Aktywne Wpisy
WielkiNos +421
Problem z psiarzami jest taki, że sami śpiąc z psami i jedząc z nimi tą samą łyżką na co dzień przywykają do syfu. Brud i smród przestaje ich ruszać.
Psiarz nie widzi więc nic dziwnego w tym, że pies obsika drzwi do sklepu i potem ktoś musi to myć albo podejdzie na parkingu do samochodu czy roweru i naszczy na koła, za których umycie ktoś zapłacił lub sam mył. Dla psiarzy smród
Psiarz nie widzi więc nic dziwnego w tym, że pies obsika drzwi do sklepu i potem ktoś musi to myć albo podejdzie na parkingu do samochodu czy roweru i naszczy na koła, za których umycie ktoś zapłacił lub sam mył. Dla psiarzy smród
damiz74 +729
Co tam u mnie słychać? Jak mi się żyje? Jeśli jesteście ciekawi, czy moja szara egzystencja nabrała choć szczypty jaskrawych kolorków, to zapraszam do lekturki tegoż wpisu.
Zacznę od tego, że ruda mnie olała całkowicie. Nie mamy już żadnego kontaktu. No, także marzenia o kontakcie płciowym oraz prawdziwej miłości odkładam na potem. Ale świat się na tym nie kończy, nie chcę sobie wmawiać że nigdy nie będę mial różowej, bo sfrustrowane przegrywy z pewnego tagu tak sądzą. Trzeba codziennie polepszać siebie lub chociaż się starać, a nie całe życie spędzić na łkaniu i użalaniu się nad sobą. Kto nic nie robi, ten ginie, proste.
Ale teraz do rzeczy najważniejszej – od miesiąca pracuję!!! Załatwiłem sobie robotę w biurze, w małym korpo. Wykonuję proste prace, coś tam w Excelu czy przy zleceniach marketingowych pogrzebię, coś wydrukuję, pozamiatam itd. Znalazłem naprawdę w porządku pracodawcę, a tak naprawdę to trochę ojciec mi pomógł w znalezieniu tej roboty. Relacje między mną a nim się znacznie poprawiły, cieszę się że po latach braku ojca mogę w końcu na niego liczyć. Lepiej późno niż wcale.
Kontynuując temat pracy, dostałem już pierwszą wypłatę – minimalna krajowa to nie jest szczyt marzeń, ale dopiero zaczynam, więc jest OK bo w końcu mam na swoje potrzeby, nie musząc się o nic prosić matki. Ogólnie robota fajna, koleżanki i koledzy są w miarę w porządku, choć za dużo z nimi nie gadam – jeszcze nie do końca czuję się pewnie wśród obcych ludzi, ale przed terapią nawet bym do takiego biura nie wszedł ze strachu przed nimi.
Ogólnie jestem pozytywnie nastawiony do życia. Matka mnie chwali, mam dużo czasu dla siebie (w robocie połowę czasu spędzam na obijaniu się i grzebaniu w necie). Planuję kupić rower i w weekendy wyjeżdżać sobie na tripy i przejażdżki.
Trochę mnie smuci, że znowu mnie ciagnie do oglądania patologii, czyli Uniwersum Szkolnej. Po terapii znowu się zacząłem mocniej udzielać na tagu # kononowicz, głównie z braku hobby. Planuję to konsekwentnie ograniczać i zajmować się czymś innym, ale jest ciężko.
Podsumowując, bardzo pozytywnie idę malutkimi kroczkami do przodu. Nie zamartwiam się, nie zwracam uwagi na negatywne myśli, staram się być miły i otwarty, choć nie jest to do końca dla mnie łatwe. Przemagam się, zaciskam zęby i rano regularnie wstaję do pracy. Akurat dzisiaj wziąłem dzień wolny, bo mam okulistę, więc napisałem ten update z nudów kompletnych, bo pomyślałem, że kogoś mogą ciekawić dalsze losy mirkazwirka.
Pozdrawiam wszystkich okuratnych mirków i zachęcam do walczenia ze swoimi barierami! Dacie radę! A po pandemii warto się zapisać na oddział otwarty leczenia nerwic w Wwa na Sobieskiego – polecam serdecznie, bo to naprawdę Was wspomoże, przywróci wiarę w siebie, a przy okazji otworzycie się do ludzi. Naprawdę warto, bo w tych 4 ścianach idzie #!$%@? dostać...
PS. Co do tych raportów co miałem Wam udostępnić... Cóż, moj stary szajsung ostatecznie się rozpierdzielił, a wszystkie notatki miałem na nim... Poza tym doszedłem do wniosku, że pozostawię resztę wydarzeń dla siebie, gdyż dochodziło na oddziale sporo nowych osób, sporo się działo, a nie chciałbym, żeby ktoś mnie przypadkiem wystalkował. I tak igrałem z ogniem tymi wpisami, nieomal nie wyleciałem z oddziału, więc na ten moment więcej zaległych raportów z mojego pobytu nie będzie.