Wpis z mikrobloga

#anime #bajeksto
82/100

Hana to Alice: Satsujin Jiken (2015), film, 98 min.
studia Steve N’ Steven, Rockwell Eyes

Wbrew pozorom da się zrobić z pomocą rotoskopii seans bardzo udany, czego dowodem jest rodzynek branżowy – dziecko p. reżysera Shunjiego Iwai, który zazwyczaj w ogóle w anime nie pracuje. Hana to Alice to właściwie prequel do filmu live-action z 2004, traktującego o tych samych bohaterkach. Po latach stwierdził p. Iwai, że prequel się nada, a przy okazji zabrał się za praktykowaną wcześniej na planie zdjęciowym innego reżysera rotoskopię. Owa jest w dzisiaj omawianym filmie nader świeża i estetyczna, także dzięki uniknięciu pułapki przesadnego realizmu.

Tym razem mamy uproszczone, nieco stylizowane twarze (zwłaszcza głównych bohaterek, którym głosu i wizerunku udzielają aktorki z oryginalnego filmu), tła przepuszczono przez znacznie większą liczbę filtrów, niż to miało miejsce w Aku no Hana, ale występują tu i tła rysowane, do tego odważniej się tutaj kadruje i pląsa po większej ilości scen, co niewątpliwie wynika także z kinowego budżetu produkcji. Rotoskopia jest tu podstawą dla nieskromnych popisów ze strony twórców – jedna z bohaterek, Alice, trenuje balet, i sceny tańca pojawią się nie raz. Energia ruchów i energia dialogów, granych z werwą i zadziornie, niezwykle dodają tej produkcji uroku.

Alice, czy raczej Tetsuko Arisugawa, to świeżo upieczona mieszkanka okolicy, zamieszkała w zakupionym po taniości przez mamę-rozwódkę domu. Za sąsiadkę ma Hanę, dziewczynę niechodzącą do szkoły od roku. W nowym gimnazjum Alice dowiaduje się o terroryzującym jej klasę przesądzie – wybrała dla siebie ławkę zamieszkałą przez Judasza, złego ducha, zamordowanego przez jedną ze swoich czterech żon przez ‘anafilaksys.’ Alice ma charakter dosyć żywiołowy i ciekawski, stąd natychmiast podejmuje się rozwikłania zagadki tożsamości zabitego Judasza. W tym celu przypada jej się zaznajomić z hikki-sąsiadką, Haną.

Hana ma z kolei usposobienie bardzo ponure i cyniczne, do tego przejawia dużą wstrzemięźliwość w słowach i ruchach, jakby wciąż się powstrzymywała od wyrażania myśli. To, naturalnie, fascynuje bez reszty ciekawską i ruchliwą Alice. Dziewczęta razem odkryją tajemnicę Judasza, zaprzyjaźnią się, przeżyją przygodę w sumie mało przygodową, mnóstwo czasu przegadają i poprzekomarzają się przy tym do reszty. Ten seans to kino w zasadzie bez wielkich uniesień ducha i można by go bez przeszkód reklamować jako iyashikei, zwłaszcza dzięki pozytywnemu wydźwiękowi i nienachalnemu morałowi. Nawet złośliwości bohaterek są bardzo dobroduszne.

Film to raczej korzystający z dorobku branży, niż rzeczywiście do tej branży należący, osobista fantazja reżysera filmowego i dokumentalisty, p. Iwai. To mocno przegadana historia rodzącej się dość zgrabnie przyjaźni dziewcząt na tle tajemnicy, której tak naprawdę nigdy nie było. A i polski akcent się pojawia, bo tła produkował p. Mateusz Urbanowicz, pracujący m.in. przy Kimi no Na wa, posiadacz sympatycznego kanału na YouTube, poświęconego ilustracji. Jako taki film jest jak najbardziej godzien polecenia, niby jako ciekawostka, ale też jako obraz życia japońskich nastolatków w wersji bardzo od moe odległej.
Pobierz
źródło: comment_dxvlvdqNKpXFwzFiztJSDHkE2vgLX0Jd.jpg