Wpis z mikrobloga

Jak wyjść z bycia samotnym?

Mam 28 lat, nigdy nie byłem z kobietą, nigdy nawet się nie całowalem. Nie jestem samcem alfa ani z wyglądu ani tymbardziej charakteru. Z wyglądu raczej przeciętny, nie chudy i nie gruby. Zawsze byłem melancholikiem, introwertykiem strojącym od ludzi. Dopiero 2 lata temu się otworzyłem, zacząłem chodzić na domówki (bo ludzie z pracy zaczęli mnie na nie zapraszać), potrafię się dobrze bawić, być zabawny i elokwentny. Mam dobry kontakt z kobietami, właściwie to mam więcej koleżanek niż kolegów (w korporacjach pracują głównie kobiety). Ale dalej mam inklinacje żeby być sam, unikać kontaktu. No i dobrze mi się gada z kobietami, które znam ale nie pociagają mnie w żaden sposób lub nie mam wobec nic planów bo są zajęte. Przy tych z którymi chciałbym być to mam miękkie nogi. Nigdy nie zbajerowałem dziewczyny, jedyne z którymi udało mi się nawiązać dobry kontakt to przez aplikacje randkowe. Nie mam problemu rozmawiać z nimi jak już mamy jakiś grunt do rozmowy (chociaż czasami nastaje cisza), ale zawsze mam problemy jak zacząć. Mam swój gust, nigdy nie pójdę za dziewczyną z nadwagą (ale niektóre jakby się za siebie wzięły to byłyby w sam raz)… chociaż też nie mam wygórowanych wymagań. Nie rajcują mnie jakieś seksbomby, z dużym biustem (wiadomo fajnie jak dziewczyna nie jest płaska, ale moim zdaniem najważniejsza jest twarz) i tyłkiem, bardziej ktoś o subtelnej urodzie.

Nie jestem totalnym zjebem, mam swoje zainteresowania, nie siedzę w 4 ścianach cały rok, lubię biegać, jeździć na rowerze, podróżować, chodzić na siłownię (chociaż oprócz lepszej kondycji bez widocznych efektów), dużo czytam po angielsku żeby lepiej opanować język, interesuję się fotografowią. Nie są to jakieś zajebiście dynamiczne i aktywizujące zainteresowania, ot rzeczy które można robić po pracy zamiast gapić się w sufit. Oczywiście większość tego już przestaje dawać mi radość - rzeczy które robimy niby dla siebie tylko, tak na prawdę robimy dla innych, naszych bliskich, żeby widzieli że jesteśmy szczęśliwi, żeby nie było im to obojętne.
Nie jestem biedakiem. Oczywiście nie pracuje w IT i nie zarabiam #!$%@?ńsko wysoko, jestem korpognojkiem-klepaczem ale próbuję się rozwijać w kierunku analizy danych, i nie zarabiam źle (średnia krajowa, niedługo będzie więcej bo zmieniam pracę). Nie sprawia mi ta praca wielkiej satysfakcji, ale żadna nigdy nie będzie.

