Wpis z mikrobloga

No dobrze, wypada napisać coś konstruktywnego na słynnym tagu. Niech będzie w kontekście popędu seksualnego.

Zasadniczo każda jednostka ludzka, z racji uwarunkowań biologicznych, posiada pewne potrzeby. Najbardziej podstawowe z nich to pożywienie, sen i seks. Pomijam te bardziej szczegółowe, takie jak zdobycie schronienia czy interakcje z innymi jednostkami. Sen jest na tyle łatwy do osiągnięcia, że również można go pominąć. Tak więc od tysięcy lat egzystencja homo sapiens skupia się na pozyskaniu dwóch rzeczy - pożywienia i seksu. Powiem więcej, główną motywacją postępu ludzkości była właśnie potrzeba sprawnego pozyskiwania pokarmu, jak i kobiet do seksu. Mężczyzna rozwijał siebie i swoje otoczenie, żeby zaimponować płci żeńskiej i łatwiej ją skłonić do stosunku płciowego. Do dziś pakowanie na siłowni i wynikająca z niego piękna sylwetka (rozwój siebie), studia (rozwój siebie) czy dobrze płatna praca (rozwój swojego otoczenia - dom) są między innymi po to, żeby zaimponować kobietom. Taka prawda. To się dzieje na poziomie podświadomym.

Stawiam tezę, że popęd seksualny jest jednym z największych motywatorów ludzkości. Można by o tym książki pisać, ale przenieśmy to na grunt życia przegrywów. Choć uważam się bardziej za normika niskiego sortu (prawik level 23), co może kiedyś szerzej wytłumaczę, to jednak to rozróżnienie również mnie dotyczy:

1. Dla chadów czy high-level oscarków popęd seksualny jest źródłem po prostu... seksu. Czują popęd, więc uprawiają seks. To takie proste! A z tym wiąże się między innymi: ogromna przyjemność fizyczna, psychiczna (to ważniejsze!), poczucie bycia pożądanym (tego wykopki chodzące na divy nie czują, dlatego są rozczarowane seksami) i kochanym, przytulanie i poczucie bycia dla kogoś ważnym. Jednak przede wszystkim wymieniłbym SATYSFAKCJĘ, taką prostą, życiową satysfakcję. Że tak ważna, fundamentalna potrzeba życiowa jest spełniona. Łatwo więc dążyć im do szczęścia.

2. Dla przegrywów natomiast popęd seksualny jest źródłem nie satysfakcji, lecz FRUSTRACJI. Czyli zupełnie odwrotnie. Przegryw czuje popęd seksualny, ale (odwrotnie niż u chadów) wcale nie wynika z niego seks. O nie. Z niego wynika frustracja, szczęście się oddala, satysfakcja się oddala, każdy kolejny tydzień dorosłego życia bez seksu pogłębia frustrację i wku*wienie na rzeczywistość. Bo fundamentalna potrzeba życiowa nie jest spełniona. Nie ma seksu, więc znika też ten motywator rozwoju osobistego... Dlatego tak często przegryw jest przegrany na wszystkich polach życia. Wygryw wygrywa, przegryw przegrywa. I tyle. A jak ktoś mówi, że seks nie jest najważniejszy, to albo:
a) sam to robi regularnie, więc jest hipokrytą i niech lepiej się nie odzywa.
b) nie robi tego i oszukuje sam siebie.
Nie ma innej opcji, bo biologii się nie da oszukać. Choć bardzo bym chciał.

#przegryw #seks
  • 8
@saltypretzel:

Możliwe. Jestem nowy na tagu. Chciałem podkreślić tym postem, że u przegrywa jest CECHA/potrzeba (popęd seksualny), na którą nie ma wpływu, jest źródłem frustracji, bo jej spełnienie jest uniemożliwione jego innymi CECHAMI (np. wyglądem), na które również nie ma on wpływu. Tak więc błędne koło się zamyka. Natura tworzy potrzebę, a jednocześnie ta sama natura sprawia, że nie może być ona spełniona. Przez to rzeczywistość jest dla przegrywa torturą.