auto stoi pod domem, z domu w którym właściciel cały czas był wychodzi gościu ze zmiotką i zaczyna w anemicznym tempie ściągać śnieg z wozu. Już lekko zdenerwowany oglądam auto a nawet pod śniegiem i lodem widzę, że "perła" z ogłoszenia, to była walnięta przed jego napisaniem, tak naprawdę było to pierwsze auto jakiegoś młodego kierowcy. Nie było na tym samochodzie jednego elementu nie porysowanego( tak nawet dach był kiedyś obity kamieniami a odpryski zabezpieczone gliną i farbą olejną). Jak zapytałem go dlaczego o tym w ogłoszeniu nie wspomniał to rzucił tekstem ze czego się spodziewam po 18 letnim aucie i przecież zdjęcia były. No spodziewałem się, że ktoś nie będzie mnie próbował w wała robić aż tak bezczelnie. Do tego przebieg 150 k budził we mnie obawy już przy czytaniu ogłoszenia a na miejscu stan pojazdu potwierdził że tyle to on miał jak go sprowadzali z Reichu 10 lat temu tylko jedynka z przodu uciekła na granicy.

Po tym oglądaniu i przedstawieniu sytuacji stwierdziliśmy że rio nie jest złe a koleżanka się na nie zdecydowała, bo nie chciało się jej szukać dalej. Odstawiliśmy więc moje auto i pojechaliśmy odebrać Rio(ona 5 lat nie jeździła więc poprosiła mnie o odebranie auta). Na miejscu ja miałem pójść zmienić koła na zimowe bo śnieg padał a ona miała pisać umowę i potem miałem przyjść sprawdzić czy wszystko ok. Już na wejściu dostaliśmy w twarz informację że kół nie mają, bo klucz do garażu ma syn blablabla. To im mówię ok, ale cena 7600 i dopłacimy 400 jak się koła pojawią. To zostałem zwyzywany od złodziei i że ludziom się powinno ufać, puscilem to za uszami, bo zależało mi na aucie dla znajomej, które w tej cenie z OC i przeglądem było dobrym dealem.
Odwiozlem jej auto pod dom, po drodze wymieniając jeszcze wycieraczki i kupując niezbednik: zimowy płyn do sprzyskow, skrobaczkę, zmiotkę i gaśnicę (ta w aucie przeterminowana oczywiście).

Wieczorem dostaje info od znajomej że babka przywiozła koła. Okazuje się że nie koła, tylko opony i nie w ok stanie, tylko złomy(wysłała mi zdjęcia, na miejscu mnie nie było). Zabroniłem jej tego brać a już tym bardziej dopłacać 400 zł. To znowu zostałem zwyzywany od złodziei. Ja jestem w tym kraju złodziejem nie osoba która chciała oszukać nieznającą się na autach osobę. Jeszcze to durne tłumaczenie, że oni na opony mówia koła a przy oględzinach pamiętam jak wspominali o felgach stalowych xD.

Jak w tym kraju ma być normalnie? Dobrze, że na umowie kazałem dopisać przepisanie OC w całości na nowego właściciela, bo już na 100% by #!$%@? próbowały wycofać i odrobić sobie te opony.