Wpis z mikrobloga

Mirki, jest pewna sytuacja, z którą nie umiem sobie poradzić.

tl:dr Sąsiedzi z góry doprowadzają do szału i nie wiem co z tym zrobić

#koronawirus spowodował, że pracuję zdalnie, a że samemu w domu trochę słabo siedzieć - ewakuowałem się do rodziców. I okazało się, że tak spokojnie to tam znowu nie jest.

Na początku lutego do mieszkania nad mieszkaniem rodziców wprowadzili się młodzi ludzie z dzieckiem, mniej więcej wtedy, kiedy wpadłem odwiedzić rodziców. Tupot, hałasy z góry straszne, poszliśmy do nich i poprosiliśmy, żeby spróbowali trochę mniej hałasować, oni powiedzieli, że okej, jasne. Wyjechałem do domu i z opowieści rodziców wynika, że na chwilę się uspokoiło, natomiast później koncert zaczął się znowu. Rodzice szli na górę kilkukrotnie prosząc ich o to, żeby się uspokoili, bo nie da się siedzieć w domu, za każdym razem odpowiedź była inna - bo dziecko ma 2 lata, bo mieszkali wcześniej na wsi, bo dziecko zachorowało itd. Wiecie to ostatnie ciężko uwierzyć, skoro chore dziecko jest w stanie biegać o 2 w nocy.

Kiedy przyjechałem do rodziców z powodów epidemii wyszło na to, że to nie było wszystko. W trakcie jednej z rozmów rodziców z gościem z góry, ten powiedział, że rodzice będą się tłumaczyć i próba była - dzień później do drzwi zapukał ktoś, kto chciał, jak sam powiedział, "porozmawiać". Przypadek? Nie sądzę. Przypadkiem też raczej nie jest to, że mniej więcej w tym czasie (kiedy już był stan zagrożenia epidemicznego) dwa razy drzwi rodziców zostały oplute. A co się działo na górze, kiedy już przyjechałem? Niewyobrażalny tupot, jednym ciągiem od godziny 7-8 rano do 22-23 a czasem i zdarza się o 1 albo 2, zarówno tego małego gnoja jak i osoby dorosłej. Dziwnym trafem jak zaczęli mieszkać na klatce zaczęły kręcić się łebki, które przypalały zielsko - info od sąsiadów. W momencie zarówno stanu zagrożenia epidemicznego jak i stanu epidemii, do mieszkania na górze przychodzą jacyś ludzie, choć od pewnego momentu jest ich jakby mniej.

Od którego momentu? Otóż raz nie wytrzymałem, poszedłem na górę z tatą, to nic nie dało i finalnie zadzwoniliśmy po policję, ponieważ nie dało się tego znieść. Przyjechała policja, upomniała ich i w pewnym sensie nas, że przecież tam jest dziecko a w dobie koronawirusa to dziecko musi jakoś się bawić. Więc wychodzi na to, że prawo do spokoju we własnym mieszkaniu nie obowiązuje każdego.

Jednak to nie wszystko, co zrobiliśmy w tym temacie. Z racji epidemii mamy odrobinę związane ręce, jednak dzielnicowa została poinformowana o całej sytuacji z obecnymi życzliwymi sąsiadami z góry. Co ciekawe, poprzedni lokatorzy tamtego mieszkania również byli na tyle ciekawi, że dzielnicowa objęła ich swoim zainteresowaniem i po ukrywaniu się w mieszkaniu przed policją finalnie z niego uciekli. Tyle, że dzielnicowa w czasach koronawirusa też nie może swobodnie tam wejść i ogarnąć co tam się dzieje, dlatego bombarduje właściciela mieszkania i wypytuje co tam się dzieje, tłumaczy co się może stać zarówno lokatorom jak i jemu, jeśli sytuacja będzie wyglądała w taki sposób, generalnie rzecz biorąc robi co może, bo zdaje sobie sprawę z tego co tu się dzieje.

