Wpis z mikrobloga

Raz pewien chłopak zaprosił mnie na #wesele jako osobę towarzyszącą, obiecał że będzie fajnie i po wszystkim odwiezie mnie do domu. Zgodziłam się, znałam go z dzieciństwa, był takim spoko kolegą z podstawówki.

Już jadąc do kościoła coś mi nie grało, to była straszna wieś zabita dechami ale myślę co tam, może któreś z młodych pochodzi z tych okolic. Okazało się że oboje poznali się na jakieś zabawie w OSP, młoda zaciążyła i ja kilka miesięcy później siedziałam w ławie kościelnej na ich ślubie. Ogólnie obraz nędzy i rozpaczy. Chłop wyglądał jak tyczka i miał wyraz twarzy osoby nieskalanej książką, ona gruba i wymalowana chyba przez dzieci w zerówce (ostry makijaż).

Jedziemy na sale. Po drodze oczywiście bramki tworzone przez miejscowych, nic to że wszyscy z nich mieli przed 17:00 czerwone gęby, robili bramę ze starych podartych spodni byle tylko flaszkę dostać. Na samym weselu też tragedia, ledwo każdy usiadł i 2-3 kolejki na start, nawet rosołu nie zdążyli dostać. Mój partner oznajmił mi że załatwił transport po 12 i żebym się nie martwiła, tylko nalał mi kieliszka. W tamtym momencie dotarło do mnie gdzie trafiłam - na wiejską przytupajke, w scenerii z papierowych kolumn, kul dyskotekowych i oprawy muzycznej spod batuty Kazik Szprycha Band.
Bywałam już wcześniej na weselach ale na tak kiczowatych jeszcze mi się nie zdarzyło. Mój partner już o godzinie 21 plątał się na parkiecie i ledwo mówił. MASAKRA. Byłam wkurzona, sytuacja mega mi nie pasowała i wyszłam z sali na zew aby podzwonić po znajomych czy ktoś z nich może odwieźć mnie do domu. Jak na załość każdy już coś robił (sobota) albo był po procentach, byłam załamana.

Tutaj nastąpił zwrot akcji.

Moje klnięcie usłyszał pewien Adam, który stał kilka metrów dalej. Podszedł i powiedział, że ma subtelne odczucie że się kiepsko bawię ( ͡° ͜ʖ ͡°). Od słowa do słowa wyszło na to że on tutaj przyjechał z musu, że Ci co się hajtneli to jakaś niedaleka rodzina jego matki i on też musiał wpaść. Momentalnie złapaliśmy wspólny język. Wyśmialiśmy chyba wszystko w okół nas porównując to do festynu, gdzie brakowało tylko obwarzanków aby pomylić z odpustem.
W pewnym momencie Adam wypalił z propozycją, aby wytrzymać do 23:00 a potem zabiera mnie na imprezę do klubu w Warszawie bo to blisko. Odparłam, ze w sumie to chyba nie, bo przyszłam tutaj z kimś i że nie wypada. On mi na to tak :

- Jak chcesz, ja nic nie piłem więc o 23:00 po prostu wychodzę i odjeżdżam, jak masz chęć to dawaj ze mną, a jak nie to siedź( ͡ ͜ʖ ͡).

No nie powiem, zarozumiale zabrzmiał aleee... no taki pewny siebie był w tym i mnie przekonał :D

Przed 23 powiedziałam chłopakowi który mnie tu przytargał że ja już jadę, on mnie prosił abym została ale powiedziałam mu aby lepiej zrobił sobie spacer na świeżym powietrzu bo nie doczeka oczepin. Ubrałam się, wyszłam i pojechałam.

I wiecie co???

TO BYŁA SUPER DECYZJA!!!
Pojechałam z Adamem do klubu, poznałam się z jego znajomymi i wybawiliśmy się meeega tego wieczoru. Uprzedzając pytanie, nieee, sexów nie było, a przynajmniej wtedy ( ͡° ͜ʖ ͡°). Po jakimś czasie zaczęliśmy się spotykać i zostaliśmy parą na dłużej.

Można powiedzieć, że to było niczym winda z piekła do nieba ( ͡° ͜ʖ ͡°)

#martaichlopaki - Zapraszam do obserwowania mojego tagu

  • 19