Wpis z mikrobloga

Nie mogąc zasnąć i mając myśli autodestrukcyjne zaczęłam się zastanawiać, co sprawiło, że mając 24 lvl jestem w takim a nie innym stanie psychicznym.

Zdaje mi się, że cóż złego działo się ze mną już w okresie przedszkolnym. Nie pamiętam swoich myśli czy uczuć z tamtego okresu życia, ale podobno byłam bardzo nieśmiałym dzieckiem, lękliwym i dosyć histerycznym. Wpływ na to pewnie mieli rodzice, którzy non stop się kłócili. Podobno dochodziło do sytuacji, w których mając 6-7 lat chowałam się z telefonem w łazience i dzwoniłam do dziadka, aby przyjechał i uspokoił rodziców. Prócz permanentnych kłótni rodziców, przez parę lat chyba było ze mną ok. Wszystko zaczęło się sypać, kiedy miałam jakieś 10 lat. Trafiłam do mocno patologicznej klasy, gdzie połowa osób w dojrzalszych latach miała kuratorów na głowie. Będąc grubszym dzieckiem spotykałam się często z wyzwiskami. Kolejnym problemem było to, że w wieku 11 lat miałam już okres, spore piersi, tyłek no i mega trądzik z którym nawet dermatolodzy nie mogli sobie poradzić. No tle innych rówieśników trochę się wyróżniałam, przez co oczywiście spotykałam się z różnymi komentarzami. W podstawówce mocno zamknęłam się w sobie i stałam się piwniczakiem, który po lekcjach grał godzinami w Metina i Simsy, byleby tylko nie słyszeć rodziców i rówieśników. W gimnazjum weszłam z zaburzeniami odżywiania (kompulsywne jedzenie) i pierwszym epizodem depresyjnym, który był dla mnie szokiem i nie mogłam o nim z nikim pogadać. Zaczęłam się wtedy przyjaźnić z A., która była najbardziej toksyczną osobą w moim życiu. W okresie gimnazjalnym przestałam wierzyć w Boga, z rodzicami kontakt miałam zerowy no i nadal nie rozmawiałam z ludźmi, bo się bałam. W 2 klasie odkryłam też przypadkowo, na laptopie ojca filmik z nim i jakaś babą - uprawiali seks. Nie powiedziałam o tym nikomu i żyłam z tą informacją sama przez dobre kilka lat. Był to też okres, w którym mój ojciec zaczął upijać się codziennie i znikać z domu na nawet 2-3 dni, nie informując o tym nikogo; zaczęła się też z jego strony przemoc psychiczna, skierowana głównej wobec matki, chociaż czasami i mi się obrywało. W 1 klasie liceum moi rodzice się rozstali po tym, jak mój ojciec pijany, groził matce nożem. Wtedy złapał mnie kolejny epizod depresyjny, który utrzymywał się w zasadzie całe liceum. Nie radząc sobie, zaczęłam się krzywdzić (bez szczegółów), upijać się co tydzień na imprezach, znowu kompulsywnie się objadać. Na scenę wkroczyła wtedy A, zmieniając się z przyjaciółki w stręczycielkę. Będąc moją jedyną bliską przyjaciółką zaczęła wymagać ode mnie wielu rzeczy, np. spędzania z nią codziennie czasu, pożyczania pieniędzy, pomagania jej na każdym sprawdzianie itp. Co robiła A., kiedy się z nią nie zgadzałam? Oceniała mnie od stóp do głów, celując w czule miejsca, czyli w moją nadwagę, trądzik, blizny i inne. Wywoływała u mnie poczucie winy, straszyła mnie, że zerwie ze mną kontakt i rozpowie wszystkim co o nich sądzę... Wjeżdżała mi też mocno na ambicje, mówiąc, że taką grubą nikt mnie nie będzie chciał, że z takim charakterem nie dziwi się, że nie mam znajomych, że nigdy nic nie osiągnę itd. Przypomnę tylko, że miałyśmy wtedy po 17-18 lat. Największy szajs odwaliła, kiedy będąc na wspólnym wyjeździe w Gdańsku obraziła się na mnie, że ja nie chcę iść na koncert Zenka (serio #!$%@?) i w środku wyjazdu wyzwała mnie od gówien, od niszczyciela jej życia i stwierdziła, że kumplowała się ze mną dla kasy i "bo byłam przydatna". Po tej akcji wróciłam w nocy do domu i przeżyłam chyba najgorsze tygodnie życia. Ponad miesiąc jedynie leżałam w łóżku, płakałam, obżerałam się, wymiotowałam, cięłam się, aby tuż przed rozpoczęciem klasy maturalnej próbować skończyć z życiem - co generalnie nie udało się i skończyło się jedynie przewlekłymi problemami z żołądkiem i jelitami. Klasa maturalna była dla mnie na powrót bardzo samotna i ciężka. Część znajomych odwróciła się ode mnie po opowiedzeniu im przez A. różnych zmyślonych historii (najlepsza mówiła, że jestem lesbijką i zakochałam się w A. i byłam o nią #!$%@? zazdrosna, przez co rozwaliłam naszą przyjaźń). Moi rodzice za bardzo nie wiedzieli co się ze mną dzieje. Poprosiłam ich o zapisanie mnie do psychologa, co ojciec skwitował "wymyślasz sobie", a mama zapisała mnie nawet na wizytę, ale po 2-3 spotkaniach sugerowała mi, że może już powinnam przestać chodzić, bo przecież nie jestem jakaś nienormalna. Bardzo mnie to jakoś zgasiło i zrezygnowałam z terapii. Krótko po tym poznałam mojego pierwszego chłopaka na serio, w którym mocno się zakochałam. Bardzo inteligentny, ambitny, wygadany, ideał. Wyciągnął mnie z autoagresji j zaburzeń odżywiania. Ale wszystkonjest do czasu. Po roku związku zamieszkaliśmy ze sobą w innym mieście, w którym też poszłam na studia. Na początku nadal było pięknie, ale potem zaczęło się piekło. Ciągła manipulacja, ocenianie, olewanie, żerowanie na moich pieniądzach (studiując równocześnie pracowałam, on nie robił ani tego ani tego), ciągle krzyki, awantury, koszmar. Kolejny epizod depresji, teraz połączony z mocnymi zaburzeniami lękowymi i nerwicowymi. Po zerwaniu z nim poszłam na terapię, długą, płatną, ale jednak skuteczną. Będąc na niej ani razu nie otrzymałam wsparcia psychicznego od rodziców, nigdy nie zapytali mnie jak się czuję. Zajęcia swoimi życiami, interesowali się jedynie moimi 4 i 5 z egzaminów. Rok po zakończeniu terapii, czyli teraz, czuję że znowu nadchodzi depresja. W swoich myślach jestem największym gównem, niemotą i debilem, co więcej, stresuję się wszystkim i każdym. Czasami łapią mnie myśli samobójcze, chęć autodestrukcji (ale z tym od 5 lat jestem czysta), chęć ucieczki od siebie, innych, życia. Mam ogromne poczucie winy, że będąc z moim obecnym chłopakiem bardzo często miewam negatywne nastroje co wpływa na niego. Boję się czasami wstawać rano. Mam dosyć wszystkiego. Życie na powrót stało się dla mnie #!$%@? przymusem i bólem. Mam nadzieję, że szybko wrócę do normy, ale z depresją nigdy nic nie wiadomo...

