Wpis z mikrobloga

Po latach spotykania się z innymi ludźmi, po latach bycia w związkach. Mam pewne przemyślenia, którymi chciałbym się z wami podzielić.
Po pierwsze ludzie zazwyczaj nas nie widzą, nie chodzi o dosłowne znaczenie słowa widzieć. Chodzi oto, że nie chcą być z nami ze względu na nasze unikatowe cechy. Indywidualny zbiór cech danego człowieka. Zazwyczaj chcą tylko obecności drugiego człowieka w swoim życiu. Chcą zapchać emocjonalną dziurę, pustkę.
Oczywiście w jakiś sposób możemy się im podobać, ale nie całościowo.
Z czasem pojawia się coraz więcej prób zmiany naszego zachowania, może nawet wyglądu, próby wymuszenia na nas abyśmy byli tacy jak ktoś od nas oczekuje. Nie mam tutaj na myśli przepracowywania wspólnych kompromisów i dostrojenia się do wspólnego życia.
Mam na myśli dosłowną próbę zmiany naszego ja, pod wizję naszego partnera.
Jeśli moja osobowość Ci nie pasuje, to jakie mamy pole do budowania relacji?
Ludzie zazwyczaj są skupieni wokół własnego ja, własnych braków, kompleksów, emocjonalnych traum. Nieprzepracowanych relacji z rodzicami.
Oczekując od swoich partnerów, że dadzą im to wszystko. Czego sami nie mają.
Cały czas swoim postępowaniem mamy zapewniać drugą osobę, że jest wyjątkowa, mamy pompować jej ego, dawać poczucie bezpieczeństwa.
Chociaż, swoim postępowaniem to robimy. Tylko, ciągle jest za mało. Warto dla naszego zdrowia i dobra nauczyć się stawiać granicę. Potrafić oddzielić prawdziwe uczucie do nas, od potrzeby wypełniania nami pustki. Tak, to jest dość trudne. Z reguły ludzie lubią się sami oszukiwać, lepiej się wtedy czują.
Oszukiwanie się nic nie zmienia, nie sprawia, że nasze życie jest lepsze. Stoimy w miejscu.
Niestety dramatem jest to, że ludzie się ciągle nawzajem oszukują. Bardzo dużo energii wkładają w jak najlepsze zaprezentowanie się, często mijając się z prawdą.
Z boku wygląda to trochę takk, jakby biedny rybak ubrany w drogie szaty złowił piękną dużą rybkę, która w rzeczywistości była tylko spuchnięta a jej piękno było iluzją załamującego się światła, czy coś takiego :D
Czytam także tutaj o tym jak ludzie kombinują żeby się przedstawić w jak najlepszym świetle.
Problem polega na tym, że jest różnica między być a prezentować się. Jak mam wyglądać na pewniejszego siebie? Jakie zdjęcie dodać żeby lepiej wyglądać? Jak nauczyć stwarzać pozory? Żeby tylko kogoś do siebie przyciągnąć, później przez jakiś czas trzeba podtrzymać fasadę....a później? Kogo interesuje później, liczy się teraz. Potrzeba dnia dzisiejszego, zabicie pustki, nudy, samotności, braku wiary w siebie, braku znajomych, energii...Wpisz słowo które pasuje do Ciebie.
Czuję się niedowartościowana, znajdę sobie kogoś na pewno będzie lepiej. Chciałabym żeby mnie ktoś kochał, przecież to naturalne...
Owszem, ale sposób w jaki się do tego zabieramy jest z góry skazany na porażkę. Wchodzimy w związki, z całą listą rzeczy które ktoś ma nam zapewnić, od strony emocjonalnej.
Czuję się sam źle ze sobą, czuję, że moje życie nie ma sensu. TY masz mi zapewnić to poczucie sensu. Czuję się mało wartościowy, więc Ty nie możesz mieć kolegów bo jeszcze stwierdzisz, że ONI są lepsi ode mnie. Zostawisz mnie i mój sens życia, zniknie razem z Tobą.
Wiecie jak to się kończy? Toksycznymi związkami, relacjami opartymi o szantaże emocjonalne, odrywanie ról kata i ofiary. Ludzie nie rozmawiają o tym co naprawdę czują, jedynie stosują techniki mające na celu uzyskanie konkretnego stanu emocjonalnego u drugiej osoby. Masz się czuć winny, ma być Ci przykro, masz za mną tęsknić, masz mnie kochać, masz być zazdrosny, masz widzieć co straciłeś, masz cierpieć.
Najgorsze jak takie pary decydują się na dziecko. Przecież to normalna kolej rzeczy, takie są etapy życia. Żeby związek był pełny potrzebne w nim dziecko. Czy to ważne, że tak naprawdę się nie kochamy a jedynie wypełniamy pustą przestrzeń sobą nawzajem? Boimy się, że stracimy sens swoich żyć, czyli partnerów. Więc obarczmy dziecko naszymi strachami, niech wypełni naszą toksyczną przestrzeń swoją maleńką istotą, na pewno będzie mu dobrze. Niestety dzieci nie mają magicznych właściwości wypełniania pustki i uzdrawiania toksycznych relacji, ani też nie mają mocy dowartościowywania czy wypełniania naszych emocjonalnych braków.
Skoro nasz partner nie miał takich możliwości, to dlaczego dziecko ma mieć?
No tak, partner to jednak człowiek zewnątrz i mamy ograniczony wpływ na jego zachowanie i sposób myślenia. Więc zawsze możemy sobie zrobić małą postać i kształtować według własnego widzi mi się. Możemy także posługiwać się małą postacią żeby wpływać na zachowanie naszego partnera. Czasem przez lata się to nawet udaje.
Kto myśli o konsekwencjach? Jakie konsekwencje? Przecież, to wszystko z miłości. Przecież ja kocham swoje dziecko.
Więc czemu tyle dzieci, zajmują się same sobą? Dlaczego tyle dzieci jest traktowana jak nieudany prezent, dlaczego dzieciom nie pozwala się na bycie sobą?
Dlaczego stawiamy dzieciom tak dużo wymagań i tak bardzo frustruje nas kiedy dziecko pragnie czegoś innego od nas? Dlaczego stosujemy te same techniki manipulacji, szantażu co w przypadku naszych partnerów? Dlaczego robimy dzieciom to samo, co robili nam nasi rodzice?

