Dlaczego normictwo ma takie laickie podejście do wszystkiego i nic nie wywołuje u nich jakiegoś paraliżującego lęku? Jak oni to robią, że gadka z drugim człowiekiem jest dla nich normalna, a znalezienie różowej oczywistością prędzej czy później, nie martwią się o takie rzeczy jak znalezienie partnerki, dochodowej pracy, kupienie mieszkania, czy zbudowanie w domu, a w następnej kolejności rodzicielstwo? Podczas gdy ja, jak przyjdzie ktoś do domu, to czasami boję się wyjść z pokoju, żeby nie doszło do konfrontacji. Człowiek próbuję się przełamywać, ale na tym etapie życia, gdzie struktura osobowości jest już ukształtowana, jest arcytrudne. To jest długotrwały, żmudny proces, a teraz jest moment, w którym, żeby progresować z realizacją życiowych celów, już trzeba mieć jakieś podstawy, jaką własną kreację w towarzystwie, trzeba już mieć na czymś bazować, gdy nie ma wykrystalizowanych poszczególnych umiejętności, to osobowość poprzez coraz większą bezradność i marazm, będzie eskalować, ale niestety w dół, taka równiapochyła . Łezka się kręci jak się myśli o tych beztroskich, młodzieńczych latach. Nie jestem gotowy wejść w dorosłość, życie jest straszne. #przegryw
@Nale: Boję się przyznać przed rodzicami, że mam problem, a sam nie mam środków, żeby iść do psychiatry. Podejrzewam umiarkowaną fobię społeczna, nie wykluczam też aspergera.
@gieEss: wiem, że jako staremu człowiekowi łatwo mi mówić, ale przełam się, tu chodzi o Twoje życie. Nie wiem jacy są Twoi rodzice, ale poza jakimiś s-----------i przypadkami powinni Ci pomóc. Tylko spróbuj szczerze i spokojnie im to wyjaśnić.
@Nale: Powiem tak, że mimo wszystko mam lepsze momenty, ale nie chcę marginalizować problemu, ale pogadanie o nim z moimi rodzicami, jest barierą jakiegoś wstydu dla mnie nie do pokonania praktycznie, ze swoim ojcem rzadko w ogóle gadam, bo nie umiem z nim przyprowadzić jakiejś rozmowy, sam się do tego przyczynił nie dbając o nawiązywanie relacji ze mną, a teraz jest o wiele trudniej wypełnić tą lukę, zacząć od nowa.
@gieEss: nikt na typ etapie nie każe Ci kochać swojego ojca czy mieć z nim jakąś zajebistą relację, ale w dalszym ciągu są za Ciebie odpowiedzialni (założyłem, że jesteś niepełnoletni?). Jakbyś potrzebował operacji np. kolana to jako rodzice powinni Ci pomóc. Terapia to taka sama troska o zdrowie, niejednokrotnie nawet ważniejsza. Zrobisz jak uważasz, wiadomo, ale pomyśl o tym. Gdybym ja wcześniej postarał się o pomoc to moje życie inaczej
@Nale: za rok 20 here, zdaję sobie sprawę, że powinien zadbać o to, żeby przynajmniej moja relacja była 'poprawna', jednak mój problem jest już na tyle utrwalony, że taka sytuacja jak przyznanie się do swoich problemów, w sytuacji gdy sam staram się przed nimi stwarzać jakiekolwiek pozory normalności i raczej kryję swoje ogólnie niezadowolenie i lekką (aktualnie) formę depresji. Moja mam sama dość często mówiła do mnie, że "jesteś zamknięty
@gieEss: ale wiesz jak to jest z autodiagnozą? "mam zimne stopy, wg google to rak" :P Jak czytam Twój opis siebie to pod wieloma względami can relate, więc tym bardziej czuję się zobligowany by Cię zachęcić do szukania profesjonalnego wsparcia. Ale dobra, nie męczę Cię już, sami wykuwamy nasz los ;) Po prostu pamiętaj, że umiejętność proszenia o pomoc to siła, nie słabość (o k---a Paulo Coelho :D)
@Nale: Wezmę sobie Twoją radę do serca i po zdobyciu środków pójdę do jakiegoś dobrego psychiatry, już dawno postanowiłem, że to zrobię, ale nie będę się z tym obnosił. Jeszcze parę lat temu było ze mną o niebo lepiej, więc postaram się poczynić jakiś krok naprzód ze swoim zyciem. :)
@gieEss: dopiero zacząłem i teraz widzę jak daleka droga przede mną. Sam fakt przyznania się, że jest jakiś problem dużo mi pomógł, teraz tylko czas i wysiłek i będzie dobrze. :)
Koleżance borderce udało się metodą prób i błędów znaleźć na NFZ odpowiednich specjalistów i wyjść ze stanu warzywa. Jakoś trzeba to życie zmęczyć.