Wpis z mikrobloga

Z dużej chmury, będzie duży deszcz? Moja refleksja nad tym co się dzieje teraz wokół nas. Jest kwiecień 2020 roku, środek Europy, a targa mną uczucie jakbyśmy powoli zmienili położenie geograficzne tak trochę bardziej na wschód i jakby czas zaczął się cofać tak ze 30 lat. To bardzo dziwne uczucie bo nie przeżyłem jednak poprzedniego ustroju. Obecna sytuacja epidemiczna w Polsce powoduje, że więcej się siedzi w domu, w zasadzie to już trochę się kiśnie w tych czterech ścianach, ale to też czas na różne przemyślenia. Pierwszy raz w życiu na moich oczach dzieją się przeróżne ograniczenia wolności w życiu społecznym, stąd też, zapewne moje skojarzenie obecnej sytuacji do poprzedniego ustroju. Być może nie uprawnione. Wiem, wiem, że większość państw podobne ograniczenia wprowadza ale u nas, w połączeniu z tak krótkim czasem wolności i tak młodej demokracji zaczyna mi migać żółta, ostrzegawcza lampka.
Genezy tego krytycznego głosu dla obecnie rządzących, musimy szukać w 2015 roku. Wygrana Andrzeja. W zasadzie nie wygrana Andrzeja, co przegrana Bronka. Moim skromnym zdaniem tutaj oba wybory były po prostu złe. Pan Bronisław miał swoje 5 lat i w zasadzie jego głównym zadaniem była funkcja wizerunkowa na arenie międzynarodowej . Niestety to było dla niego i tak za duże wyzwanie. Co innego młody, energiczny Endriu, aparycja niezła , znający język angielski (ehh. dopiero niedawno zobaczyłem, że to nie tak do końca jest prawda, ale nie ważne) idealny kandydat na takie stanowisko. Czas pokazał jak bardzo się wtedy myliłem. Jak wiadomo niedługo później nastały wybory parlamentarne. Wygrana Prawa i Sprawiedliwości (a może po prostu PISu), stała się faktem. Wtedy to jeszcze nie bolało, choć czułem lekki niepokój, że parlament i prezydent to ta sama opcja polityczna, a tak obrazowo to w tym momencie, wyłączono jedno zabezpieczenie demokracji na okres ok. 4 lat. (tak, druga ważna, najważniejsza funkcja prezydenta - bezpiecznik demokracji, prawo veta).
To prawda, nie czułem jakiegoś większego zagrożenia wtedy. Czemu? Ano temu, że byłem pewny, że nasz ustrój, kształt tego całego systemu nie pozwala w szybkim tempie burzyć wszystkiego wartościowego, co budowane było od lat . Nie wzbudzało to większego strachu bo przecież wpadki, afery PO zostały ostatecznie rozliczone przez demokrację, wyborców, zostali oni odsunięci od władzy. System zadziałał, demokracja testy przeszła, nie ma powodów do niepokoju. W najgorszym wypadku tak samo się stanie za cztery lata. Nic bardziej mylnego.
Nastał czas pełnej władzy ludzi PISu. Co trzeba przyznać, spełnili większość swoich obietnic, przynajmniej te głośne , emerytury i 500+. Pomimo tego jednak, w moim mniemaniu zaczęło się rozkręcenie elementów demokracji. Rozwalanie sądownictwa albo jak kto woli kasty sędziowskiej, przeróżne afery , tuba propagandowa tvpis i ogromny nepotyzm / kolesiostwo. Oczywiście powyższe można przypisać też pewnie do innych partii ale jako, że to oni byli i są u sterów to odnoszę się do nich. Wracając do tematu. Wydawać by się mogło, że to co zadziałało wcześniej teraz również zadziała, przecież system był sprawdzony i działał. Jednak nie, tym razem system i zabezpieczenia zawiodły. PIS nie został odsunięty od władzy. Jak to możliwe ? Odpowiedź jest prosta : transfery socjalne. Jakaś mądra głowa policzyła komu warto zabrać a komu dać, tak aby liczba głosów się zgadzała - bezpiecznik w postaci wyborów się nie sprawdził. Mimo postępującej destrukcji system się nie zresetował. Chociaż przez przypadek jednak został stworzony dodatkowy może nie bezpiecznik ale spowalniacz procesu - Senat w rękach opozycji. Małe to jednak pocieszenie. Jest jesień 2019, przed nami kolejne 4 lata w rękach PISu.
Brak zabezpieczenia demokracji w postaci prezydenta, nie działający bezpiecznik wyborczy, wyłączony bezpiecznik trybunału konstytucyjnego powoduje, że cały negatywny proces przyśpiesza. Nie mija 5 miesięcy z zaplanowanych 48 a my tracimy za chwilę chyba już przedostatni bezpiecznik - Sąd Najwyższy. Ostatnim jest Konstytucja.
