Wpis z mikrobloga

#anime #bajeksto
66/100

Kino no Tabi (2003), TV, 1-cour + 3xOVA
studio A.C.G.T. (jedna OVA – studio Shaft)

Przemierzając niezliczone animowane krainy, wypada nam zerknąć na animację o przemierzaniu niezliczonych krain. W tym segmencie królowała przez wiele lat jedna produkcja, adaptacja serii kultowych light novelek autorstwa p. Sigsawy. Mowa o pierwszym Kino no Tabi (niedawno wydaną wersję od studio Lerche przemilczmy), stanowiącym wybór najpopularniejszych rozdziałów książek. Flegmatyczny ton tej produkcji, usypiająca paleta barw i brak jakichkolwiek większych fabularnych poruszeń skutecznie służyły do tej pory za progi nieco zbyt wysokie dla niedzielnego widza, jednak wcale proszę się nimi nie zrażać.

Przypominająca na pierwszy rzut oka chłopca młoda Kino jeździ na motocyklu po bliżej nieokreślonym, bardzo metaforycznym świecie. Hermes, jej motorrad (motocykl), mówi, czego prawie nikt nie uważa za szczególnie dziwne. Kim Kino jest, dlaczego tak właściwie jeździ po świecie, jak znalazła dla siebie gadający motocykl – tego wszystkiego dowiemy się w swoim czasie, zarówno z retrospekcji, jak i ze stałej obserwacji nawyków i zwyczajów tej nietypowej pary. Kilka rzeczy jest wiadome – nigdzie nie pozostaje na dłużej niż trzy dni, do tego zawsze ma przy sobie rewolwer i pistolet, których błyskawiczne dobywanie trenuje nieustannie. Los wędrowca nie zawsze bywa różowy. Zapewne Kino no Tabi jeszcze by zyskało na arthousie, gdyby w ogóle nie adaptowano rozdziałów traktujących o przeszłości dziewczyny, pozostawiając tę podróż w zupełnej próżni.

Jest bowiem dziwnie. Krainy, które odwiedza Kino, to w zasadzie pretekst dla drobnych opowiastek z takim czy innym morałem, zazwyczaj albo cierpkim, albo wywołującym bolesny uśmiech. Rzucę Wam spojler pierwszego odcinka, a co – pierwsza z krain składa się z wielce oddalonych od siebie gospodarstw jednoosobowych. Powolutku Kino dowiaduje się, że mieszkańcy tej krainy wynaleźli sposób na słyszenie wzajemnych myśli, licząc na niespotykane dotąd braterstwo i jedność. Co się okazało, perspektywa słyszenia dzień w dzień autentycznych, nieprzefiltrowanych myśli osób do tej pory uznawanych za bliskie, godne szacunku, ważne… Zniszczyła tę krainę. Aby uniknąć bratobójczej walki, podzielono ją na jednoosobowe gospodarstwa, wielce od siebie oddalone.

Bywa, że Kino zostaje w jakimś miejscu na dłużej, niż jeden odcinek – przykładem jest kultowy wątek Koloseum, zaadaptowany także w nowym anime od Lerche. Jednakże niemal zawsze będą to niechronologiczne historie, które możemy oglądać w zasadzie wyrywkowo, nie tracąc zupełnie na wartości tego seansu. Na podobnej zasadzie działają trzy OVA, nakręcone w 2005 (dwa odc.) i w 2007, najnowsza przez studio Shaft. Z tego też powodu odradzam szczerze pośpiech przy oglądaniu serialu, bowiem formuła ta może was dosyć szybko zmęczyć. Polecam zamiast tego metodę tę samą, co przy Mushishi – odcinek dziennie.

Dzięki temu zabiegowi dacie swoim oczom szansę na odpoczynek, bowiem, przy wszystkich jej zaletach, ta adaptacja Kino no Tabi nadzwyczajnie ładną nie była. Paletę barw mamy ubogą, do tego przepuszczoną przez bury filtr, postarzający nieco produkcję. Nowa adaptacja postanowiła odróżnić się przez pastelozę i liczne efekty specjalnie, z przewidywalnym rezultatem. Sympatyczna i uspokajająca jest snująca się po serialu muzyka z syntezatora, przerabiająca te trąbki, chórki, czasem gitary na rytmy bardzo relaksujące. Na plus ED, jedna z piosenek absolutnie kultowych dla medium. Nie przyzwyczajajcie się do rewelacyjnej w roli Kino p. Maedy – poza tą właśnie rolą, w ogóle nie występuje w anime.

Komu polecać Kino? Powtarzam raz jeszcze – serial to luźny zbiór alegorycznych opowiastek z morałem, wykorzystujący postacie Kino i Hermesa zazwyczaj jako dwa różne spojrzenia na tę czy inną abstrakcyjną sytuację, wpisującą się doskonale w fantastykę socjologiczną w Zajdlowskim stylu. Hermes będzie oczyma optymisty, często łatwo zaskakiwanego dziecka, dziwiącego się złu i radującego się dobrem. Kino spogląda na świat przez zmęczone oczy obieżyświata, nawykłe do ludzkiej podłości, a w skąpych komentarzach puentuje świat raczej takim, jaki jest. Te momenty, w których nawet Kino otwiera serce i sili się na idealistyczne spojrzenie, to momenty dla których serial obejrzeć się powinno. Polecam, zaś nową adaptację zignorujcie.
tobaccotobacco - #anime #bajeksto
66/100

Kino no Tabi (2003), TV, 1-cour + 3xOVA
...

źródło: comment_yOsZpsOj8xsYA9uSUAEKn3CId1Ntu4I1.jpg

Pobierz
  • 1
  • Odpowiedz