Wpis z mikrobloga

Cholera... Od ponad 2 lat noszę się z zamiarem sprzedaży motocykla, bo tak mało nim jeżdżę (max 1000km w sezonie). Jakoś tak jakby mi przeszło, ten cały "motocyklizm", że tak powiem. Mam ten motocykl od ponad 6 lat, wcześniej sporo jeździłem (po 7000km rocznie), a w końcu przestało mi jakoś być po drodze z nim, nawet nie wiem kiedy i dlaczego. Mówię sobie, że niepotrzebnie generuje mi koszty, garaż, OC, przegląd, olej+filtr co roku. Garaż mam na spółkę w 4 osoby, więc płacę tylko 50zł/mies. Jednak nie mam go pod nosem i zwyczajnie nie chce mi się po niego jeździć (pół godziny w jedną stronę), choć w sezonie chyba mógłbym go trzymać tu pod blokiem. I jak już jestem nastawiony na sprzedaż, wchodzę do tego garażu to od razu pękam... To mój wymarzony motocykl, pamiętam jeszcze z czasów gimnazjum jak mi wpadł w oko (SV 650S). Zanim kupiłem oczywiście inne też mnie fascynowały, ale zawsze ostatecznie SV wygrywała. Teraz noszę się z zamiarem kupna plotera za ok. 10000zł i to była przez kilka ostatnich dni motywacja do sprzedaży. Ale wsiadam, jadę powoli i już czuję ten potworny żal, że chcę się tego pozbyć. Łzy niemal cisną się do oczu, gdy wyobrażam sobie pisanie umowy i jak nowy właściciel odjeżdża. Nawet moja dziewczyna jest chętna na przejażdżki raz na jakiś czas, co nie zawsze jest takie oczywiste. I żeby było śmieszniej, mam kasę na ten ploter i bez sprzedaży motocykla, choć lepiej by było mieć dodatkowy przychód pod tą inwestycję.
I tak się bujam z tymi przemyśleniami ponad 2 lata... Że też człowiek potrafi się przywiązać emocjonalnie do takich rzeczy. Będzie to kiedyś motocykl od płaczącego Polaka ( ͡° ʖ̯ ͡°)
#przemyslenia #feels #motocykle #motoryzacja #zalesie
BulgarskiTaboret - Cholera... Od ponad 2 lat noszę się z zamiarem sprzedaży motocykla...

źródło: comment_15998540102OsHAicltD23A4IeR2pFjC.jpg

Pobierz
  • 6