Wpis z mikrobloga

Davidoff Zino to zapach, który kupiłem pomimo jego opinii. W dużym skrócie - jest kontrowersyjny, bo dużo osób krzyczy że jest dziadowy i w ogóle. Ja mimo wszystko tym opiniom się oparłem i postanowiłem zaryzykować z innego powodu - Davidoff Zino zostały stworzone przez człowieka, który popełnił Bentleya Absolute, więc postanowiłem dać im szansę.

Samo otwarcie jest dość agresywne i drażniące. Z początku lekko alkoholowe, ziołowe szybko przeistacza się w drzewno-przyprawowy zapach. Ale bardziej konkretnie, to będzie tak: wita nas drzewo różane i trochę lawendy. Do tego od samego początku czuć paczulę i to sporo. Jest ona głównym motywem kompozycji, odpowiada za aromat dziada i zostanie z nami do samego końca.

Po otwarciu na chwilę paczula przycicha i pojawiają się konwalia i jaśmin. Raczej w dość gustownej, delikatnej formie, nie są nachalne i dodają tutaj aromatu świeżości. Po kwiatkach dochodzi dużo aromatów żywicznych i drzewnych, tworzących razem identyczne złudzenie jak w przypadku Bentleya Absolute - świeżej sosnowej deski, czy też kalafonii. Stety albo i niestety, ta deska nie jest główną częścią kompozycji, a tylko jednym z pomniejszych aromatów. Po tym jak deska, konwalia i jaśmin się uspokoją, wraca do nas odtwórca głównej roli - paczula. Do samego końca na skórze będziemy czuć właśnie ją, odrobinę wanilii i trochę drzewa sandałowego.

Parametry są lekko dziwne - na samym początku projektuje jak szalone i wiadomo czym było psikane, a po godzinie staje się raczej bliskoskórny. Jego ogólny aromat utrzymuje się stosunkowo dobrze i nawet po kilku godzinach ktoś od nas wyczuje Zino, ale nie będzie ono już wtedy nachalne i zdecydowanie nie wyczujemy kwiatowo-drewnianych niuansów.

Kompozycja lubi się zmieniać w trakcie - jak zawieje wiatr, to poczujemy coś innego i doszukamy się więcej składników w kompozycji. Mi się udało przez chwilę poczuć bergamotkę, ale nie znalazłem jej po raz drugi, jak zacząłem jej szukać. Nie są to łatwe perfumy i zdecydowanie daleko im do crowd pleaserów, a sama kompozycja przypomina mi nieco “klasykę perfumiarstwa”, czyli bardzo charakterystyczne, aromatyczne zapachy z lat 90. Sama paczula w Zino jest rzeczywiście dziadowa, ale nie do przesady - pachnie raczej wykształconym, grzecznym i umytym siedemdziesięciolatkiem.

To nie jest tak, że ten zapach jest odrzucający do wyrzygu, bo ma coś w sobie urokliwego, ale dla mnie jednak paczula w takiej ilości to zbyt dużo. Może za 30 lat mi się spodobają, to będę wiekiem pasować. Na zdjęciu trzynastolatek po dwóch psikach Zino.

#perfumy
#perfumychacharskie
ChacharZWarszawy - Davidoff Zino to zapach, który kupiłem pomimo jego opinii. W dużym...

źródło: comment_1606643664QkzzQxe77WmiuPcNXwkiIe.jpg

Pobierz
  • 4