Wpis z mikrobloga

#anime #bajeksto
71/100

Yojouhan Shinwa Taikei (2010), TV, 1-cour
studio Madhouse

Istnieje niezawodna metoda pomiaru wielkości kija gdzieś u entuzjastów anime – mierzy się ją ilością superlatyw, którymi potrafią określić Tatami Galaxy bez poczucia zażenowania. Być może dyktuje mi te słowa wrodzona przekora, jednak mam niepokojące wrażenie, że się tę adaptację książki autorstwa p. Morimi jeżeli nie przecenia, to być może nazbyt nachalnie wynosi na piedestał, biorąc pod uwagę cały dorobek reżysera, p. Yuasy. Kto jej nie oglądał, ten raczej powinien, bowiem to jedna z najbardziej wpływowych produkcji dekady. A o co w niej chodzi?

Nieokreślony z imienia główny bohater to student trzeciego roku na Uniwersytecie Kioto, zamieszkujący mieszczący się w podupadłym akademiku ‘yojouhan’ (bieda-kawalerkę w rozmiarze 4,5 maty tatami, nieco ponad 5 m^2). Wymarzył sobie studenckie życie jako usłane różami, wraz z obowiązkowym romansem z kruczowłosą dziewoją, a jednak przyszło mu spędzić swój czas na uczelni… No właśnie, jak? Scenariusz Tatami Galaxy pozwala sobie na wcale zmyślny trik, jakim jest resetujące się życie głównego bohatera. W zasadzie przez większość odcinków oglądamy jego marzenie – ponowne przeżycie ostatnich dwóch lat, ale tym razem nieco inaczej. I jeszcze raz. I jeszcze raz...

Śmiem twierdzić, że ten schemat dość szybko się wyciera – główny bohater wstępuje do kolejnego z klubów studenckich, znowu jego nie-kolega Ozu nakłania go do złego, znowu marnuje dwa lata na proxy-proxy wojnie przeciwko znacznie starszemu Jogasakiemu, usiłując przy okazji poderwać na pozór chłodną i beznamiętną Akashi. Można mówić, że każdy reset pogłębia nieco charakteryzację, a zwłaszcza tryptyk odcinków o niespełnionych romansach głównego bohatera z trzema różnymi kobietami, jednak można równie dobrze o tym nie wspominać, a serial zupełnie na niczym nie straci. Oszczędzimy sobie wyłącznie kolejnych scen obrzucania dialogiem o prędkości pocisków karabinowych, niby dźwięcznych, a pustawych.

Nadrabia Tatami Galaxy za to stylem – to p. Yuasa świeżo po Kemonozume i Kaibie, jeszcze nie do końca ukształtowany, choć wraca ta zamrożona w czasie kreska na potrzeby bliźniaczego wobec Tatami Galaxy filmu, o którym później. Mamy śmiałą grę kolorem, przy czym bez obaw zalewa się tu wszystko jedną barwą, z wyjątkiem samych bohaterów – odbarwionych, o uproszczonej mimice, skłonnych do przybierania co bardziej karykaturalnych kształtów na potrzeby licznych wizualnych gagów. W tle przewija się Kioto, oddane zdecydowanie inaczej, niż choćby w Uchouten Kazoku. Nie powiem, że oprawa jest świeża – już wtedy nie była, jednak i tak kładła konkurentów na łopatki.

Muzyka złota, w czym zasługa kompozytorki, p. Michiru Oshimy. Są to nuty dosyć napuszone, często o zupełnie przesadnej monumentalności, ale dzięki temu z niezaprzeczalnym pazurem – sytuacja pokrewna w Casshern Sins. Mamy tu zarówno wielkie kompozycje orkiestralne, jak i drobiazgi na fortepian, pojawiają się i saksofony, i kastaniety. Nie ma muzyka w Tatami Galaxy nic wspólnego ze zwyczajowym plumkaniem elektronicznym, i chyba samą jakością wybija się przed szereg pośród wszystkich w produkcjach p. Yuasy. Co do aktorów – to w znacznej części teatr jednego aktora, p. Asanumy, robiącego za zapewniającego narrację bezimiennego MC. Wychodzi mu to przyzwoicie. I niechaj mnie wygonią z tagu #anime, ale z kolei p. Sakamoto (Akashi) to tutaj marnotrawstwo, rola mało pasująca do barwy głosu i naturalnego temperamentu aktorki.

Autor raczej TAA nie weźmie, ale ostatecznie nawet ogląda się nieźle. Nie, zaraz – p. Yuasa zgarnął za Tatami Galaxy TAA, acz wyczynu nie powtórzył przy premierze Yoru ma Mijikashi Arukeyo Otome, filmu o identycznej stylistyce, podobnym klimacie, także kilku wspólnych bohaterach (również adaptacji p. Morimi). Nie sposób traktować go jako postscriptum do serialu, jednak jako projekt jemu bliźniaczy – jak najbardziej. Spodoba się zapewne każdemu, komu weszło Tatami Galaxy bez bólu. Mi z oporami, acz nie mogę odmawiać serialowi pozycji w licznych rankingach produkcji dobrych i lepszych. Łyżka dziegciu w beczce miodu, kochani Czytelnicy.
Pobierz tobaccotobacco - #anime #bajeksto
71/100

Yojouhan Shinwa Taikei (2010), TV, 1-cou...
źródło: comment_QJhPJnnnXbeFn6v1E2llrbIgM5qKzXSo.jpg