Dwa lata temu pracując w poprzedniej firmie zadużułem się w jednej mężatce. Pracowaliśmy razem w jednym zespole, dogadywaliśmy się świetnie, razem chodziliśmy na kawki i obiadki w firmie, pomagaliśmy sobie w obowiązkach. Nigdy się do niej nie dostawiałem (to samo z Jej strony), nigdy nie miałem żadnej nadziei że zostawi męża dla mnie. Ale była dla mnie ważna, sluchała co do niej mówię, potrafiła podnieść na duchu. Od roku nie pracujemy już ze sobą, ja poszedłem do jednej firmy ona do innej. Nigdy Jej nie powiedziałem (choć wiem że to odczuwała) o moich uczuciach, i dobrze, nie chciałem żeby czuła jakieś durne poczucie winy że mnie unieszczęśliwia tym że nie może być ze mną. Wręcz przeciwnie, wystarczyłoby mi tylko widzieć Ją raz na ja jakiś czas, na pół roku, żeby wiedzieć co u niej, ale całkowicie urwała kontakt. Pisze tylko kiedy ja do niej coś napiszę, ale nie jest to już ten poziom konwersacji co w pracy. Organizowałem parę spotkań, zawsze w większym gronie znajomych z poprzedniej pracy, żeby nie czuła się nieswojo sama tylko w moim towarzystwie (niektóre mężatki mogą mieć opory żeby widywać się z facetami spoza rodziny). Ale nigdy nie przyszła, zawsze tuż przed spotkaniem miała jakąś wymówkę.
Jeszcze jak razem pracowaliśmy to ogarniała mnie straszna pustka, zazdrościłem Jej wszystkiego - stworzenia rodziny, celów w życiu, pewności siebie której ja nie mam, pewności w wyborach życiowych. Zawsze, odkąd pamiętam byłem sam, ale wcześniej mnie to tak nie bolało. A od dwóch lat to jest jak cierń.

Chciałem o niej zapomnieć przez ten rok. Próbowałem kogoś poznać na #badoo i #tinder. W pewnym momencie myślałem, że mi się udało - pisałem z jedną dziewczyną parę miesięcy, bardzo fajnie się z nią dogadywało, widzieliśmy się dwa razy. Ale po drugim razie na propozycję wspólnej wycieczki rowerowej już nie odpisała.
Później poznałem drugą, na prawdę myślałem że to będzie moja bratnia dusza (a może mi się wydaje, strasznie kochliwy jestem i mam małe dośw. z kobietami). Schlebiało mi, że taka kobieta w ogóle zwróciła na mnie uwagę - była piękna (ale nie lampucera świecąca cyckiem i tyłkiem, tylko łagodnej urody), inteligentna, gorzej sytuowana finansowo odemnie (co mi nie przeszkadzało) ale napewno bardziej doświadczona (choć starsza tylko o rok). Miała klasę, nie wyczułem żeby była puszczalska, wręcz przeciwnie, religijna - nie przeszkadza mi to.
Pisaliśmy ze sobą krótko, wyszliśmy razem parę razy, byliśmy na kawie i w kinie, nawet pojechaliśmy w góry. Za bardzo się przed nią wtedy otworzyłem, opowiedziałem o moich problemach rodzinnych z dzieciństwa. Po wycieczce już nie chciała się spotkać, mimo moich propozycji - odpowiadała wymijająco, że ma już plany na weekend. Chyba wystraszyła się mojego charakteru, bo często marudziłem nt. pracy (przeszliśmy piekło w tym roku w robocie) i życia choć zawsze merytorycznie. No i chyba miała mnie za niesamodzielnego i niezaradnego gnojka. Niestety mimo mojego wieku dalej mieszkam z matką - bardziej z wygodnictwa niż niezaradności, żeby nie wywalać tyle na mieszkanie i coś odłożyć na ew. swoje własne. Zdaniem tej dziewczyny, skoro pracuję w korpo to już dawno powinienem wziąć kredyt, nawet będąc sam - dla mnie to nie jest takie proste, ale teraz w perspektywie wyższych zarobków będę o tym myślał, tylko że dalej nie czuję się na tyle stabilnie na rynku pracy żeby się zadłużyć na 30 lat.

W relacjach z kobietami nigdy nie chodziło mi tylko o seks, ale o bliskość, troskę, zrozumienie, oparcie, stabilizację, wszystko obopólne. Ale od pewnego czasu myślałem, żeby iść do prostytutki. Skoro nie mogę mieć wszystkiego tego co niesie ze sobą związek, chciałem przynajmniej raz być z kobietą, może żeby zobaczyć jak to jest, może odblokować się i nie bać się tych które mi się podobają. Nawet zapłaciłem jednej zaliczkę za spotkanie i umówiłem termin. Ale odwołałem, nie mógłbym później spojrzeć w lustro.
Nie wiem gdzie kogoś spotkać, badoo czy tinder to jest jakaś tragedia, osób z którymi gadałem w ogólę można policzyć na palcach jednej ręki. Nigdy nie chodziłem do klubów. Spotykam i czasami imprezuję ze znajomymi, ale to jest zawsze stały zestaw ludzi, nie poznam tam nikogo nowego.

