Wpis z mikrobloga

Łał, sam do końca nie wierzę w to, co zobaczyłem. Takiej przepaści, w dodatku popartej wynikiem, zupełnie się nie spodziewałem, a w Ekstraklasie takie rzeczy zwykle się nie zdarzają. Zaskoczyło mnie też, jak dawno padł ostatni wynik 7:0 dla Legii. 6:0 zdarzało się jeszcze niedawno z Bruk-Betem i Mariehamn, a teraz, choć nie jest to rekordowy wynik, zapisuje się w historii.

Jest to też rewanż za porażkę 0:4 w Krakowie, dzięki któremu pracę dostał Vuković. Wtedy można było mieć sporo zastrzeżeń do zaangażowania zawodników, zwłaszcza że trzy dni później w ładnym stylu pokonali 3:0 Jagiellonię. Teraz oczywiście nie da się uciec od tego, że Wisła była wyjątkowo słaba. Zdecydowanie tak było, a pokonanie jej nie znaczy jeszcze, że jesteśmy mistrzami świata. Ale graliśmy w tym sezonie choćby z Koroną, mającą jeszcze słabsze wyniki, a także z drużynami z Gibraltaru czy Finlandii, które w piłce europejskiej są totalnymi cieniasami. I we wszystkich tych meczach mieliśmy spore problemy, tylko jeden mecz zakończył się ponadprzeciętnym wynikiem (3:0 z Europą), ale wtedy i tak nikogo on nie olśnił. Gdyby dziś Legia zagrała tak jak wtedy, pewnie i tak by wygrała, coś by wymęczyła, ale na pewno nie wyglądałoby to tak efektownie. Dziś zbiegła się kulminacja dołka Wisły z wystrzałem formy Legii, która zagrała dobre i równe 90 minut.

Legia od kilku lat nie potrafiła wygrać z Wisłą u siebie. Ostatnim razem, kiedy było 3:3, też znakomicie zaczęliśmy, od gola Nagya w 2. minucie, i wydawało się, że też wygramy wysoko. Tymczasem w drugiej połowie szybko straciliśmy trzy gole i dopiero Carlitos w końcówce uratował nam punkt. Mecz był dobry i ciekawy do oglądania, ale ta łatwa strata prowadzenia bolała. Teraz nie było się do czego przyczepić, ponieważ Legia po strzeleniu pierwszego gola szła po następne, i co najważniejsze – nie przestawała. Od samego początku przewaga była bardzo duża, ale rzadko kiedy zespół Ekstraklasy jest w stanie utrzymać taki poziom gry przez cały mecz. Oczywiście w tym przypadku nie był on idealnie równy, ale też nie było wyraźnych przestojów. Najdłuższy czas między golami, nie uwzględniając przerwy w meczu, to niewiele ponad 20 minut. Legia przez cały czas miała sytuację pod kontrolą i bardzo szybko było widać, że nic złego nie może jej się tego dnia stać. Nie musiała się aż tak wysilać do samego końca, następny mecz już w środę, a mimo to cały czas grała na serio, co trzeba docenić.

Wisła oczywiście popełniała błędy i to poważne, ale dla nas najistotniejsze jest, że te błędy były wymuszane i wykorzystywane przez Legię. Po przejęciu piłki nie było nadmiernego kombinowania (może z rzadka), tylko od razu szukanie podania lub strzału. Bardzo dużo dawał pressing oraz wyjście do kontry kilkoma zawodnikami, często nawet ponad połową drużyny. Nie wiem, czy to jest najlepsze, co może zaoferować Legia Vukovicia i czy tak właśnie ma wyglądać gra w jego wizji. Pragnę wierzyć, że nie chce on być aż tak zachowawczy, jak miało to miejsce przede wszystkim w eliminacjach pucharów. Na razie to dopiero trzeci mecz w tym sezonie, w którym mamy tak ogromną przewagę, i to dopiero drugi wygrany. W większości to jednak była dość wyrachowana gra, skupiająca się głównie na wypunktowaniu rywala.

