Wpis z mikrobloga

Jeden ze słabszych i trudniejszych meczów w sezonie, mimo to znowu zwycięstwo. Przy tej grze z tego składu wyciągnięte zostało maksimum. Wynik oczywiście nie usprawiedliwi wszystkiego, możemy mieć wiele zastrzeżeń, ale na szczęście nie do najważniejszej rzeczy.

Niestety niepostrzeżenie znowu posypał nam się skład. Kartki Lewczuka, kontuzje Kapustki i Karbownika (nie licząc tych, których nie ma już dłuższy czas), brak Antolicia nawet na ławce, Pekhart grający z kontuzją, Lopes wpisany na ławkę tylko na sztukę. Było jasne, że bez większości tych zawodników sporo tracimy i będzie to poważny test dla tych, którzy wskoczą do składu. W moich oczach nikt z dzisiejszego podstawowego składu tej szansy nie wykorzystał. Z kolei wejście Skibickiego i Cholewiaka pokazuje, w jakim stanie są obecnie nasze skrzydła. Praktycznie gorzej być nie może i rzeczywiście, oni na tym tle potrafili się pokazać i rozruszać zespół.

Dawno nie było tak złego występu pary środkowych obrońców. Z jednej strony dobrze, że Lewczuk wypadł, bo nie powstała sytuacja, w której pauzują obaj z Jędrzejczykiem naraz. Z drugiej strony, chętnie bym obejrzał ponownie Mosóra w Ekstraklasie… Tylko że należałoby go wprowadzić do dobrze funkcjonującej drużyny. W innych meczach może nie byłoby takiego problemu, ale tutaj był. Nie radziliśmy sobie z pressingiem Wisły. To kolejny zespół, który wyszedł na nas ofensywnie. To nie jest problem tego typu, że nie możemy sobie poradzić z autobusem rywala. Zasłużenie przegrywaliśmy do przerwy, a pewnemu szczęśliwemu splotowi okoliczności zawdzięczamy fakt, że nie straciliśmy więcej goli. Na szczęście w ataku Wisły był Forbes, a u nas w bramce Boruc, który uratował nas w dwóch sytuacjach, a w trzeciej został trafiony piłką. Wcześniej popełniał błędy i miał też możliwość obrony strzału na 1:0, ale potem utrzymał nas w grze. To, a także powrót z 0:1 do 2:1 jest podobne do meczu z Lechem, kiedy również zagrał Skibicki.

Wracając do stoperów, Wieteskę oczywiście można tłumaczyć wielokrotnymi przerwami w grze i treningach, pechem i tak dalej… Niestety, mimo ewidentnego potencjału fizycznego i piłkarskiego, chłopak cały czas popełnia proste błędy, na ogół spektakularne i prowadzące do katastrofy. Może nie jest jeszcze tak, że jego czas minął, ale ile można czekać, aż wejdzie na odpowiedni poziom? Z drugiej strony Jędrzejczyk zagrał nawet gorzej, ale wiele jego błędów zostało naprawionych przez kogoś innego. On też nie ma dobrej rundy za sobą. To, że środkowy obrońca jest potrzebny, to oczywistość. Naprawdę zastanawiam się tylko, skąd mają wziąć się na to pieniądze. W zasadzie na każdej pozycji możemy wymyślić sobie wariant oszczędnościowy i tutaj byłby to Mosór, ale zawsze jest to też ryzyko. Oprócz skrzydeł to jeden z poważniejszych problemów do rozwiązania.

Środek pola w dużej mierze nie udźwignął tego meczu. Slisz sam przyznał, że dopiero po korekcie w przerwie zaczął spełniać założenia, wcześniej wyprowadzenie bardzo kulało, brakowało schodzenia głęboko po piłkę, co wcześniej robili naprzemiennie trzej zawodnicy, teraz robił to w porywach jeden. Bardzo ciężko miał Martins, wielokrotnie był spóźniony. Z kolei dla Valencii była to ostatnia albo w najlepszym razie przedostatnia szansa. Co więcej, dostał ją na swojej ulubionej pozycji. I teraz zastanawiam się, co gorsze – nieprzydatność w ofensywie czy tak rażące odpuszczanie bronienia. Valencia o dziwo nawet się pojawiał pod naszym polem karnym, ale chyba nawet lepiej, jakby go tam nie było. Szczęście w nieszczęściu, że akurat jego łatwo się pozbyć. Może od początku to wypożyczenie nie miało sensu, ale przynajmniej nie władowaliśmy się w trzyletni kontrakt czy coś podobnego. Być może to też zawodnik jednego sezonu. Wydawało się wtedy, że jednak coś potrafi i to nawet może obowiązywać, ale tu chyba nie chodzi o umiejętności. On nie wygląda, jakby funkcjonował w zespole na boisku, gra gdzieś swój mecz, więc nic dziwnego, że nie wychodzi.

