Wpis z mikrobloga

#gownowpis #przegryw
Oglądasz sobie teleranek jedząc bułkę z dżemem i kakao, potem układasz klocki jeden na drugim, nikt oprócz ciebie nie wie, ze to żołnierze i czołgi w byłej Jugosławii. Nie rozumiesz o co chodzi ale widziałeś w telewizji smutnego pana w niebieskim kasku czołgi wybuchy i ogień. Dużo krzyczeli. Na podłodze ścierają się dwie armie, trzecia w niebieskich kaskach jest najmniejsza i stoi z boku. Mama coś krzyczy na tatę, tata siedzi cicho i się gapi w stół. Na podłodze niebieskie kaski rozganiają dwie walczące strony. Tata łapie za stół, duży ten stół na stojąco pod nim przejdę i rzuca nim w powietrze, mama przestaje na niego krzyczeć. Uciekasz jak zwykle w takiej sytuacji.
Kilka lat później w skupieniu pochylasz się nad zeszytem wykonując polecenia Pani. Coś pacnęło w głowę, kartka z zeszytu zgnieciona w kulkę. Na co sie gapisz debilu gupi? Mówi ten wysoki, który rządzi w klasie, to on rzucił. Prosze pani on mi dokucza! Nie dokuczaj mu bo uwagę dostaniesz i powiem rodzicom na wywiadówce. O ty kwo jena zobaczysz na przerwie. Szepcze. Na przerwie zobaczyłeś co miał na myśli i już nigdy nie skarżysz się na niego ani nikogo.
Mikołajki. Uczniowie kupują sobie upominki, ty nie, bo i tak nie miałeś nikogo do pary. Nie płacz hehe mikołaj do ciebie też przyjdzie mówi ulubiony kolega tego który rządzi.
Dziesięć lat później myślisz sobie że się zabijesz takie życie jest ciężkie. A gówno tam, liceum akurat było najlżejsze patrząc z perspektywy czasu. Taty dawno nie ma a mama nie ma pieniędzy zeby dać na pączka. Wszyscy inni mają pączki. Uczysz się do matury żeby iść na studia.
No i jesteś na studiach. Nikt cię nie wyśmiewa, nie grozi, nie atakuje. Inny świat. W końcu można się uczyć. Szkoda tylko ze każdy ma laptopa a ty chodzisz do biblioteki pisać na tym złomie swoje referaty i inne wysrywy. Ale pan profesor chwali, daje czwórkę, czasem piątkę a oni mają pisać od nowa bo "to nawet na dwóję za słabe". W końcu obrona. Poszło łatwo, jesteś w kilkunastoosobowej grupie jaka skończyła tę walkę o dyplom, trzy lata wcześniej ponad dwustu was było w tym wyścigu, odpadli szybko. To teraz magisterka. Jednak nie. Zdrowia brak, zbyt długo organizm jechał na rezerwie. Nie masz siły i ochoty. Egzaminy jakoś poszły, większość na cztery ale trój sporo. Obrona już nie poszła.
Trzeba się wynieść z akademika i szukać prac. Nie ma pracy. O jednak jest 12 godz dziennie 7 dni w tygodniu 8 zł na godzinę. Na czarno. No nic. Zwolnienie. Kolejna praca. Sam się zwalniasz. Matka wyzywa ty nierobie ty nieudaczniku do roboty albo won z domu. No to idę won. Kolejna praca, ale syf, jeszcze gorsza niż poprzednie. Wyrzucili. Kolejna, wyrzucili. Kolejna, wyrzucili. Pół roku szukasz kolejnej, nie ma. Pół roku chlejesz coraz więcej. W końcu jest. I tak sobie pracujesz, wracasz do meliny, napić się i spać. I do roboty znowu i wracasz, napić się i spać. Mija tak rok, drugi, trzeci i nic się nie zmienia. Ile jeszcze.