Dlatego, że zrobimy wszystko żeby nie stanąć oko w oko z prawdą na swój temat, na temat tego co nas spotkało, co nas ukształtowało. Ponieważ praca nad sobą oznacza odrzucenie fałszywych przekonań na swój temat i otaczającego nas świata. Wymaga od nas odpowiedzialności, a tego nikt nie chce. Jak to, ja odpowiadam za swoje życie? Za swoje decyzje? Przecież to inni odpowiadają za to jak ja się czuję. To mój partner odpowiada za moje samopoczucie, to moja mama, mój tato, moja koleżanka, to wina innych. Zawsze jest jakiś on, ona, oni...To nigdy nie jestem ja. Ja nie mam swojej woli.

#zwiazki #przegryw #emocje #psychologia #przemyslenia
  • 20
  • Odpowiedz
@ignis84: Dlugo by pisać o tym wszystkim ale co do tego "prezentowania sie" i stawiania sie w lepszym swietle niz faktycznie sie jest to na dluzsza mete ludzie robia sobie tym wiecej krzywdy niz pozytku. Moja kolezanka zostala tak kiedyś zbajerowana przez goscia, lykala kazde jego slowo jak pelikan. Oczywiste bylo wielkie love story ale po czasie wyszlo ze wiekszosc tego o czym jej ex konkubent mowil to byly sciemy.
  • Odpowiedz
@ignis84: Na anonimowych mirkowyznaniach jest ten sam wpis. Ciekawe czy to ty czy ktoś inny przekleił.

A jeśli chodzi o prezentowanie się z jak najlepszej strony i tworzenie pewnej iluzji dla swojego partnera to trudno zaprzeczyć temu, że jednak to po prostu działa. Może i jest przypał jak wychodzi, że jednak on/ona nie jest tym za kogo uchodził, ale bez tego to tych dobrych chwil z nim by pewnie w
  • Odpowiedz
@Ostry_Sens: To mój wpis. Nie mam wprawy w dodawaniu postów przez anonimowe, więc jak post się długo nie pojawiał, uznałam, że nie przeszedł moderacji :P Więc dodałam tutaj.
Tak, prezentowanie jakieś sztucznej wizji siebie działa, ale tylko na chwilę. Później sytuacja diametralnie się zmienia, z reguły zostajemy odrzuceni i nie ma co się dziwić. Także niczego nie udaję.
Chcę żeby ktoś widział mnie taką jaka jestem. Źle bym się czuła
  • Odpowiedz
@ignis84: > Oszukiwanie się nic nie zmienia, nie sprawia, że nasze życie jest lepsze. Stoimy w miejscu.

Chyba głównie o ten fragment mi chodziło, ale ja też mówię z perspektywy kogoś komu trudno jest o jakikolwiek związek również z powodów wcześniej wymienionych. Może po zdjęciu różowych okularów z czasem partner się już nie wydaje taki wspaniały, ale wciąż jest i wciąż może być ważny, a te jego wady po poznaniu
  • Odpowiedz
@syberyjskikoala trzeba naprawić błędy wychowawcze poczynione przez własnych rodziców, którym nie udało się nauczyć nas poczucia własnej wartości, miłości do siebie samych, umiejętności stawiania granic itd. Pomocna jest terapia i praca z naszym "wewnętrznym dzieckiem" :)
  • Odpowiedz