Aktywne Wpisy
dddobranoc +149
Czy Zakrzówek w Krakowie to miejsce eksterytorialne Ukrainy?
Ja rozumiem dostępność i darmowe miejsce + wielu przybyszy z Ukrainy nie pracuje (dzięki Polsko za zasiłki), więc mogą od rana leżeć cały dzień nad wodą,
ale chciałbym też móc skorzystać z tego miejsca jako rodowity Krakowianin, który przez lata się tam kąpał dopóki nie zaczęli zmieniać tego miejsca z dzikiego na ucywilizowane. I nie uważam tej zmiany za złą, bo jakby było dziko
Ja rozumiem dostępność i darmowe miejsce + wielu przybyszy z Ukrainy nie pracuje (dzięki Polsko za zasiłki), więc mogą od rana leżeć cały dzień nad wodą,
ale chciałbym też móc skorzystać z tego miejsca jako rodowity Krakowianin, który przez lata się tam kąpał dopóki nie zaczęli zmieniać tego miejsca z dzikiego na ucywilizowane. I nie uważam tej zmiany za złą, bo jakby było dziko
stormi +18
ale sie swietnie opalilam!!!!!! przepieknie teraz kazdy outfit z innym dekoltem wyglada😍😍😍😍😍😍😍😍😍
Bardziej serio, czy uzasadnione jest stwierdzenie, że gramy najlepiej od trzech lat i końcówki rundy jesiennej sezonu 2016/17? Wtedy jeszcze łączyliśmy Ekstraklasę z Ligą Mistrzów, a w składzie byli piłkarze, którzy umiejętnościami wyraźnie przerastali ligę. Teraz skład jest znacznie słabszy i może dlatego tym bardziej należy docenić zarówno wyniki, jak i styl.
Od momentu przełomowego, czyli meczu z Lechem włącznie, Legia wygrała 7 meczów w lidze i dwa w Pucharze Polski. Przegrała tylko z Pogonią Szczecin. Jak na dwa miesiące i 10 spotkań, są to rezultaty zdecydowanie powyżej przeciętnej, po prostu bardzo dobre, i to przewyższające oczekiwania. Teoretycznie od Legii wymaga się zwycięstw w każdym meczu, ale boisko często to weryfikowało. Ostatnio coraz bardziej staczaliśmy się w przeciętność i byliśmy jak każdy zespół w tej lidze – wyniki równie dobrze można było wylosować, nie było w tym logiki ani jakości. Teraz wreszcie jest normalnie, pokazujemy swoją wyższość, mimo że moim zdaniem nie mamy aż tak ogromnej przewagi w umiejętnościach nad resztą ligi, jak wskazywałyby na to wyniki. Mimo wszystko aż tak dobra seria jest pewnym zaskoczeniem.
Nie wiem nawet, czy bardziej nie należy docenić gry, zwłaszcza u siebie. Te wysokie zwycięstwa nie biorą się z przypadku, a wręcz czasami można było mówić, że były za niskie, mimo kilku strzelonych goli. Dzisiejsze 3:1 też nie oddaje do końca tego, co się działo. Wreszcie udało się od pierwszej minuty dobrze wejść w mecz i zepchnąć Wisłę Płock pod jej bramkę. Na uwagę zasługuje fakt, że kolejny raz strzelamy na 1:0 po ataku pozycyjnym. To była jedna z ładniejszych akcji w całym sezonie. Potem znakomicie wyprowadzony kontratak i wydawało się, że będzie spokój, ale w zasadzie jedyny pobyt Wisły w naszym polu karnym dał jej rzut karny i gola. Tak więc choćbyśmy grali nie wiem jak dobrze, zawsze możemy dostać gola z niczego i mieć problemy. Choć oczywiście w akcji z karnego były ewidentne błędy Vesovicia i Antolicia (flashbacki z Trnavy), to jednak całościowo patrząc, to był trochę pech. Dobrze, że nie miało to dalszego ciągu.
