Wpis z mikrobloga

Wróciłem z roboty do chaty rodziców, tą samą drogą, zachaczając o tę samą żabkę w celu zakupu piwerka, co 5 lat wcześniej czyniłem dzień w dzień. Już po otworzeniu drzwi od klatki dziwnie się poczułem, później wszystko jakby rytualnie tak jak 5 lat temu, prysznic, szaber lodówki i cicha ewakuacja do pokoiku, gdzie do późnych godzin nocnych grałem w gierki, waliłem kapucyna, chlałem piwsko i zagryzałem chipsami.

I chociaż mógłbym ich winić za #!$%@? dzieciństwo, #!$%@? życie, milion kompleksów i oschłość emocjonalną, to zwyczajnie żal mi patrzeć, jak ja, wciąż walcząc o wyjście z przegrywu, wchodzę w swój prime time, a oni coraz szybciej zmierzają six feet deep, de facto większość życia będąc przegrywami. Trochę beka, że niby zawsze wiedziałem, że świat jest #!$%@? a ludzie #!$%@?, ale dopiero przygotowując się do chrztu zrozumiałem, co to naprawdę znaczy i że nie ma sensu #!$%@?ć się na starych. Moment, w którym wybaczyłem im #!$%@? mi psychiki, był jednym z ważniejszych w drodze do #wychodzimyzprzegrywu
Drugim pewnie poznanie neuroplastyki.

No a teraz siedzę sam, pilnująch im mieszkania i zaraz skoczę na stację po więcej piwerka i chipsy, żeby powspominać stare, #!$%@? czasy. Niestety lapka brak, więc trzeba będzie pograć na telefonie w Grim Quest albo Final Fantasy Tactics.

A oni niech się porządnie wyruchają na tych wakacjach.

Kto to #!$%@? przeczyta.

#nocnazmiana #przemyslenia #przegryw #rodzice
  • 9