Wpis z mikrobloga

Nie wiem czy przebije się przez koronawirusa, ale wierzę w Was

tl;dr

Jestem #!$%@? w 3708PLN do spłaty po tym, jak upomniałem się o kaucje po wypowiedzeniu umowy najmu mieszkania.
Zostało 2200, mam urodziny w tym miesiącu, a w pracy w tym miesiącu tylko podstawa, więc w sumie jak mi się uda zrobić jakiekolwiek budżetowe 20 urodziny to będzie zajebiście, no i #!$%@? łysieje już od tego stresu. Zostawiam link do zbiórki na dole, gdybyście chcieli coś wrzucić byłbym wdzięczny. Link do zrzutki na samym dole, żeby nie było zbyt atencyjnie, bo komuś się wyżalić muszę.

Ogólnie to sytuacja wygląda tak, że chciałem się trochę usamodzielnić, więc znalazłem sobie robotę i zacząłem studiować zaocznie na UŁ. Pokoik za 650, samochód pod kamienicą palił się tylko raz w miesiącu, schody pamiętały jeszcze czasy przed I WŚ, ale że byłem pokłócony wtedy dosyć motzno z rodzicami, to uznałem że dobra #!$%@?, raz się żyje, biorę.

No i ogólnie było okej, początkowo wszystko grało. Problem pojawił się w momencie, gdy nie dogadałem się z współlokatorką w kwestii sprzątania. Ogólnie grube #!$%@?, z twarzy typowa lesba, nazwijmy ją Kuchta, bo średnio dwa razy w tygodniu gotowała w mieszkaniu rosół ze swoją koleżanką. No, ale wracając - miałem nadzieję na normalne funkcjonowanie. Dzieliliśmy mieszkanie w trójkę, więc był jeszcze jeden współlokator, nazwijmy go Fiji. No i Fiji to był typ gościa, z którym wydaje Ci się, że na początku się zaziomkujesz, a potem się okazuje, że on jednak ma #!$%@? w tą całą męską solidarność i pokazuje Ci środkowy palec u stopy. Fiji nie sprzątał, tak jak ja nie kupował środków czystości przez dobry miesiąc, ale ogólnie zasada była taka, że każdy miał sprzątać po sobie i wszystko gra. #!$%@?ła się do mnie w końcu jednak ta gruba lesba która pisała magisterkę z zarządzania, no i się zaczęło.

Cztery #!$%@? dni mi pisała słowo w słowo tak, jakby była moją matką. Posprzątałem mieszkanko, ogarnąłem w końcu, uznałem, że przeciągne w czasie bo każdy to i tak ma w dupie, a niech se popisze do mnie na tym Facebooku.

Zaczęły się telefony do zarządczyni mieszkania (która nie była właścicielką), screenowanie wszystkiego co brudne i zrzucanie winy na mnie (nie było kosza na pranie, to jedyna rzecz którą #!$%@?łem w sumie to jak podczas sprzątania zostawiłem na kabinie rozlane jakieś mleczko, gdzie miałem po robocie przyjść i ogarnąć) i brudne ubrania w szafie zamkniętej, do której w sumie nikt nie zaglądał.

Tamta druga już #!$%@?, no i trzeba wspomnieć jeszcze, że mój różowy chodzi do liceum jeszcze, więc albo ja byłem w pracy, albo ona w szkole i widywać się mogliśmy w sumie tylko wieczorami, rano każde szło w swoją stronę.

Początkowo traktowałem Kuchtę jak mamę, tłumaczyłem się ze wszystkiego, ale jak przegięła to miałem w nią #!$%@?. Wysłała nawet stary jogurt grecki Fijiego z lodówki, w którym już była pajęczyna z grzyba i powiedziała, że moje. Sama #!$%@?ła tonę wkładek od majtek do kosza w łazience, którego oczywiście nie wynosiła. Ogólnie jakbyście chcieli posłuchać całej historii co tam się działo to mogę dodać osobny wpis, bo było całkiem zabawnie i się różne ciekawe rzeczy #!$%@?ły.

Pewnego pięknego wieczoru wychodzimy z Fijim na chwilę z mieszkania, otwieram i zamykam swoim kluczem, wracamy, otwieram swoim kluczem, zamykam drzwi, pewnie #!$%@?ąłem go gdzieś na stolik, ale #!$%@? tam. Mój rozowy jest też w mieszkaniu i czekał na mnie, więc w sumie nie myślałem o tym żeby wziąć ze sobą te klucze do pokoju, a wojna między mną, a Kuchtą już trwała w najlepsze. Idę grzecznie spać, budzę się rano, chce wypuścić różową z mieszkania i okazuje się, że kluczy nie ma. Fiji otwiera nam drzwi, ja przeszukuje całe mieszkanie i #!$%@?, jak kamień w wodę.

Za klucze zapłaciłem ponad stówkę, ale nie mogłem dorobić do górnego zamka, bo Fijiego wiecznie nie było w mieszkaniu, a z Kuchtą wojna trwała już w najlepsze. Oczywiście ja żadnych twardych dowodów nie miałem, więc nic zrobić nie mogłem. - Klucze uznane za zagubione, ale zarządczyni mówi, że okej okej w sumie to jak macie te same klucze do wszystkich pokoi (ogarnęliśmy z Fijim, jak przez przypadek wziąłem jego klucz do pokoju ze stolika i otworzyłem nim swój pokój) to wam tam jakieś wkładki zrobimy, a no i jak się nie zamyka górny zamek od zewnątrz to też wypadałoby wymienić drzwi.