Następne minuty, zwłaszcza po przerwie, były dziwne. Wisła przegrywała, ale wcale nie kwapiła się do atakowania. Prawdopodobnie wiedziała, że jeśli to zrobi, skończy jak Górnik, który otworzenie się przy Łazienkowskiej przypłacił czterema golami w niecałe 10 minut. Legia broniła dość standardowo, nie próbowała za wszelką cenę wyjść wyżej i przejąć piłkę, w kontrolowany sposób dawała Wiśle pograć na jej połowie, co właściwie nic nie zmieniało, tylko leciał czas. A i tak miała sytuacje, żeby wspomnieć pudło Luquinhasa (w pierwszej połowie), paradę Dahne po strzale głową Kante czy słupek Niezgody. W końcu padł trzeci gol, a czwartego zabrakło, ponieważ w samej końcówce niektórzy grali już zbyt egoistycznie i próbowali na siłę kończyć akcje strzałami. Ciężko mieć o to pretensje, przy tym wyniku było to akceptowalne, a że wynik jest zbyt niski – trudno, nikt o to nie będzie chyba rwał szat.
Bardzo ważne jest to, że Legia zagrała w podobny sposób już kolejny mecz, a przy tym udało jej się wyeliminować słabszy początek pierwszej połowy. Do perfekcji zabrakło tak naprawdę tylko czystego konta i może z jeszcze jednej-dwóch bramek. Można jeszcze wytknąć paru zawodnikom jakieś pojedyncze błędy, ale tak naprawdę wystarczy zrobić jedną rzecz – porównać mecz z Wisłą Płock teraz i ten we wrześniu. To jest ogromna przepaść i w życiu nie powiedziałbym trzy miesiące temu, że w takim czasie dojdziemy do takiego poziomu.
Dziś zobaczyliśmy zdecydowanie najmocniejszy skład Legii, na jaki obecnie możemy sobie pozwolić. Ustawienie Niezgody z Kante to złoto 乁(♥ ʖ̯♥)ㄏ Oni już kilkakrotnie grali ze sobą w pewnych fragmentach poprzednich meczów i prawie za każdym razem dobrze to funkcjonowało. Mamy też inne duety, które dobrze współpracują – Karbownik z Luquinhasem, Jędza z Lewczukiem, Antolić z Martinsem. Do poprawy jeszcze Vesović z Wszołkiem, ale jeżeli oni się ze sobą dotrą, to prawa strona może chodzić niemal równie dobrze jak lewa. Oczywiście na dwójkach się nie kończy, zawodnicy są często w stanie rozegrać piłkę w trójkącie albo zbudować wielopodaniową akcję, korzystając z całej szerokości boiska.
Dlaczego wpisy po zwycięstwach są takie krótkie? Po pierwsze dlatego, że po porażkach tekst pisze się sam, na wkurzeniu zawsze jest wena, natomiast jest też drugi powód – Legia gra tak powtarzalnie, że nie ma sensu cały czas pisać tego samego. Wszyscy zagrali bardzo podobnie do poprzedniego meczu i jeszcze wcześniejszych. Zatem tylko kilka spostrzeżeń odnośnie poszczególnych piłkarzy:
- Lewczuk chyba celowo postarał się o kartkę, z dwojga złego lepiej pauzować w ostatnim meczu rundy niż pierwszym, choć o Wieteskę w Lubinie nie będzie można być spokojnym.
- Antolić miał dwie poważne straty oraz faul na rzut karny, to są błędy, które zdarzały mu się w najgorszych meczach, ale jednocześnie zebrał wręcz chorą liczbę odbitych piłek, miał ogromny udział przy drugim golu (odbiór i chwilę potem podanie z pierwszej piłki na wolne pole do Niezgody) oraz asystę przy trzecim. Na minus stałe fragmenty gry – to kolejny mecz, w którym wykonywane są źle, na szczęście nadrabiamy golami z akcji, ale zawsze jak widać jest coś do poprawy. Mimo wszystko nie potrafię go ocenić jednoznacznie negatywnie za ten mecz.
- Luquinhas wreszcie zaczął wkładać siłę w swoje strzały, do tej pory ledwo był w stanie dokopać do bramki, ale i tak lepiej wychodzą mu inne rzeczy. Statystyki i tak ma lepsze niż się spodziewałem, a najważniejsze, że tak dobrze współpracuje z Karbownikiem. Kolejny raz akcja z tej strony daje nam prowadzenie, na razie żaden przeciwnik tego nie rozszyfrował i nie wyeliminował. Wygląda to coraz lepiej.
