Wpis z mikrobloga

Dziś rano wybieram się na ryby, przygotowałem już wędki i koszyczek pełen przedwczorajszych kotletów.
Niestety czasy są biedne, nie stać mnie na auto, a tym bardziej rower, wiec pojechałem nad jezioro pieszo.
Tak sobie jadę i jadę szybkim krokiem, ale powoli, żeby się na zakręcie nie wywalić, bo się boje szybkich szybkości...
Szczególnie że niedawno w wiadomościach widziałem reportaż o facecie, który szybko biegł do domu, bo się spieszył, a tu nagle tak znikąd przewrócił się na niego chodnik!
Śmierć tego człowieka uświadomiła mi, że najlepiej poruszać się drogami leśnymi, tu nie ma chodników, których mógłbym się obawiać.
Zamyślony jechałem szybko powolnym krokiem, nagle z prawej strony wyskoczyła na mnie Baba jaga! Tak się wystraszyłem, że się przestraszyłem i stanąłem w miejscu jak drzewo, wyciągnąłem ręce na boki i zacząłem się delikatnie kołysać, udając drzewo iglaste.
Myślałem, że mogę ja zmylić moimi umiejętnościami kamuflażu leśnego, które nabyłem podczas ćwiczeń na pustyni.
Niestety chyba za słabo się kołysałem, baba wyczula podstęp i zrobiła imponujące salto w tył, lądując na głowie i ostatecznie łamiąc sobie kark.
Przypomniały mi się wtedy słowa mojego trenera kamuflażu, powiadał on...
Kurdeeeee, zapomniałem wędki z domu.

Nie ma morału!
Dziękuje.
Dobranoc.

#pasta #heheszki i trochę #tibia bo tam znalazłem ten tekst