Wpis z mikrobloga

@ravier: Witam! Natrafiłam na Panią przez przypadek kiedy szukałam informacji na temat barnevernet w Norwegii. W komentarzu odnośnie zabierania dzieci pisała Pani, że po kilkuletniej pracy w tej instytucji widziała Pani różne sytuacje. Proszę mi wybaczyć,że próbuje wypytać o Pani karierę zawodową, ale mieszkam od roku z mężem w Norwegii. Mamy 3 letniego synka i córeczkę urodzoną tutaj.Po przeczytaniu niektórych artykułów na temat zabieraniu dzieci obcokrajowcom jestem po prostu zdruzgotana... Bardzo byłabym wdzięczna gdyby Pani mogła odpowiedzieć na kilka moich pytań... bardzo proszę... Córeczkę urodziłam tutaj zupełnie nieświadoma, że takie sytuacje jak zabieranie dzieci z powodu np. karmienia rękami bądź spania czasem z własnymi dziećmi maja miejsce. Oczywiście słyszałam , że mają bardzo rygorystyczne podejście do bicia dzieci- i tutaj się zgadzam.Chociaż nie sądzę , że krzywdzące dla dziecka jest wytyczenie mu granic poprzez danie mu kary kiedy po prostu robi coś złego.Droga Ravier proszę czy mogłaby Pani napisać mi jak ta instytucja działa, czy naprawdę sytuacje gdzie dzieci z błahych powodów są zabierane się zdarzają,na co powinnam zwrócić uwagę żeby mnie taka tragedia nie spotkała. Czy rzeczywiście zwykły donos "życzliwego sąsiada" może spowodować, że dzieci zostaną mi odebrane bezpowrotnie i czy plotki na temat chęci "norwegizacji" obcych dzieci są prawdą?Chciałam posłać mojego synka do norweskiego przedszkola , ale po tych sytuacjach które ostatnio nagłaśniane są coraz bardziej po porostu się boję. Ostatnio w Asker zabrali dwóch synów znajomej koleżanki ponieważ 2 latek po kilku "przesłuchaniach" powiedział , że ojczym ich bije. Jego 4 letni braciszek tego w żaden sposób nie potwierdził a wręcz przeciwnie- powiedział , że tatuś ich kocha. Mimo to lawina ruszyła i ta kobieta ostatecznie straciła dzieci nawet się z nimi nie widząc od momentu zabrania. Dla mnie jest to nie pojęte! Proszę gdyby Pani mogła napisać mi coś więcej o tym procederze ponieważ spotkałam się również z komentarzem, że te dzieci są zabierane i oddawane np. homoseksualnym parom. No to gdzie to dobro dla dziecka? Kiedy zabierane jest od rodziców, rozdzielane z rodzeństwem i w dodatku trafia do zupełnie innego modelu rodziny?Mąż mi mówi że jesteśmy dobrymi rodzicami i nie mamy się czego bać ale po tych wszystkich sprawach widzę że to nie wystarczy. Zdarzy nam się krzyknąć na synka, ale przecież człowiek nie jest robotem i poza tym nie chcę wychować dziecka który nie ma żadnych obowiązków i tylko dlatego, że nie ma ochoty posprzątać swoich zabawek, nie mogę tego od niego wymagać.Czy norweskie dzieci rzeczywiście są tak wychowywane? Z góry dziękuję za jakiekolwiek informacje i pozdrawiam serdecznie