Nie wiem jak z tego wyjść, jestem już pełen tylko fatalizmu, frustracji, depresji. Nic mnie nie cieszy, nawet prospekt nowej pracy i wyzwań, straciłem całkowicie motywację do życia. Po prostu w tej samotności się zgubiłem.

Cały ten monolog będzie pewnie dla niektórych powodem do śmiechu i zgnojenia mnie (może i dobrze, może potrzebuje żeby mnie ktoś kopnął w dupe), dla innych żeby mnie pocieszać. Można mnie nazywać przegrywem, #!$%@?, inclem, pewnie słusznie. Nigdy nie obwiniałem nikogo za swoje życie, wierzę że każdy jest panem własnego losu. Tylko ja nie wiem jak zmienić mój. Ale chyba najważniejsze dla mnie, że gdzieś o tym napisałem.

#przegryw #badoo #tinder
  • 26
  • Odpowiedz
Nie jestem samcem alfa ani z wyglądu ani tymbardziej charakteru.


@Krajczar: więc po prostu jesteś mało atrakcyjny, chodzi o wygląd, to jest przyczyna tego, charakter nie ma znaczenia dla loch, chociaż może marginalnie - najlepiej żebyś był wredny i agresywny, ale to zadziała i tak dopiero jak wygląd będziesz miał dobry.

bliskość, troskę, zrozumienie, oparcie, stabilizację, wszystko
  • Odpowiedz
@Krajczar: możesz się uważać ze przegrywa z powodu braku doświadczenia z kobietami, ale obecnie patrząc na twoje życie uważam ze zdecydowanie nie powinieneś ogólnie tak o sobie mówić. Potrafisz rozmawiać z kobietami, masz prace, masz znajomych (którzy zapraszają Cie na domówki), a nawet byłeś na randkach i sadzać ze nie były one pojedyncze - musiałeś się tym kobietom fizycznie spodobać.

To ze z dwóch kobiet z którymi sie spotykałes i
  • Odpowiedz
@Qbiik: po części pewnie prawda. To normalne, że zadurzam się w każdej kobiecie, która wydaje mi się atrakcyjna, zanim otworzy usta. Bo z żadną jeszcze nie byłem. A jak już ma coś do powiedzenia, to w ogóle.

@TestoDepot: brzydki to rzecz względna. Nie jestem szpetny, nie mam na ryju pizzy, nie wyglądam jak #!$%@?, nie ubieram się jak wieśniak. Nie, nie angel. Do #!$%@? zawsze mogę iść, łudzę
  • Odpowiedz
brzydki to rzecz względna. Nie jestem szpetny, nie mam na ryju pizzy, nie wyglądam jak #!$%@?, nie ubieram się jak wieśniak.


@Krajczar: tak naprawdę pewnie jesteś zupełnie normalnym gościem, wiem, to tak jak mnóstwo innych mężczyzn. Jednak normalny gość to w dobie dzisiejszych wygórowanych wymagań to za mało i to właśnie miałem na myśli.

Nie, nie
  • Odpowiedz
Za bardzo się przed nią wtedy otworzyłem, opowiedziałem o moich problemach rodzinnych z dzieciństwa. Po wycieczce już nie chciała się spotkać, mimo moich propozycji - odpowiadała wymijająco, że ma już plany na weekend. Chyba wystraszyła się mojego charakteru, bo często marudziłem nt. pracy (przeszliśmy piekło w tym roku w robocie) i życia choć zawsze merytorycznie.


