Wpis z mikrobloga

Jednym z pozytywnych skutków ubocznych obecnej sytuacji jest mini-rewolucja uczelniana.

Nagle okazuje się, że nie trzeba zmuszać ludzi do jazdy 10 kilometrów wte i wewte, żeby mogli przez 5 minut pokazywać etap projektu (ale najpierw przez godzinę czekać na swoją kolej), bo da się to wszystko załatwić online, z udostępnianiem ekranu - minimalizując wymagane zaangażowanie i czas.

Nie trzeba zbierać dwustu osób w nieprzewietrzonym pomieszczeniu i kazać im siedzieć w niewygodnych ławkach, bo można zrobić stream wykładu, który każdy obejrzy w takich warunkach, jakie lubi.

Czy uczelnie w Polsce zrozumieją w końcu, że wszystkie te wymogi, że "PROWADZĄCY TO MA BYĆ W SALI, A W OGÓLE BEZ SALI ZAJĘCIA NIE MAJĄ RACJI BYTU", są strasznie debilną (z dzisiejszego punktu widzenia) pozostałością po czasach, w których faktycznie nie było technicznej możliwości, by zebrać online -naście osób?

Oczywiście: laboratoria czy projekty wymagające specjalnego sprzętu muszą dziać się w odpowiednio wyposażonej salce. Ale ile zajęć nie musi? Tak jak ostatnio debatujemy o "spotkaniach, które mogłyby być mailem", tak należy na tych wszystkich radach wydziału czy innych spotkaniach lobbować za tym, że "są zajęcia, które mogłyby być Webexem". Nawet nie chce mi się strzępić ryja ile korzyści by to przyniosło - od oszczędności czasu, przez redukcję problemu "praca koliduje mi z zajęciami", aż po zwolnienie mnóstwa sal, które możnaby udostępnić i poświęcić na aktywność studencką.

Nie zapraszam do dyskusji, a do działania. Zróbmy wszystko, żeby od października wymóg jazdy tramwajem w celu odbycia 10 minut rozmowy z prowadzącym znalazł się tam, gdzie powinien być od lat, czyli na śmietniku historii.

#pwr #politechnikawroclawska #studia #polibuda #studbaza #koronawirus
  • 4
@dhlx: Taka rewolucja, że moja uczelnia nie potrafi naprawić USOS'a, nic nie zostało nam przekazane(e-learning), oprócz świetnej wiadomości, że legitymacje są automatycznie przedłużone wraz z sesja poprawkowa.

Niestety obecnie szkolnictwo wyższe w większości przypadków to porostu kolejna szkoła do której dzieci idą. Z tą różnicą, że większość nauczycieli uważa się za wybitnych naukowców z przerośniętym ego ;d
@Matemit: U mnie o dziwo wykładowcy zmobilizowali się i w większości jest spoko, mimo wszystko znaleźli się GNU warriorzy którzy są wielkimi przeciwnikami zamkniętych oprogramowań i próbują coś sklecić zgodnie ze swoimi poglądami i wychodzi jak wychodzi, ale z większości jesteśmy zadowoleni.
@dhlx: Nie dogodzisz nigdy wszystkim. Ja osobiście za elearningiem nie przepadam. Robienie ćwiczeń i laboratoriów zdalnie to męczarnia. A wykłady, wykłady online jak można je robić normalnie mijają się z celem, na wykładzie tradycyjnym można od razu zapytać wykładowcy o uszczegółowienie czegoś, dla mnei to lepsza forma.

Głównym problem do rozwiązania nie wydaje mi się forma studiów, a jednak ich treść i tutaj należy powalczyć o zmiany.