Ten mecz jest też bardzo ważny ze względu na przełamania. Luquinhas nie dostał idealnej piłki od Karbownika, ale złożył się tak, że wpadło, i całe szczęście, że to wreszcie nastąpiło. Potem dwa bliźniacze gole Kante i rzut karny oddany mu przez Wieteskę – kolejny fajny tego typu gest po tym, co miało miejsce z Rakowem. Wszyscy ofensywni piłkarze oprócz Praszelika dołożyli dziś co najmniej po jednym golu lub asyście, a więc rozkręcił się Novikovas, pierwsze liczby zaliczył Wszołek, a Niezgoda wreszcie trafił z gry. Czyste konto do statystyk zaliczą sobie obrońcy i bramkarz – to też istotne, bo Legia traciła gole w pięciu ostatnich meczach ligowych, we wrześniu tylko z Jagiellonią i Puszczą nie było strat. Wszystko to, co ostatnio nie funkcjonowało, w tym jednym meczu wyglądało wreszcie tak jak powinno, a nawet lepiej.

Czy Vuković wreszcie trafił z ustawieniem? Po nieudanych meczach jedno było pewne – do wymiany jest praktycznie cała ofensywa, która miała problem z kreowaniem i wykańczaniem sytuacji. Uwagi można było mieć też do pozostałych, ale w obronie należało mieszać jak najmniej, a Martins i Antolić w zasadzie nie mają konkurencji. Na razie przesunięcie Luquinhasa do środka, Novikovasa na lewą, postawienie na Wszołka i Kante oglądaliśmy dwa razy. To jeszcze za mało, aby stwierdzić, że już jest wszystko cacy, ale widać też, że jest lepiej niż z Gwilią na „10”, Nagyem (bardzo dobrze, że został odstawiony), czy Litwinem po prawej stronie. Również Niezgoda wchodzący z ławki jest dużo groźniejszy. W obronie są ciągłe zmiany z powodu kontuzji i kartek, na następne mecze też sytuacja nie będzie oczywista. Ostatnie dwa mecze były bardzo dobrze w wykonaniu Wieteski, a Vuković wyraźnie lubi na niego stawiać, a jednocześnie trudno wyobrazić sobie skład bez Jędzy i Lewczuka. Karbownik gra świetnie, ale zwyczajnie szkoda go na obronę. Zwłaszcza że podejmuje duże ryzyko w grze, tym razem wyszło dobrze, ale grając bardziej z przodu, ewentualne negatywne konsekwencje byłyby mniej dotkliwe. Przy drugim golu pewnie niejeden trener złapał się za głowę (drybling jako ostatni zawodnik), ale z drugiej strony trudno ganić, skoro wyszło tak dobrze? Teraz najważniejsze, aby kontuzjowani piłkarze doszli do zdrowia. Wtedy zrobiłaby się całkiem niezła konkurencja na niektórych pozycjach.

Po takim meczu trudno wyróżniać kogoś wyjątkowo, bo wszyscy zagrali bardzo dobrze. Kante wreszcie się wstrzelił, widziałem podawane tu statystyki przez @matixrr – wcelował w bramkę i od razu są efekty, choć tych goli mogło być nawet więcej. Ogromną rolę w szybkich trafieniach odegrał Karbownik, robiący przewagę i dobrze współpracujący czy to z Novikovasem, czy z Wszołkiem. Obaj potrafili trochę irytować, ale na koniec mieli bardzo konkretny udział przy golach. Nie wiem jednak czy największe pochwały nie należą się środkowym pomocnikom, bo Antolić kolejny raz rządził, wykonał ogromną pracę i przechodziła przez niego większość akcji, plus znowu celnie dośrodkował z rzutu rożnego. Obudził się też Andre Martins, który tym razem nie miał momentów dekoncentracji, a w pierwszej połowie był chyba najlepszy na placu, czyścił dosłownie wszystko. Ale tak samo można mówić o Lewczuku, który znowu był bezbłędny, jak i o Wietesce, który dobrze się ustawiał i rozgrywał piłkę.

Właściwie jedyny mały minus, jaki w tym meczu bym widział, to Praszelik, który jakby nadal nie potrafił się odnaleźć, po kilku nieudanych zagraniach chyba za łatwo się zniechęcił. Ale chciałem, żeby dostawał szansę właśnie w takich momentach, tak się stało, więc jestem zadowolony. Jego przeciętny występ będzie zupełnie zapomniany przy tak dobrej postawie całej drużyny, przy wysokim wyniku te błędy można wybaczyć. Na razie i tak będzie dobrze, jeśli uda się prawidłowo wprowadzić Karbownika, bo to też nie jest takie oczywiste, pamiętając między innymi, jak dziwnie potraktował go Vuković w meczu z Lechią. Na innych, jeżeli będą zasługiwali, przyjdzie jeszcze czas.

