Wpis z mikrobloga

#anime #bajeksto
56/100

Versailles no Bara (1979), TV, 3-cour
studio Tokyo Movie Shinsha

Zapoznając się z kanonem shoujo, prędzej czy później natrafi się na p. Riyoko Ikedę, autorkę kilku z najbardziej wpływowych mang tego gatunku, będących podstawą dla równie ważnych dla anime jako takiego adaptacji. Róża Wersalu to spośród nich chyba najważniejsze, zwłaszcza ze względu na reżyserię drugiej połowy serialu, przejętą przez p. Osamu Dezakiego – autora niejednej z klasycznych sztuczek w repertuarze reżyserów ery malowanych klisz. Waga tej produkcji jest dwojaka – wyforsowano nią model powieści historycznej jako potencjalnej scenografii dla mangi i anime, jak i zaczęto wykuwać optymalną długość dla adaptacji i metody na utrzymywanie produkcji na stałym poziomie. To wreszcie naprawdę sympatyczny, a w końcowych stadiach dołujący seans, jakie zresztą p. Ikeda ma w zwyczaju pisać.

Rzecz się dzieje w przededniu wstąpienia Marii Antoniny na wersalskie salony. Oddelegowana do jej ochrony zostaje Oskar Francois de Jarjeyes, kobieta wychowana na mężczyznę przez ojca generała, któremu sprzykrzyły się rodzące się wyłącznie córki. Oskar wychowywała się w towarzystwie Andre, wnuka gosposi domu de Jarjeyes, któremu polecono traktować ją zawsze jak chłopca. Próżne nadzieje, drodzy widzowie. Nie ubiegajmy jednak faktów – pierwsza połowa serialu opowiada o wykuwaniu się pozycji Marii Antoniny na dworze teścia, Ludwika XV, w kontekście Oskar usiłującej zwalczać skandale towarzyskie i zabójcze wybiegi zazdrosnych o młodą Austriaczkę dwórek.

I byłby to zapewne do końca seans płaszcza i szpady, gdyby nie wykluwająca się na naszych oczach rewolucja. Zaskakująco wiernie (jak na fikcję literacką) oddane zostają niszczące reputację Wersalu skandale, które przypadają na rządy Ludwika XV i jego następcy, Ludwika XVI, męża Marii Antoniny. Przyglądamy się zarówno społecznym dołom, jak i zepsuciu szlachty. Można tę dwoistość uważać za przesadnie wyidealizowaną, jednak serial nie powstrzymuje się przed ukazywaniem także honoru starych rodzin i dyktatorskich zapędów Robespierre’a i jego środowiska. Wreszcie sama Maria Antonina i jej przemiana, od zahukanej księżniczki wychowywanej w surowym duchu, nijak się mającym do libertyńskiej Francji, do zaborczej królowej, oderwanej od rzeczywistości, wzbogaca tę historię bardzo wymiernie.

Andre #!$%@? się w Oskar, nie ma co tego ukrywać. Melodramatyczny ich romans przeżywa różne wzloty i upadki, fochy i brawurę, także długą fazę miłosnego trójkąta, najpierw domniemanego, później realnego. I Marię Antoninę dała radę autorka wplątać w życie miłosne Oskar, która wraz z uratowaną przez Oskar młodą Rosalie dodaje produkcji lesbijski smaczek, w latach produkcji serialu wciąż nieśmiały i niewinny. Zapewne zaskakujący będzie dla wielu przeskok do obrazu tej tematyki w Oniisama e, produkcji tej samej autorki, i w pewnym sensie kontynuującej wiele motywów Róży Wersalu. Z całą pewnością cementuje ta druga produkcja typ postaci, którą w Róży jest Oskar – kobietą o bardzo męskich manieryzmach, ujawniającej swoją kobiecą stronę nieczęsto i jedynie w obliczu ukochanych.

Skoro Róża Wersalu, to i p. Dezaki w drugiej połowie. Powiedzmy sobie szczerze – pierwsza połowa Róży wygląda i jest rysowana dosyć tanio, a im więcej postacie zaledwie stoją i rozmawiają, tym lepiej dla naszego dobrego nastroju. Szczególnie sceny pojedynków i końskich pościgów potrafią denerwować prostotą oprawy. Aż tu nagle zaczyna się wkradać autorski trik p. Dezakiego, w swojej prostocie genialny, przećwiczony na Ace wo Nerae! W momencie, w którym ma nastąpić taki czy inny ruch, którego animacja byłaby czasochłonna i kosztowna, podczas gdy z kontekstu można się domyślić jego przebiegu i efektu, p. Dezaki zamraża ekran. Umieszcza na nim nieruchomą wstawkę wykonaną pastelami, puszczając ścieżkę dźwiękową normalnie. Częstokroć dodane są grubaśne, wielokrotnie rysowane czarne smugi i krechy, nadające ujęciu dynamizmu, kolory są stonowane dla dramatycznego efektu, słowem – reżyseria nieruchomego kadru.

Ponad ten trik reżyserski, produkcja pochwalić się może dobrze opracowaną scenografią z epoki, stroniącą od głupotek i anachronizmów. Jak wyglądał Paryż za rewolucji możemy domyślać się z obrazów p. Jacquesa-Louisa Davida, z których p. Ikeda niewątpliwie korzystała często i gęsto, tworząc w głowie drobiazgowy obraz scenografii, sympatycznie oddany w anime. Nie zawodzi muzyka, pełna skomplikowanych wariacji nt. muzyki z epoki. Można by ją bez poprawek wrzucić na plan jakiejś adaptacji Nędzników, i absolutnie nikt by z tego powodu nie ucierpiał. Z występów głosowych zdecydowanie najmocniejsze ze strony p. Tajimy w roli Oskar, jak i ze strony trzech głównych femme-fatale opowieści; p. Kinomiyi w roli hrabiny du Barry; p. Mutou jako madame de Polignac; a także p. Matsukane jako Jeanne Valois.

Projekt niezwykle wpływowy, jakim Róża Wersalu zdecydowanie była, broni się sam. Ani siermiężność oprawy pierwszej połowy, ani shoujo melodramy nie obciążają go w jakimkolwiek stopniu uzasadniającym pominięcie czy to jego lektury, czy to seansu. Wpis traktuje o anime, więc na anime się skupmy – w tym półświatku Róża to także ewenement, jakość zupełnie w swoich czasach niespotykana w telewizji, a przy tym przystępne wprowadzenie do tematyki rewolucji francuskiej. Sequel mangi traktował o Napoleonie, jednak nie dane nam było do tej pory uświadczyć jego adaptacji. Szkoda to niepowetowana.
Pobierz tobaccotobacco - #anime #bajeksto
56/100

Versailles no Bara (1979), TV, 3-cour
s...
źródło: comment_TCxwcBM0GKBbdieU06gEFegfYJVuLbYE.jpg