Mamy w tym meczu dwa motywy z poprzednich starć z Wisłą. Jedno to oczywiście powrót z wyniku 0:1 i dwa gole Pekharta, do czego jeszcze wrócę. Drugie to przesunięcie Luquinhasa na środek. Rok temu wypaliło to tak, że skończyło się 7:0, tutaj musieliśmy poprzestać na 2:1, ale zmiana była zauważalna. Brazylijczyk i tak wcześniej sporo schodził do środka, dawał nawet czasem konkrety w postaci asyst, nawet trochę broniłem tego ustawienia. Natomiast dziś dostaliśmy kolejny dowód, że on powinien grać w środku. Ok, tylko to tym bardziej obnaża nasze skrzydła. Wszołek jest w katastrofalnej formie i już dawno by usiadł, gdyby miał prawdziwą konkurencję. Tutaj jest spory dylemat w postaci kończącego się kontraktu. Ja bym go mimo wszystko przedłużył, bo Wszołek może się jeszcze odbudować, a tak to trzeba by szukać co najmniej dwóch, jak nie trzech skrzydłowych. Jeżeli on jest w takiej formie, a Luquinhas powinien grać w środku, to rzeczywiście nie ma innego wyjścia w tej chwili niż Cholewiak i Skibicki na bokach. Nie sądzę, aby wariant z Mladenoviciem czy Juranoviciem na skrzydłach był rozważany.

W każdym razie ten moment był przełomowy. Oczywiście pomogło też opadnięcie z sił i cofnięcie się piłkarzy Wisły. Było jasne, że w tym meczu trzeba będzie być cierpliwym, bo wytrzymanie całego meczu w takim tempie byłoby właściwie niemożliwe. Legia może nie zepchnęła przeciwnika w jego pole karne, nie miała jednej sytuacji za drugą, ale spokojnie zmieniała stronę, wywalczała stałe fragmenty, po których parę razy nawet było blisko. Kulminacją tego był rzut karny, a zwycięski gol to już klasyka. Tutaj dochodzimy do odwiecznego dylematu. Czy dośrodkowanie na Pekharta jest cacy czy nie. Ja zwrócę uwagę tylko boiskowo – nie ma sensu ciągłego wrzucania w zatłoczone pole karne, gdzie szansa na dojście naszego zawodnika do piłki jest mała. Za to gdy Pekhart zostaje jeden na jeden z obrońcą w polu karnym, dośrodkowanie na niego jest zdecydowanie słusznym wyborem. Tu jest ta różnica – Wisła popełniła błąd, broniąc już nie tak zwarcie, stworzyła się swobodna pozycja dla Pekharta, który myli się w takich momentach bardzo rzadko. Oczywiście nie da się go pochwalić za wcześniejszą grę – praktycznie go nie było, dopiero w drugiej połowie zaczął wychodzić do rozegrania na połowę boiska, czego moim zdaniem należy częściej od niego wymagać. No jest to ewenement –nic nie gra, ale kończy mecz z dwoma golami, które dały zwycięstwo.

Na koniec jeszcze dwie uwagi. Powtórzę coś, co pisałem już wcześniej. Styl w ostatnich meczach nie musi mieć żadnego przełożenia na puchary. Rok temu wygraliśmy z Wisłą 7:0. Czy to nam coś dało w pucharach? Zdecydowanie nie. Dlatego teraz wymęczone 2:1 wcale nie musi niczego oznaczać. Nieudane eliminacje możemy i powinniśmy przypominać, tylko też pytanie na ile możemy przegiąć w tę stronę. Jasne, że prędzej puścilibyśmy do Europy ten obecny zespół, niż ten z września. Tylko że przypomnę znowu – latem nie został on osłabiony, a nawet wzmocniony. Nawet ten skład powinien klepnąć Omonię i potem iść już inną ścieżką do fazy grupowej. Oprócz tego, jak teraz poprawić skład i grę tego zespołu, cały czas pozostaje pytanie, co zrobić, aby nie być w tak koszmarnej formie na najważniejsze mecze sezonu. Bo możemy znowu w miarę nieźle przepracować zimę (choć to optymistyczne założenie), ale nie mamy gwarancji, że te koszmary znowu nie wrócą. Znalezienie przyczyny tego problemu i rozwiązanie go będzie zdecydowanie najtrudniejsze.