Cofnijmy się jednak o miesiąc, do marca br. Zaczyna się epidemia w kraju. Wydawać by się mogło, że numerem jeden pozostaje walka o to by lądowanie po niej było jak najłagodniejsze. I to zdrowotne i to gospodarcze. Rzeczywistość jest niestety inna. Przecież za dwa miesiące mają być przeprowadzone wybory prezydenckie! Walka z epidemią jest trudna, jak to u nas, w Polsce, wszystkiego brakuje. Wprowadzamy stan zagrożenia epidemicznego, następnie stan epidemii. W zasadzie nic niepokojącego nie ma w tym, wydaje się normalne. Ruszamy, z ograniczeniami dla obywateli. Wydaje się, że to konieczne i nie powinno budzić niepokoju. Jednak budzi. Wspomniałem powyżej, że mamy coś takiego jak ostatni bezpiecznik - Konstytucja. To ona tak naprawdę określa kiedy , jakie i w jaki sposób ograniczenia w wolności obywateli możemy wprowadzać. Nie jestem konstytucjonalistą więc dalej nie brnę w ten temat. Chcę jedynie powiedzieć, że zostały wykonane kroki, przeskakujące zapisy konstytucji. Tym samym zaczynamy mieć do niej lekceważące podejście, chociaż chyba od dłuższego czasu mieliśmy. Ograniczenia wprowadzone. Większość obywateli stosuje się do zasad, nie ważne jak i jakim trybem ale jednak istotnych dla naszego zdrowia i życia. Siedzimy pozamykani jak sardynki w puszce. Dobra nasza, przynajmniej z doniesień Ministerstwa Zdrowia, liczba zarażonych z dnia na dzień jest podobna lub spada, a na pewno nie rośnie gwałtownie, jest to jakiś sukces. Sukces , ogromnym wysiłkiem wszystkich. Jednak nie zważając na te wysiłki, panujące nadal ogromne zagrożenie , na stąpanie po cienkiej linie , my dalej brniemy do ryzykownych wyborów. Ba, zrobimy to całkowicie korespondencyjnie, bez udziału PKW. Oczywiście dla bezpieczeństwa. Bezpieczeństwa wygranej Andrzeja. Jacek policzy i Andrzej poparcie będzie miał na poziomie 70%, oczywiście dla dobra nas, polaków, żeby nie trzeba było drugiej tury przeprowadzać w czasie zarazy. Brzmi niewiarygodnie, ale to się dzieje.
Powyższe powoduje te wszystkie moje obawy o dalsze nasze wspólne losy. Stach rośnie, gdy oglądam taki wywiad w rmf z Prof. Dudek, który kreśli to co może się wydarzyć po wyborach. Jakbym dokładnie słyszał swoje myśli. Cały czas nie mogę pojąć dlaczego wszyscy tańczą jak im jeden człowiek zagra. Byłem naiwny, że pan od zdrowia wzbije się ponad to wszystko i powie wprost odpuśćmy te wybory, to jest jednak zagrożenie, niepotrzebne narażanie. Widocznie, ktoś miał przygotowany inny plan, którego ważnym elementem jest już w maju posiadanie prezydenta na kolejne 5 lat. Co to za plan, nie mam pojęcia, ale myślę, że nic przyjemnego. Po tym wszystkim jestem sobie w stanie wyobrazić stan epidemii przez rok , dwa. Czeka nas przecież wstrząs gospodarczy i duże bezrobocie. Nastroje społeczne pewnie polecą na łeb na szyję. W jaki sposób rządzący po takim wstrząsie mogą utrzymać władzę? A jaki sposób utrzymują się w Wenezueli ? Wystarczy utrzymać niektóre zakazy i społeczeństwo będzie pod butem, sprawa rozwiązana. Przecież to zgodne z prawem będzie. Zostaliśmy zagonieni do rogu, wydaje się, że o wyjście z tej sytuacji już trudno. Że naganiacze już nie odpuszczą, przecież lepiej się im żyje mając wszystko i patrząc jak plebs prosi o jałmużnę. Poczucie wyższości chyba potrafi uzależnić. To wszystko co się dzieje obecnie ale również to co przez ostatnie lata się wydarzyło pokazało, że jesteśmy bardzo młodą i kruchą demokracją i wystarczy w pierwszych latach jej istnienia jedna drzazga, żeby ten okręt się roztrzaskał. Czas pokaże czy moje wypociny to scenariusz filmu katastroficznego czy może sci fiction, trzymam kciuki, za ten drugi.
  • 4