Wpis z mikrobloga

Cz. 1

– Och… moje s-słodziutkie Dudziątko… – [Petunia] zatkała w jego potężną pierś – m-moje dobre s- serduszko… tak ś-ślicznie dziękuje…
– Przecież on wcale nie podziękował! – oburzyła się Hestia. – Powiedział tylko, że Harry nie jest nikim!
– Tak, ale w ustach Dudleya znaczy to tyle samo, co „kocham cię” – powiedział Harry, w którym irytacja walczyła z ochotą wybuchnięcia śmiechem, jako że ciotka Petunia nadal ściskała Dudleya tak, jakby przed chwilą wyniósł na plecach Harry’ego z płonącego budynku.

#cytaty #ksiazki #harrypotter
  • 24
– Nie możecie tego zrobić bez mojej zgody, no i musielibyście mieć kilka moich włosów.
– No i w tym miejscu nasz plan się wali, to fakt – powiedział George – bo przecież nie zdobędziemy paru twoich włosów bez twojej zgody.
– No jasne, jest nas tylko trzynaścioro na jednego faceta, któremu na dodatek nie wolno użyć czarów, nie mamy szans – dodał Fred.
– Hej, Hagridzie, co u ciebie słychać?
– Od dawna się zbierałem, żeby do ciebie coś skrobnąć. Jak tam Norbert?
– Norbert? – Charlie parsknął śmiechem. – Ten norweski kolczasty? Teraz jest Norbertą.
– Cholibka… to Norbert jest dziewczynką?
– Ano tak…
– A po czym to poznajecie? – zapytała Hermiona.
– Samice są o wiele bardziej złośliwe.
– A pogłoski o tym, że widziano go [Voldemorta] zagranicą? – zapytał Lee.
– Ludzie, a kto by nie chciał trochę odsapnąć po takiej ciężkiej robocie, jaką on odwalił? Chodzi o to, żebyście nie dali się uwieść fałszywemu poczuciu bezpieczeństwa, myśląc, że nie ma go w kraju. Może jest, a może go nie ma, ale pozostaje faktem, że potrafi się poruszać szybciej niż Severus Snape, gdy mu się zagrozi szamponem, więc nie
– Jak się czujesz, Georgie? – szepnęła pani Weasley. Pomacał sobie głowę.
– Jak uduchowiony – wymamrotał.
– Co mu się stało? – wychrypiał Fred z przerażoną miną. – Mózg ma uszkodzony?
– Jak uduchowiony – powtórzył George, otwierając oczy i patrząc na brata. – Widzisz… jestem trochę uduchowiony. ODUCHOWIONY, Fred, łapiesz teraz?
Pani Weasley zaszlochała głośno. Twarz Freda odzyskała zwykłą barwę.
– To żałosne – powiedział. – Naprawdę żałosne! Tyle jest
– Hermiono, co ty właściwie robisz z tymi książkami? – zapytał Ron, kuśtykając w stronę łóżka.
– Próbuję ustalić, które mamy zabrać. Które mogą się przydać, gdy będziemy szukać horkruksów.
– No jasne, oczywiście – powiedział Ron, klepiąc się w czoło. – Zapomniałem, że będziemy polować na Voldemorta w objazdowej bibliotece.
Luna udekorowała swoją sypialnię pięcioma wspaniale namalowanymi twarzami: Harry’ego, Rona, Hermiony, Ginny i Neville’a. Nie poruszały się, jak portrety w Hogwarcie, ale wyczuwało się w nich jakąś magię. Harry odniósł wrażenie, że oddychają. Wokół malowideł wił się złoty łańcuch, łącząc je razem, ale dopiero po minucie lub dwóch Harry spostrzegł, że ogniwami łańcucha są wypisane złotym tuszem słowa… a właściwie jedno słowo: przyjaciele… przyjaciele… przyjaciele…
Madame Delacour podeszła wdzięcznym krokiem i przygarbiła się, by ucałować również panią Weasley.
– Enchantée! Pani mąż opowiadał nam takie zabawne historyjki!
Pan Weasley parsknął chorobliwym śmiechem, a pani Weasley spojrzała na niego tak, że natychmiast ucichł i przybrał minę stosowną do czuwania przy łożu chorego przyjaciela.
Nie musiał już nic więcej mówić: Harry natychmiast zrozumiał, na czym polega reszta planu.
– Nie! – krzyknął głośno. – Nie ma mowy!
– A nie mówiłam? – powiedziała Hermiona z nutką samozadowolenia w głosie.
– Jeśli myślicie, że pozwolę, by sześcioro ludzi ryzykowało życie…
– …bo nikt z nas jeszcze tego nie robił – wtrącił Ron.