Druga rzecz to już standardowa napinka, która ma tu miejsce po meczach z Wisłą. Ja w tym temacie walczę tylko z jednym mitem – że Wisła tak fantastycznie grała w pucharach, w eliminacjach Ligi Mistrzów miała trudną ścieżkę, a my tylko łatwych rywali i kompromitacje. To prawda, ale tylko częściowo. Możemy wyciągnąć, że Wisła miała tak naprawdę tylko dwa dobre sezony – w Pucharze UEFA 2002/03 i Lidze Europy 2011/12 (ten drugi nieco szczęśliwy, ale ok). Można nam wyciągać różne wpadki, ale oni tak samo mają Valerengę, Dinamo Tbilisi, Levadię i Karabach, który tak lubią nam wypominać. Eliminacje LM – tak, ale my też graliśmy z Barceloną i Szachtarem. Potem dostali szansę w nowej formule, to odpadli z Levadią i APOEL-em. Niektórzy chyba też zapominają, że Wisły nie ma w Europie już od prawie dziewięciu lat. Jako argument przywoływane są nawet mecze sprzed osiemnastu. Fajna historia, ale nic więcej. Dziś nie ma ona znaczenia, teraźniejszość Wisły w pucharach jest jeszcze smutniejsza od naszej. Łatwo jest nas pouczać, gdy samemu nie ma się możliwości kompromitowania się w Europie, bo i na to jest się za słabym.

Jeszcze słowo o sędziowaniu. Ostatnio odpuściłem sobie komentowanie tego, ale tym razem było naprawdę słabo. Mam wrażenie, że niektórzy sędziowie u nas chcą być tacy fajni i „dawać pograć”, „jak w Anglii” itd. W konsekwencji jednak gwizdane są drobne rzeczy, a poważne faule przechodzą niezauważone. Żeby była jasność, dotyczy to nie tylko zagrań Wisły, ale i naszych. Może nie powinienem narzekać, bo karny był słuszny, a puszczenie akcji po faulu na Skibickim dało nam drugiego gola. Ale ogólnie, sędziowie dzisiaj nie pomogli, aby ten mecz stał na wyższym poziomie. Myślę, że i my, i Wisła, możemy mieć pewne pretensje.

Sądziłem, że dużo gorzej z grą nie będzie, ale rzeczywiście słabszy moment się pojawił, skład jak wspomniałem też przetrzebiony. W tych okolicznościach trzeba będzie jeszcze wygrać ze Stalą i chyba jednak z pewnym spokojem udać się na przerwę zimową. Liczba punktów jak na ten etap sezonu wygląda znakomicie. Warty uwagi jest też nasz bilans na wyjazdach – w samej lidze jest to 5-1-0 i dopiero drugi stracony gol, wraz z pucharem 7-1-0 i trzy stracone gole. Na papierze wygląda to lepiej niż u siebie, choć mam wrażenie, że to przy Ł3 gramy ostatnio lepsze mecze. To samo trzeba będzie zrobić już w najbliższy piątek.

#kimbalegia #legia
  • 3
@Kimbaloula:
1. To jest punktowo póki co najlepszy sezon Legii od 8 lat.
2. Nie rozumiem ciągłego narzekania na Pekharta, ze cały czas na niego piłkę wrzucają. Cholera, koleś ma talent i to wykorzystujemy, to zle? Karnego tez strzelił fajnie, jasne ma pewne braki, ale jakby ich nie miał to by teraz mu dośrodkowywał ktoś z ligi angielskiej.
3. Sędzia pierwszy raz od dawna mi się podobał. Lubię jak gwizdanie odbywa
@miki4ever: Już nie chciałem męczyć tą średnią punktów, w sumie to dosyć prymitywny wskaźnik ( ͡° ͜ʖ ͡°) No i wielu trenerów tutaj miało dobre wejście, a w dłuższym okresie było trudniej o takie wyniki.

Co do wcześniejszego komentarza, na pewno nie mogę się zgodzić odnośnie sędziowania. Puścił kilka ostrych fauli, w tym Jędrzejczyka, Wszołka czy Sadloka. Za to odgwizdał sytuacje, w których zupełnie nic nie było.