Z jednej strony trochę przykro patrzeć na to, jak upada Wisła, z drugiej strony nas nikt nie żałował, gdy przegrywaliśmy z nimi 0:4, nie zdobyliśmy mistrzostwa, a kolejne odpadnięcie z pucharów oznaczało brak możliwości odbudowania finansów. Oczywiście Wisła znajduje się w dużo gorszej sytuacji, już zimą ledwo uszła z życiem, a teraz doszły problemy sportowe, bo to już jest strefa spadkowa. Przykład Wisły pokazuje tylko, że nic nie trwa wiecznie, po latach dominowania w lidze i ostatnich kilku sezonach w środku tabeli, teraz mają naprawdę poważny kryzys. Zawsze więc może być gorzej, my zaliczyliśmy spory zjazd, ale nie taki, żeby nie utrzymywać się w czołówce ligi, która teraz jest zresztą bardzo szeroka. Ten mecz zresztą mocno nas podreperował – dopiero od wyniku 6:0 wyprzedzaliśmy Cracovię dzięki lepszemu bilansowi bramek, a i tak było nawet lepiej. Legia zresztą ma teraz najlepszy bilans bramek w całej lidze, a więcej goli od niej strzeliły tylko Lech i Zagłębie. Ten jeden mecz zmienił bardzo dużo, jeśli chodzi o statystyki Legii na papierze.

Przed nami mecz z Widzewem w Pucharze Polski, na którym wreszcie można się skupić, choć czasu zostało bardzo mało. To może być podobny przypadek jak Raków w zeszłym sezonie – trudno będzie grać z zespołem będącym w gazie, wygrywającym mecze i zmierzającym do awansu w lidze. W dodatku mobilizacja Widzewa z uwagi na rywalizację z Legią niewątpliwie będzie bardzo mocna. Dlatego trzeba wystawić najlepszy możliwy skład, w takim meczu nawet różnica dwóch klas rozgrywkowych może nie być taka odczuwalna. Paradoksalnie będzie ona pewnie znacznie mniejsza niż w dzisiejszym meczu z zespołem z najwyższego poziomu ligowego. Jeżeli wygramy i awansujemy, to okaże się, że z trzech trudnych meczów – z Lechem, Wisłą i Widzewem – wyjdziemy najlepiej jak tylko się dało. Byłyby to wreszcie wyniki, za jakie można chwalić, ale najpierw trzeba to rzeczywiście zrobić na boisku.

#kimbalegia #legia
  • 5
@Kimbaloula: mi osobiście nawet podobała się gra Praszelika, natomiast jak na razie Wszołek poniżej oczekiwań - wg mnie zwalnia grę w okolicach pola karnego i jakoś nie potrafi minąć rywala. Mimo tej mojej krytyki skończył mecz z golem i asystą co chyba pokazuje jak rzeczywiście słaba jest Wisła obecnie.
konto usunięte via Wykop Mobilny (Android)
  • 3
@Kimbaloula: podoba mi się kierunek w jakim zmierzamy. Co raz częściej i odważniej widzimy na boisku wychowanków, którzy naprawdę potrafią zrobić dobrą robotę w grze. W końcu mamy się czym pochwalić jeżeli chodzi o młodzież. Ten mecz w końcu wyglądał jak mecz starej Legii z ligowymi slabiakami i kandydatami do spadku. Mam w głowie mecze z Termalica, z Łęczna i różne tego typu gdzie drużyna przyjeżdżała po stratę jak najmniejszej liczby
Mam w głowie mecze z Termalica gdzie drużyna przyjeżdżała po stratę jak najmniejszej liczby goli.


@twinzpl: ja wiem, że wygraliśmy z nimi 6-0 no i jeszcze było 3-0, ale ogólnie to słaby przykład xDDD

@Oskarek89: ja mam na razie wrażenie że on jakoś tak ciężko się rusza. Liczby na koniec meczu dobre, ale 1 asysta po podbiciu piłki przez obrońcę, ten jego gol to w sumie obrona powinna piłkę wybić,