Na wymianę czekałem #!$%@? dwa miesiące, od początku grudnia do początku lutego, gdzie w sumie ten zamek był zmieniony już jak się wyprowadzałem. Łóżko było #!$%@?, deski wypadały i nie dało się spać normalnie, (gdzie ja nie należę do najcięższych), więc wybrałem w sumie opcje materac na podłodze. Nowego łóżka doczekałem się w rozliczeniu umowy najmu dopiero.

Nie wiem, nie mam siły. Zostałem zwyzywany od debili, nieudaczników etc. No przyznaję, jestem debil, bo w umowie faktycznie było napisane, że każde nocowanie powyżej dwóch dób jest liczone jako 200PLN dodatkowe, ale zarządczyni mówiła, że "nie no, w porządku, nie ma problema, panie ( ͡° ͜ʖ ͡°), kwestia dogadania się", a ja głupi uwierzyłem. Nie gotowałem w tym mieszkaniu, myju też w sumie z mój różowy zawsze jak była, jak nie to też, wiadomo, higiena musi być, jajka trzeba umyć, ale ogólnie dopiero 7 lutego przyszło takie ostrzeżenie (gdzie ja się dowiedziałem od Fijiego dopiero), że może być dopłata i okej, przestałem przyjmować moją różową, bo dostałem wyraźne ostrzeżenie, ale nikt mi w momencie wypowiedzenia umowy nie powiedział, że zostanę tak srogo wyruchany bez mydła.

Na moje miejsce się wprowadził Olaf z Niemiec, lubi jarać gość, dopiero przyjechał do Polski, 21 lat.
Już tam nie mieszka ( ͡° ͜ʖ ͡°), widziałem się z nim wczoraj, zrezygnował bo się nie dogadał z Fijim, więc w sumie zła passa nie tylko dla mnie. Teraz ten pokój jest w dalszym ciągu wystawiony, właściciel w sumie traci, ale nie wiedziałem, więc w poniedziałek napisałem do zarządczyni, że "e przepraszam co z tą kaucją?" no i dostałem na maila piękny kosztorys. Wracam z pracy, (pracuje w Manu w Łodzi, zapraszam, jeżeli nie zamkną jej w najbliższym tygodniu), pokój #!$%@?. Rano się dowiaduje, że dzwoniła zarządczyni, że mam pismo, że mam hajs oddać i tak to się skończyło. Najchętniej bym się przeniósł do akademika, żeby mieć święty spokój i bliżej do pracy, no ale niestety, jak jedna osoba sobie smacznie nietoperza #!$%@?ła, to druga musi za to beknąć, więc jestem skazany na zostanie w domu.

Chętnie napisałbym więcej, ale nie mam już siły. Siedzę z migreną cały dzień, #!$%@? jakiś na wszystko dookoła, chciałbym mieć po prostu spokój. Jeszcze mnie #!$%@? to, że stresu mam od pewnego czasu tyle, że pojawiło mi się takie śmieszne na czubku głowy, początek łysienia, ale taki niewidoczny jeszcze, więc chciałbym ten proces odwrócić, bo mnie to uwiera jakoś troszeczkę. Kładę się spać, bo ostatnie 3h snu zaliczyłem między siódmą rano, a dziesiątą, bo mnie taki Gwint wciągnął.

Zostawiam link do zbiórki, jak będzie kiedys #wykoppiwolodz i już się ogarnę trochę, to chętnie się z wami napije, bo w sumie to przeglądam Mirko od piętnastego roku życia, bo was lubię po prostu wszystkich, ale jakoś nigdy nie miałem takiej weny żeby się udzielać, a teraz jestem w dupie. Będe się jeszcze tutaj odzywać pewnie.

https://zrzutka.pl/7mbrye

Trzymajcie się tam i jedzcie dużo makaronu
#pomocy #zrzutka #wynajem #lokatorzy #wylysiecprzeddwudziestka
  • 5
@Hurat: Gościu nie daj się w **uja zrobić. Nie płać tej "kary" za noclegi loszki. Mają na to jakieś dowody, w postaci filmów, zdjęć? Jak nie to jest to zwyczajne podejrzenie, mówisz, że nikt nigdy nie nocował i tyle (mam nadzieje, że jeszcze się nie przyznałeś). Słowo przeciwko słowu i nic nie wyegzekwują za te noclegi nawet jak pójdą z tym do sądu ( a nie pójdą, bo nie mają dowodów)
@MolestaEwnement: Ogólnie to po podliczeniu wyszło, że łącznie od października była u mnie siedemnaście razy, gdzie spała dwanaście. Plus do tego jest taki, ze robila sobie zdjecia kazdego dnia, wiec jest data, godzina, lokalizacja. Minus taki, ze pokoj zostawilem czysty, posprzatalem mieszkanie, a w ciagu tygodnia znowu byl syf, bo cos wspollokatorce nie pasowalo. (Nie z mojej winy). Jeszcze na tej smiesznej tablicy z datami mi postawila znak zapytania obok mojej