Pozdrawiam, jeśli tu dotarłeś.

#depresja #zal
  • 11
  • 1
@Dottore gimnazjum to chore czasy.

@Loputrs dzięki Mirku.

@maciek259 dziękuję. Znam paru wyjątkowych ludzi, ale mam czasami wrażenie, że jestem dla nich tylko kiedy czegoś potrzebują - ostatnio odczuwam to że zdwojoną siłą. Wspaniały jest mój niebieski, ale przez moje głupie myśli i nastroje nie potrafię docenić tego, że go mam.

@FlatEric myślałam o tym, ale podobno ciężko jest się teraz dostać przez Covid, może znajdę coś online. Dzięki za komentarz :)
@thankshoney: Przykro czytac Twoja historie. Mam wspolny czynnik, rodzicow. Sam tez chodze na terapie. Jesli czujesz, ze znowu nadciaga depresja moze warto pojsc na kolejna terapie? Widocznie tamta to jeszcze bylo za malo. A z tego co piszesz jest cale mnostwo rzeczy do przerobienia.
  • 0
@cugowski chciałabym, ale tak jak pisałam wyżej, obawiam się, że nie mam na terapię pieniędzy, a na NFZ musiałabym długo czekać. Ale dziękuję Mirku, że zatrzymałeś się i zostawiłeś komentarz ()
@thankshoney: Mysle, ze mimo wszystko warto poczekac na NFZ. Po tym co piszesz wydaje mi sie, ze dosc duzo czasu moze minac zanim uda Ci sie wszystko poukladac. Po drodze moga sie zdarzyc dolki, wiec jeszcze Ci sie przyda terapia. Mam nadzieje i zycze Tobie duzo sily, zebys to wszystko sobie poukladala po swojemu ;)