Wpis z mikrobloga

#koronawirus #covid19 #pytanie

Może ktoś z pierwszej linii frontu w laboratoriach to czyta i jest w stanie odpowiedzieć na moje laickie pytanie:

Czy w Polsce przeprowadza się testy korzystając z procedur testów zbiorczych z jednoczesnym szacowaniem ryzyka wśród zbiorów próbek? Jeśli nie, to co stoi temu na przeszkodzie (problemy techniczne, organizacyjne, proceduralne), a może w tym przypadku jest to w ogóle niewykonalne?

Jeśli byłoby to możliwe, a jednocześnie dotychczas nie wykonywane, bylibyśmy w stanie przy tej samej liczbie testów oceniać kilkakrotnie więcej przypadków, niż dotychczas i jednocześnie dużo dużo szybciej.

W skrócie testy zbiorcze: mieszamy np. 16 próbek od pacjentów o podobnym stopniu ryzyka zarażenia i przeprowadzamy zbiorczy test. Jeśli wypada negatywnie, to zakładamy że wszyscy zdrowi, jeśli pozytywnie, to badamy ten zbiór tradycyjnie, każdego po kolei. Z tego co mi wiadomo, w Niemczech tak już się robi (niestety nie mogę potwierdzić wykorzystując jakiekolwiek wiarygodne źródło).

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3500568/
  • 8
@thomash3 krótko pracuję w branży, i przyznam, że pierwsze słyszę o takich metodach. Nigdy się nie spotkałam, ani w pracy zawodowej, ani na studiach.
Ale siłą dedukcji:
1. Ciężko oszacować i podzielić ludzi ze względu na ryzyko zarażenia. Zbyt łatwo to ustrojstwo złapać nawet nie wiedząc o tym, że była taka możliwość.

2. Taki sposób jest znakomity w przypadku testów przesiewowych, które #!$%@? wysoka czułość i niska swoistość przy zachowanej niskiej cenie.
@rozowyreptilianin: trochę jaśniej, ale drążę dalej :)

1. Selekcja np. na podstawie zbliżonej lokalizacji przebywania zarażonych albo grup jednocześnie poddanych kwarantannie np. w wyniku przebywania z potwierdzonym zarażonym (przykładowo pracownicy szpitala, w którym jest chory, albo pensjonariusze domu starców, etc.) Ta metoda nie musiałaby być obligatoryjnie stosowana do wszystkich badań

2. Kwestia zastosowanej metody. Może metod jest coraz więcej i mogą być bardziej wiarygodne. Co do ceny: właśnie taki sposób badań
@thomash3
Skończyły mi się argumenty i piszę jedną odpowiedź już chyba z godzinę i ciągle coś usuwam i dodaje, i już wszystko jest dla mnie bez sensu, i nawet robienie tych testów jest już bez sensu i mój zawód niepotrzebny xD

1. Zgodziłabym się z tym, jeżeli kwarantanna byłaby restrykcyjna od pierwszego wykrycia i choroba była zakaźna od momentu objawów. A ta stety/niestety daje objawy w niskim procencie przypadkow, a przed wysłaniem
@rozowyreptilianin

Ma to sens. Czyli można to rozumieć tak, że obecnie osiągana szybkość wykonywania testów oraz ich wiarygodność bardzo utrudnia testy tego typu metodą. Bo odnosząc do pierwszego punktu wystarczyłoby rozpocząć kwarantannę już po oddaniu próbki i trwałaby ona minimum tyle czasu, ile wynosiłoby uzyskanie pierwszego wyniku / ew. drugiego jako referencyjnego.

Tym niemniej może warto takie podejście rozważać przynajmniej przy grupach o oszacowanym najmniejszym możliwym stopniu ryzyka, bo może przy niskim
@thomash3
Tak, według mnie ma to sens w przypadku innych metod i chorób przenoszonych inną drogą niż kontaktową kropelkową.

Chociaż może niedługo będzie dostępny na polskim rynku test gene expert, który wykonuje reakcje pcr w około 30 minut. Z tym że tam jest gotowy zestaw do pobierania i przygotowania próbki - ciężko byłoby zrobić test zbiorowy. Bo metoda jest niezwalidowana na takie możliwości.
O i jeszcze jedna smutna prawda mi przyszła do
@rozowyreptilianin

O, tutaj chyba koronny argument. Prawdopodobnie nie ma woli wśród firm produkujących testy do optymalizowania ich w taki sposób, bo zniszczy to ich przychody, które w obecnej sytuacji płyną szerokim strumieniem od klientów / krajów, które na nie stać. Znacznie korzystniejsze ekonomicznie są testy maksymalnie szybkie, bo można będzie ich przeprowadzić / zakupić maksymalnie dużo przy tych samych zasobach laborantów i aparatów.

Ostatni akapit można jednak odnieść tak samo do ludzi,