@Krajczar: to teraz wiesz czego nie robić. nie zamulać o pracy, nie narzekać, nie otwierać
  • Odpowiedz
@PeterFile: dzięki za rady. Nie jestem typem faceta, który podchodzi do randomowej laski na ulicy/w tramwaju i ni z gruchy ni z pietruchy gada o głupotach. Muszę mieć jakiś punkt zaczepienia - wspólne doświadczenie, nawet chwilowe (choć nigdy nie wykorzystałem podobnych nadarzających się okazji). Wszystkie dziewczyny, które mi się kiedykolwiek podobały, były już zajęte, więc nawet wspólne z nimi tematy nic przynieść.nie mogły.

@herek22: Btw. #!$%@? jak mogę
  • Odpowiedz
@Krajczar: co do tej dziewczyny - coz, dziwna sprawa ze usiadła osobno, ale jeżeli to były pierwsze spotkania to może czuła dyskomfort? Bo jeżeli to już któreś z kolei to faktycznie dziwna sprawa. Ciężko czasem zrozumieć kobiety, ale skoro sie z tobą umówiła to była w jakiś sposób również zainteresowana. Czasem po prostu trzeba zaryzykować i wyczuć moment, pocałować, złapać za rękę itp. To jest kluczowe jeżeli już się spotykacie
  • Odpowiedz
@Krajczar: Milosci szukaj na silowniach/parkach/imprezach itp. bo te aplikacje to syf jak #!$%@?. Jak juz to krotka rozmowa i spotkanie. Jak nie to usuwasz pare. Laski lubia szalenstwo i generalnie emocje. Zarowno te dobre jak i te zle. Pokaz lasce jaki z ciebie swir i dawaj jej duzo emocji, a potem olewaj i odzywaj sie po paru dniach. Najlepiej znajdz sobie jakas z problemami bo sam tez nie jestes idealny,
  • Odpowiedz
dokładnie, rok 2020, realia są jakie są, a ty nadal myślisz o poważnym i sensownym związku? Teoretycznie nic nie jest niemożliwe, ale sądzę, że prędzej zostaniesz milionerem ( ͡° ͜ʖ ͡°).


@TestoDepot: szanuję Twoje poglądy, masz swoje zdanie, jesteś w nich autentyczny z sobą

ale gdzie indziej niż na wykopie nie widzę takiego czarnowidztwa co do związków, już nawet spora część reddita pisze, że dla każdego ktoś tam czeka, są historie szczęśliwych związków aż do grobowej deski, prawdziwej
  • Odpowiedz
jak mogę nie być przegrywem skoro mając prawie 30 lat nawet nie pocałowałem dziewczyny, o zaruchaniu nie mówiąc?


@Krajczar: normalnie. Jeśli sprowadzasz przegryw do braku lochy czy powodzenia u loch i ruchańska to się poważnie zastanów nad sobą, bo to brzmi wręcz komicznie. Przegryw to poważne problemy życiowe, poważne choroby i przede wszystkim ogol niezadowolenia z życia w większości jego aspektów, a nie, że nje wsadziles jednego kawałka mięsa w drugi. Uzależnienie szczęścia od kobiet i ich obecnie absurdalnie wysokich wymagań względem mężczyzn to po prostu szczyt absurdu.

gdzie indziej niż na wykopie nie widzę takiego czarnowidztwa co do
  • Odpowiedz
nie wiem gdzie masz widzieć, dopóki się w jakimś gronie nie zacznie dyskusji stricte o tym to nikt ci tak z dupy raczej swojego podejścia nie zacznie przedstawiać bez powodu i bez kontekstu


@TestoDepot: ok są różne zwązki, raz podjąłem ten temat w pracy i tylko jeden kumpel narzekał, że po urodzeniu dzieci się sporo zmieniło, ale zdecydowali się na dzieci dość późno, po ponad 10 latach małżeństwa, niektórzy kumple mówili, że po ślubie nic się nie zmieniło

farmazon albo te historie to historie ludzi którzy dzisiaj mają po 80 lat i ich rzeczywistość kiedy byli młodzi a dzisiejsza to dwa różne
  • Odpowiedz