Wpis z mikrobloga

Hej miraski, drugi dzień wyprawy kajakowej już za mną, oczywiście nie obyło się bez problemów.

Na wstępie chciałbym jeszcze wrócić do wczorajszego obozowania, otóż przytrafił mi się przykry incydent ( ͡° ʖ̯ ͡°) mianowicie w trakcie suszenia butów neoprenowych jeden z nich zajął się ogniem i częściowo spaliły xD. Mimo to wolałem nadal go używać niż gola stopa stąpać po zaśmieconym dnie rzeki.

Nocka przebiegła całkiem spoko, choć miałem problemy z uśnienciem. Z rana około 4 zrobiło się naprawdę bardzo zimno ale jakoś to przetrzymalem. Wstałem o 6 i zacząłem się ogarniać, zjadłem śniadanie (zupka chińska i kanapki z pasztetem), zrobiłem poranna higienę i zacząłem pakować mandżur. Ostatecznie wystartowałem chwilę przed 8, a start był około 30 minut od #wachock. Przy wpływaniu na tamtejszy zalew widział mnie jeden mirek, ale wtedy jeszcze nie wiedział że ja z wykopu.

Zalew w Wąchocku jest stosunkowo mały i szybko go pokonałem, następnie wyciągnąłem kajak i zamontowałem na niego wózek transportowy, bo trzeba było ominąć tamę na Zalewie. W Wąchocku zrobiłem też sobie drobne zakupy (zapalniczka, papier toaletowy, cebularz i piwko owocowe - swoją drogą to ten cebularz był naprawdę słaby, nie ma startu do cebularzy z Lublina). Wodowanie za tama przebiegło bez problemów.

Kolejnym celem były #starachowice dopłynąć tam udało się bez większych przeszkód, rzeka przed samym miastem rozszerza się i pogłębia, gdyż tam również jest tama ( na samym początku miasta). Tu jednak kajak trzeba było przetransportowac o wiele dalej, do tego okazało się że z jednego z kółek od wózka zeszło powietrze. Mimo to na flaku udało się jakoś przeciągnąć wózek, choć straciłem na to co najmniej pół godziny. Po wodowaniu za tama, ruszyłem w drogę przez miasto. Tu tak jak i w #skarzyskokamienna rzeka też jest obłożona kamieniami, które często i gęsto wystają z wody. Kajak podczas tej przeprawy sporo ucierpiał, ale ostatnio udało się wypłynąć za miasto.

Za miastem rzeka przypominała mi trochę wieprz bo były sporo meandrów a brzeg był wysoki. Około 13 dopłynąłem do zalewu Brodzkiego, robił on spore wrażenie a infrastruktura w około świadczy zapewne o tym że jest to popularne miejsce wypoczynku. Gdy płynąłem przez zbiornik nie było fali i szło całkiem nieźle. Poza sytuacja że płynąłem trochę za blisko brzegu i wędkarze sie burzyli, wszystko szło Ok. Problemy zaczęły się gdy dopłynąłem do końca, po pierwsze ciężko było wydostać kajak z zalewu, musiałem to zrobić po schodach, nie było żadnej pochylni. Dodatkowo do miejsca wodowania za tama było jeszcze dalej niż w Starachowicach, jednak ogarnąłem że zamiast prowadzić kajak droga spuszcze go bo zboczu tamy xD. Postanowiłem nie używać wózka, przeciągnałem kajak po drodze, a następnie usunąłem po trawiastym zboczu tamy. Następnie do miejsca wodowania zostało mi około 300 metrów po trawie, w połowie drogi niestety urwal mi się uchwyt do ciągnięcia kajak (taka linka z plastikowym trzymadłem). Prowizorycznie obwiazałem lina od hamaka, siedzenie kajak i w ten sposób dociągnąłem go do miejsca zrzutu.

Rzeka za tama okazała się być szeroka ale i płytka oraz kamienista więc zmuszony byłem co jakiś czas schodzić i holować kajak. Około 15 zrobiłem sobie przerwę obiadową. Ugotowałem na szybko flaki że słoika. Były to jedne z najgorszych flaków jakie jadlem, (podobnie było w zeszłym roku podczas spływu wieprzem), ogólnie nie polecam kupowania gotowych flaków w słoiku bo to świństwo. Mimo wszystko zmusiłem się do zjedzenia tego i ruszyłem dalej. Rzeka stawała się głębszą ale co jakiś czas pojawiały się bystrza i inne przeszkody, które sprawiały sporo frajdy, przy ich omijaniu. Trzeba było planować każdy ruch wiosłem, żeby ominac przeszkodę. Takie odcinki rzek lubię najbardziej. Takie coś miałem aż do połączenia się Kamiennej z Świśliną. To był chyba jeden z lepszych odcinków rzeki, były zarówno wiele ciekawych przeszkód jaki i ładne widoki (szczególnie nieopodal drogi krajowej e371).

W Kunowie do Kamiennej wpada jej dopływ czyli Świślina, w tamtym miejscu rzeka staje się szeroka i głęboka, do tego jest prosta, brak zawiasów praktycznie. Około 18 dopłynąłem do tamy w Chmielowie, tu miałem na szczęście krótki dystans do holowania kajak. Po zwodowaniu doszlem do wniosku że czas szukać miejsca na obóz, gdyż było po 18, a ja byłem już praktycznie na przedmieściach #ostrowiecswietokrzyski a przepłynięcie przez miasto mogło by zejść się dość długo, dlatego woalem zostawić to na jutro. Obóz ostatecznie robiłem nieopodal mostu przy trasie s9.

Trzeba również wspomnienia o tym że miałem mega farta, bo przez całą drogę ominął mnie deszcz, gdy wplywalem pod Ostrów, rybacy mówili mi że była duża zlewa niedawno i mam szczęście że mnie nie złapała.

W tej chwili leże już w namiocie, coś tam delikatnie pokazuje ale namiot rozbity więc lajt ( ͡º ͜ʖ͡º). Piję łiskacza i planuje dzień jutrzejszy. W planach na pewno jest dopłynąć do #baltow, zobacz czy się uda.

W komentarzach rzucę kilka zdjęć z dzisiejszego rejsu.

Pozdro mirki i z fartem

#kajaki #wyprawakajakowa #podrozujzwykopem
szaman136 - Hej miraski, drugi dzień wyprawy kajakowej już za mną, oczywiście nie oby...

źródło: comment_1590436104JInPIS2pz41IvSUMWytg7m.jpg

Pobierz
  • 36