Wpis z mikrobloga

Zoologist Civet to jeden z moich ostatnich nabytków i ostatni Zoologist, którego mam. Do pełni szczęścia kilku mi jeszcze brakuje, ale nie o tym.

Civet od samego początku postanawia wejść grubo i zamaszyście. Nie tak mocno jak T-Rex, nie mniej jednak myśl przewodnia zostaje taka sama - nie brać jeńców. Perfumy są też dobrze przegryzione i wyróżnienie konkretnych nut zapachowych wymaga pełnego skupienia.

Od samego początku można śmiało stwierdzić, że Civet to jest dusiciel. Jest słodki, gęsty, lepki i damski. Nie czuję w nim żadnego uniseksowego zapędu, może poza dyskretnym aromatem szczyn. Otwarcie jest dość pieprzowe, wiercące w nosie, a jeden psik wypełnia pokój lepiej niż pianka montażowa. Zapach, który czujemy na początku, praktycznie (poza pieprzem, który cichnie, ale dalej jest) zostaje z nami przez cały dzień, po prostu jest coraz mniej intensywny.

W Szczywecie znajdziemy bardzo dużo akcentów kwiatowych, których nawet nie jestem w stanie rozpoznać poza samym faktem, że są to kwiaty. Jest ich dużo, są słodkie i przeplatane przyprawami. Znów nie wiem jakimi, ale na pewno dość pikantnymi i troszeczkę korzennymi. Gdzieś tam w oddali jest być może jakieś drzewo sandałowe albo kadzidło, bo czuć dym, ale jest go bardzo niewiele. Te słodkie przyprawy i kwiaty tworzą dziwnego drinka - dwie części Beherovki, dwie części likieru i jedna część szczyn. Wydaje mi się (powtarzam: wydaje), że wiem jak pachnie cywet, ale wcale go tutaj nie czuję.

Projekcja jest mega, nie ma tu nic do zarzucenia. Ogon się ciągnie jak z mrówkojada. Trwałość również ponadprzeciętna - niestety po 8h dalej go czułem, a po 12 dalej jest na skórze.

Być może są to dobre perfumy, ale dla mnie zwyczajnie śmierdzą i targetem są raczej kobiety w wieku 80+. Nie mogę się w nich doszukać żadnego pozytywu poza parametrami oraz niezwykle dobrze wymieszanymi (tak, że nie czuć co jest co) składnikami. Słodki dusiciel jakich mało, w dodatku z lekką uryną - Szczywet i tyle.


#perfumy
#perfumychacharskie
ChacharZWarszawy - Zoologist Civet to jeden z moich ostatnich nabytków i ostatni Zool...

źródło: comment_1604247853n2z9Ss0Fz8nUtPlfKeVLix.jpg

Pobierz
  • 10
  • Odpowiedz
@nosacz_ninja: jeśli jest tu kawa, to nasikała do niej mysz. Civeta podejrzeć to zdecydowanie lepiej jest na Parfumo i pokrywa się to z moimi odczuciami. Ja mam tylko problem z wyczuciem cytrusów, ale może te dziwne ostre elementy to właśnie to.
  • Odpowiedz
@ChacharZWarszawy: Coś tam kiedyś o nim napisałem na Basenotes albo na Fragrantice, wklejam poniżej - to też było na gorąco, po dosłownie kilku testach:

Civet is a contemporary variation on a classic chypre theme - animalic chypre floral with a hint of leather and weird coffee note balancing the sweetness of the flowers ( mainly tuberose ) It doesn't develop much, as the citruses and spices fade away Civet becomes
  • Odpowiedz
@kyloe: próbowałem się do niego przekonać przez trzy dni - przeszedłem już kilka Zoologistów, podobały mi się mniej lub bardziej i spodziewałem się czegoś skomplikowanego. Wydaje mi się, że tutaj, tak jak w przypadku Beavera czy Slotha, 50%, czyli albo się podobają, albo się nie podobają. Dodatkowo, chyba po prostu używają tych nut, których ja personalnie nie lubię i stąd jest ten cały efekt.
  • Odpowiedz
@ChacharZWarszawy:

Ja po pierwszych testach miałem mieszane uczucia, nie za bardzo wiedziałem o co w nim chodzi, teraz po prawie 4 latach od pierwszych testów mój odbiór Civet jest zupełnie inny, głębszy niż na początku. Nazwa jest faktycznie przewrotna bo chociaż tytułowy cywet jest wiodącą nutą, to jednak cała kompozycja jest zgoła odmienna niż cokolwiek z cywetem co znam, a znam sporo. Kwiaty i cywet, spoko to klasyka i do
  • Odpowiedz
@kyloe: nie wystrychniesz mnie na dudka ( ͡° ͜ʖ ͡°) A tak bardziej serio - doskonale wiem na co się pisałem i mam świadomość, że mogę je odbierać źle. Niestety nie sądzę, że zrozumienie pomoże - o ile mogą mi się bardziej spodobać pod względem, nazwijmy to, technicznym, o tyle dalej będą dla mnie śmierdzieć. Nie odczuwam nawet żadnej przyjemności z wwąchiwania się w niego tak
  • Odpowiedz
@ChacharZWarszawy: Hyrax to faktycznie zero-jedynkowy zapach, on akurat nie wymaga większego rozpracowywania ( ͡° ͜ʖ ͡°) Jakbyś kiedyś chciał się jeszcze pohardkorować takimi śmierdzielami to w kolejce masz jeszcze Masque Milano Montecristo i śmierdziela wszechczasów 50 ml d'Ambiguite Marlou ( ͡ ͜ʖ ͡) W szczególności ten ostatni mocno przekracza moje granice noszalności
  • Odpowiedz