Aktywne Wpisy
lord-nihilus +456
Jarek_P +355
Pół roku temu pisałem tutaj o tym, jak to kupiłem sobie przewody zasilające nie na aliexpress, tylko od polskiego dystrybutora, sprzedającego legalnie. W skrócie: kupiony przewód komputerowy mający według opisu wytrzymywać 16A miał w sobie dwa cieniutkie druciki z miedziowanego żelaza i brak przewodu ochronnego, jego używanie zaś było realnym jechaniem po bandzie w zakresie zagrożenia zarówno porażeniem, jak i pożarowego.
Obiecałem wtedy że nie odpuszczę, pociągnę sprawę dalej. I cóż... pociągnąłem.
Obiecałem wtedy że nie odpuszczę, pociągnę sprawę dalej. I cóż... pociągnąłem.
Pani nauczycielka zaczynała każdą lekcję od odpytywania. Polegało to na tym, że budowała, po polsku, zdanie w rodzaju: „Obywatelstwo zostało nadane małej wiewiórce przez bożonarodzeniowy komitet ptaków drapieżnych”. Jeżeli popełniło się w tłumaczeniu na język niemiecki jakikolwiek błąd, pani Krystyna krzyczała:
- Du dummer Scheißkerl!
Co znaczy, mniej więcej:
- Ty głupi śmierdzielu!
Następnie pani psikała niedouczonemu uczniowi w twarz odświeżaczem o zapachu oceanicznej bryzy. Nic nie mogliśmy z tym zrobić, ponieważ miała status nauczyciela mianowanego.
Wcześniej kontakt z Niemcami miałam tylko dzięki cioci, która w grudniu 1996 roku przywiozła z Berlina dwudziestoletniego studenta medycyny o imieniu Stefan. Ciotka miała wówczas czterdzieści dwa lata, ale Stefan był przekonany, że ma niespełna trzydzieści. On nie znał polskiego, a ona niemieckiego. Razem przyjechali do moich rodziców na Wigilię, a Stefan, chcąc zrobić jak najlepsze wrażenie, przebrał się za Świętego Mikołaja. Rodzice nigdy nie opowiadali mi o Świętym Mikołaju, więc gdy podejrzany, brodaty chłop w czerwonym, welurowym przebraniu próbował posadzić mnie na kolanach, używając w dodatku niezrozumiałych i groźnie brzmiących słów, ugryzłam go w nos i schowałam się pod stołem, płacząc histerycznie.
Następnego dnia, gdy myłam zęby, babcia Zosia powiedziała, że ten Mikołaj to nowy narzeczony cioci – z urodzenia Niemiec, a Niemcy to taki naród, zamieszkujący kraj, który również nazywa się Niemcy. Babcia wytłumaczyła mi, że Niemcy najbardziej lubią wojny i zabijanie. Opowiadając o wszystkich tych okropnych rzeczach, Niemcy używają języka niemieckiego, który brzmi jak seria z karabinu maszynowego przeplatana świstem i hukiem bomb zrzucanych na Warszawę.
Zapytałam babcię, jakim językiem posługują się ciocia i Stefan w swoich rozmowach.
- Językiem miłości – rzekła babcia Zosia.
Tak sobie więc jechałam, mając nadzieję, że żaden z moich przyszłych współlokatorów nie będzie przebierał się za Świętego Mikołaja albo nazywał mnie śmierdzielem, gdy walnę się w rodzajnikach.
#nunkunpisze
@nunkun: xDDDDDD