- jeżeli piłka nieczysto odbija się od głowy Niezgody i wpada do bramki, to mamy najlepszy znak, jaki może być. Wpada mu niemal wszystko (bo jednak pamiętamy o słupku) i już wyrównał swój najlepszy wynik (13 goli w sezonie 2017/18. Tak, w całym sezonie). Obaj znakomicie się uzupełniają z Kante, który też idzie na życiówkę, to już 9 goli łącznie z Pucharem Polski. Ma też cztery mecze z rzędu z golem (również uwzględniając PP). To duża przyjemność sprawdzać po każdym meczu ich statystyki. I znów powód do martwienia się na zapas – byłaby ogromna szkoda, gdyby ktoś z nich (prędzej może to być Niezgoda) nas opuścił, to niestety też negatywny aspekt tamtej znakomitej jesieni w 2016 roku, z tamtej drużyny wkrótce potem nic nie zostało. Tutaj nie ma okna wystawowego w postaci europejskich pucharów, więc może aż tak się nie rzucą na naszych piłkarzy, ale utrzymanie tego składu zimą będzie bardzo trudne.
- choć było krótkie, bardzo podobało mi się wejście Kostorza. Nie tracił piłek, dużo się pokazywał do gry, Legia wręcz łatwiej rozgrywała piłkę z nim na boisku niż z Niezgodą. Na razie czy to na nim, czy na Rosołku ciężko będzie do końca polegać, ale kolejna możliwość wpuszczenia młodego na końcówkę jest zawsze na plus. Bardzo chętnie zobaczyłbym go kiedyś w dłuższym wymiarze.
Zanim koniec, spojrzałem jeszcze raz na tabelę. Pierwsze miejsce to jedno (trzeba je jeszcze obronić za tydzień oraz potem wiosną), ale co zwraca moją uwagę – 38 punktów w 19 meczach, średnia 2 punkty na mecz (w końcu), oraz 39 goli – to już ponad 2 na mecz, w ostatnich latach był tylko jeden sezon, kiedy ledwo przekroczyliśmy obie te średnie. Nie uwzględniając podziału punktów, był to sezon 2013/14, z 81 punktami oraz 75 golami w 37 meczach. Jeżeli już sięgamy do sezonów 2016/17 czy 2013/14, aby porównać ten obecny, to znaczy, że jest bardzo dobrze. Czego brakuje? Przede wszystkim europejskich pucharów, jak możecie mi to robić, że tak często na tagu przypominacie dwumecz z Rangersami (╥﹏╥) To cały czas boli i nie może przestać. Dopóki tam nie wrócimy, nie będzie do końca dobrze, ale na razie trzeba cieszyć się tym, co jest. Dziś dostaliśmy kolejny powód. Oby z odpowiednią koncentracją i pokorą podejść do meczu w Lubinie i pomyślnie zakończyć rundę, tak aby rzeczywiście poczuć najpierw przyjemność, a potem żal, że granie w tym roku się kończy.
#kimbalegia #legia
Co do skladu mam mniejsze obawy niz z czasow Magiery, bo... teraz mamy duzo gorszy sklad. Wyjecie 1 zawodnika z zespolu nie zrobi takiego kataklizmu jak wtedy, a wyjecie np. Majeckiego w ogole by nie zrobilo roznicy. A jakby ta kase zainwestowac w jakiegos Kapustke, Kownackiego, czy Swierczoka? Czemu nie, wole zeby wydali
@miki4ever: oby jednak zagrał. Nie trawię gościa. Mam wrażenie że jego sympatia na Ł3 i chęci kibiców do jego powrotu wynikają tylko i wyłącznie z tego ze "hehe i tak Legia mistrzem" albo innego "bandderowcu" czemu oczywiście wszyscy przyklaskują. Wszyscy zapominają że to nie jest gracz na Legię i facet nigdy nie był wiodącą częścią
@Kimbaloula: Bzdura. Z tamtej paki by może Ofoe miał miejsce. Reszta zawodników teraz jest lepsza niż wtedy.
Przypmnij sobie, że wtedy Legia grała Kopczyńskim, który potrafił jedynie grać w spotkaniach przeciw dobrym drużynom, a z takimi Łęcznami grał jak ostatni patałach, drewnem Hlosukiem czy kompletnym beztalenciem - Kucharczykiem
@Vitkacy: Te transfery będą musiały być, pytanie tylko czy teraz, czy latem. Jeśli liczymy na jakiekolwiek puchary, to lepiej zrobić to teraz, aby w pół roku zbudować drużynę