A właśnie, co z właścicielem mieszkania, możecie spytać. Przecież powinien wiedzieć co tam się dzieje i jakoś zareagować. Już tłumaczę jak to wygląda ( ͡° ͜ʖ ͡°) Chłop to mieszkanie wynajmuje od wielu lat, wynajmował zanim się tutaj wprowadziliśmy prawie 20 lat temu. To, co się działo na górze przez ten czas to jest coś niesamowitego - kiedyś mieszkał facet z dwoma dobermanami, które (jak się później okazało) trzymał w klatkach. Bez niego wyły, a żeby nie wyły puszczał im na cały regulator muzykę, która dudniła cały dzień. Inny lokator uruchomił w mieszkaniu melinę. Inni lokatorzy to byli Czeczeni, których było ok. 10 i którzy żyli bardzo głośno. To tylko trzy przykłady z wielu. Z rodzicami wyliczaliśmy lokatorów, którzy nie zachowywali się w sposób, który by praktycznie uniemożliwiał spokojne życie, wyszły nam 3 osoby przez 20 lat mieszkania. Oczywiście przy każdej tego typu sytuacji właściciel tamtego mieszkania był powiadamiany, za każdym razem mówił nam i innym dzielnicowym, że to niemożliwe, pierwsze słyszy, że coś jest nie tak i tak za każdym razem. Poprzedni lokatorzy (ci co uciekli) przez przypadek wystrzelali się rodzicom z tego, że ich podkręcał do robienia hałasu od 6 do 22, bo wtedy nie ma ciszy nocnej. Gość sądzi, że w tych godzinach można robić co się żywnie podoba, co zgodnie z prawem prawdą nie jest - odsyłam tutaj https://bezprawnik.pl/halasy-zabronione-zarowno-w-dzien-jak-i-w-nocy/ Ostatnim razem ze spotkania mieszkańców, które miało dotyczyć m.in. jego sprawy po prostu uciekł ;) Ale dość o nim - chcemy go pozwać, tylko niech skończy się epidemia.

Jeśli ktoś to zrozumiał mojego posta w inny sposób niż chciałem to mówię - ja nie mam problemu z tym, że ktoś mieszka na górze. Wiem, że jest dziecko i musi jakoś funkcjonować przez cały dzień, wiem, że przy normalnym życiu coś upadnie, coś szurnie, coś tupnie raz, drugi, trzeci, nie można żyć w idealnej ciszy, to w końcu jest blok. Ale hałas generowany bez przerwy od rana do godzin nocnych to nie jest normalne życie, to jest bezmyślność, nieokrzesanie i czyste #!$%@?ństwo.

I kończąc, bo trochu się wyżaliłem, trochę chciałem opisać sytuację i finalnie mocno rozpisałem się - co w takiej sytuacji można zrobić? Skoro prośby nie działają a jakoś wytrzymać w tym domu trzeba jeszcze przez jakiś czas.

PS. Jeśli chodzi o radę w stylu "przeprowadź się" to od razu odpowiadam, że przeprowadzka jest planowana, ale i tak do tego czasu trzeba dożyć i to nie "jakoś przeboleć", tylko normalnie żyć i odpoczywać, jak człowiek.

#mieszkanie #prawo #covid19 #kiciochpyta
  • 6
@grasownik:
1. Jak czuć, że palą marihuanę na klatce/wali od nich z mieszkania - dzwoń po bagiety, że czuć narkotyki
2. Trąbka KLIK
wy na dole zatyczki w uszy, trąbkę kierujesz w kratkę w łazience/wywiew w kuchni i heja ( ͡° ͜ʖ ͡°)
3. Klasycznie - papierowa torba z gównem, podpalasz, dzwonić dzwonkiem i uciekasz na dół do siebie
4. Jak charają wam na drzwi to oblać
@Plp_: O dzięki, obczaję, tylko zapomniałem wspomnieć o tym, że sufit jakiś czas temu został wygłuszony, więc jakąśtam ochronę teoretycznie mamy. Choć szczerze mówiąc boję się nawet myśleć o tym, co by było, gdybyśmy i tego nie mieli
@jatylkozapytac: To strasznie mocno kusi, pierwsza opcja z bagietami to jasne, to się rozumie samo przez się, a z kolejnymi trzema mam mały problem - pozywamy właściciela mieszkania i trochę kiepsko by było, gdybyśmy mówili, że bez przerwy tacy a tacy sąsiedzi, on nie reaguje, a my zaczęlibyśmy robić praktycznie to samo :/
@grasownik: jak włożysz trąbę w kratkę, to pójdzie po całym pionie i nie ma szans na dojście z którego to było mieszkania. Wiem, bo sama rozkminiałam ten temat - mam to samo z sąsiadami u góry. Jak ktoś się zapyta, to na pewno ci z góry, cały czas są głośno a teraz jeszcze takie coś, uszy Ci puchną, oj jacy oni niedobrzy!!! ( ͡° ͜ʖ ͡°)